niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 4.

Louis uniósł rękę by podrapać się w tył głowy, prawdopodobnie obmyślając kolejne kłamstwo. Jest zawiedziony zachowaniem brunetki, ponieważ naprawdę pomyślał,że może na nią liczyć. Cóż, przeliczył się.
- Ja... - zaczął, ale naprawdę nie wiedział co powiedzieć.
- Chodziło mi o to, że Louis był wczoraj u Seleny. - Rosaline zmierzyła swoją córkę zdziwionym wzrokiem. To samo zrobił Louis, lecz gdy jego partnerka przeniosła wzrok na jego osobę tylko pokiwał czekając na dalszy rozwój planu Isabelli. - Chciał ją o wszystko wypytać, jednakże nie powiedziała mu ani jednego słowa. - dokończyła a matka brunetki ponownie zaczęła kroić warzywa, układając to wszystko w swojej głowie.
- Dlaczego tam pojechałeś? - po krótkiej chwili zapytała swojego chłopaka.
- Pan, uh Horan? - Bella skinęła głową. - Dzwonił, że wyniki Belli pogorszyły się, więc chciałem najpierw zapytać Selenę czy zna ku temu powody. - brnął dalej w kłamstwo kryjąc siebie a także swoją pasierbicę.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zadała ostatnie pytanie które ją dręczyło.
- Miałaś tyle spraw, nie chciałem Cię martwić. - dokończył a Bella wywróciła oczami. Jak zwykle Lou, to ten najlepszy.
- Jesteś taki kochany! - uśmiechnęła się Rosaline i pochyliła się w jego stronę by złożyć buziaka na jego policzku.
- Będę u siebie. - rzuciła nagle Bella, przerywając czułości swoich ''rodziców''.
- Ale kolacja...
- Nie jestem głodna. - zaprzeczyła szybko i ruszyła w kierunku schodów. I wszystko wróciło do normalności.

***

Z samego rana Bella ubrała się i zeszła na dół by spokojnie zjeść śniadanie. Poprzedniego wieczoru nastawiła budzik na dziesięć minut prędzej, by upewnić się, że ten jednak zadzwoni. 
- Dzień dobry! - Rosaline od samego rana promieniowała szczęściem, a Louis jak zwykle w swojej dziennej pozycji czytał gazetę co jakiś czas popijając kawę. 
- Hej. - odpowiedziała posyłając uśmiech swojej matce a następnie mierząc swojego ojczyma znudzonym spojrzeniem. - Pokaż mi gazetę. -  rzuciła kiedy tylko usiadła przy stoliku. Louis obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem, a z gardła jej rodzicielki wydobyło się ciche jęknięcie. - Proszę? - dodała po chwili marszcząc brwi i odstawiając torbę na krzesło obok. Louis podsunął jej nową prasę, przyglądając się jej dalszym poczynaniom. 
- Czego szukasz? - zapytał po chwili, widząc zmagania Belli z kawałkami papieru.
- W dzisiejszej gazecie miała być wzmianka o szkolnym konkursie. - zaczęła wyjaśniać nie odrywając wzroku od gazety. - Brałam udział. 
- Och, naprawdę!? - wykrzyknęła radośnie Rosaline podbiegając do stołu. - Dlaczego nie mówiłaś? - zaczęła patrząc na swoją córkę. 
- Nie brałam go na poważnie. - wytłumaczyła - Wątpię bym zajęła jakiekolwiek miejsce. - dodała, leniwie przekręcając każdą kartkę. - Jest. - powiedziała głośno,zgięła gazetę na pół i wzięła ją do ręki. - W liceum...bla bla bla, odbył się konkurs, bla bla bla, Marika bla bla bla. To niemożliwe! - wykrzyknęła patrząc na czarne litery w prasie. - Zajęłam drugie miejsce! 
- To wspaniale! - Rosaline nie traciła ani chwili i mocno objęła Bellę, chcąc pokazać jej jak bardzo dumna z niej jest. 
- Gratuluję. - powiedział Louis, posyłając dziewczynie uśmiech. Wziął kolejny łyk kawy i zabrał się za jedzenie swoich naleśników. 
- Jest już 7:37 jeśli nie chcę się spóźnić muszę lecieć. - powiedziała nagle Bella, naciskając na wyświetlacz telefonu. 
- Nie ma mowy nie zjadłaś śniadania! - zaprotestowała jej matka. - Zjem coś w szkole, mam pierwszą matmę z Horanem. - przewróciła oczami na samą myśl o blondynie. - Nie mogę się spóźnić. 
- Spokojnie. - odezwał się Louis. - Mogę ją podrzucić za dziesięć minut i tak muszę jechać do biura, po jakieś papiery. 
- W takim razie ustalone! - matka Belli klasnęła radośnie w dłonie. - Jestem z Ciebie taka dumna! - dodała i szybko ruszyła w stronę kuchenki, na której piekły się naleśniki. Kiedy Rosaline się odwróciła Louis jednym ruchem zabrał dziewczynie gazetę , a ta przewróciła oczami na co On wybuchnął śmiechem. 
- Jest osiemdziesiąt procent na to,że po setnym razie tak Ci zostanie. - mówił śmiejąc się a dziewczyna ponownie wywróciła oczami, posyłając mu lekki uśmiech.
- Zostało mi jakieś osiemdziesiąt razy. - wytknęła mu język. 
- Nie sądzę. - dodał i upił kolejny łyk kawy, a Rosaline postawiła talerz z naleśnikami przed Bellą. 
- Smacznego skarbie. - powiedziała i usiadła naprzeciwko swojej córki. 
Po niecałych dziesięciu minutach Bella i Louis ruszali z podjazdu. 
- Gratuluję wygranej. - rzucił Louis posyłając dziewczynie uśmiech. - To z matematyki, racja? - zapytał a dziewczyna posłała mu rozbawione spojrzenie. 
- To nie było śmieszne. - odpowiedziała szybko. 
- Przecież się śmiejesz. - poprawił ją. 
- Nie chciałam Ci robić przykrości. - wzruszyła ramionami i ponownie zwróciła swój wzrok ku jezdni. - Polski. - dodała po krótkiej chwili, a Louis tylko pokiwał głową, mówiąc, że zam się domyślił. 
- Wiesz, w piątek są te... hmm- wyścigi. - zaczął nie odrywając wzroku od drogi. - Masz zamiar jechać? No wiesz, znowu. - dokończył, nerwowo stukając palcami o kierownicę. 
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała, bez namysłu. - Jakoś nie uśmiecha mi się dalsze okłamywanie mojej matki. - wzruszyła ramionami kierując swój wzrok na godzinę. 
7:52 
Szybciej.
Szybciej.
Szybciej. 
- Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem. - rzucił wydając z siebie cichy jęk, prawdopodobnie zadowolenia. 
- Jedziesz? 
- Być może,nie jestem przekonany. Znudziło mi się te ciągłe bycie pierwszym. - odpowiedział zgodnie z prawdą i skinął w kierunku brunetki, zajeżdżając na parking szkolny. 
- Cóż za skromność. - przewróciła oczami, nie odrywając od Niego wzroku. Louis patrzył na nią z uśmiechem, a Ona przez kilka sekund odpowiadała mu tym samym. - Dlaczego mi się przyglądasz? - słowa wyszły z jej ust, szybciej niż je przemyślała. 
- Czy to niedziwne,że nie jesteś wcale podobna do swojej matki? 
- To źle? - zapytała, zakładając kosmyk włosów za ucho. 
- Nie mi to oceniać. - rzucił szybko. Dziewczyn już miała wychodzić jednak Louis złapał ją za nadgarstek. - Dla sprostowania sytuacji. Nasza umowa jest nadal aktywna, mam rację? - dziewczyna skinęła głową potwierdzając jego słowa. - Cóż, mam nadzieję,że nie zawiedziesz mnie ponownie. - dokończył a dziewczyna przewróciła oczami i wyszła z samochodu. - To był tylko żart! - zaśmiał się a dziewczyna pokazała mu środkowy palec. 
- Nie śmieszne! - odkrzyknęła, ale po chwili sama zaczęła się śmiać.
- Przecież Cię rozbawił! - Louis krzyknął nie odrywając od Niej wzroku. 
- Och, zamknij się! 

***

- Bella... - szepnęła Selena, spoglądając na swoją przyjaciółkę spod wielkich gogli używanych na zajęciach z chemii. 
- Hmmm? - mruknęła brunetka mieszając ze sobą dwie mikstury, z których po chwili wydobył się dym.
- Idziemy w piątek? Na wyścigi? - Selena pochyliła się w stronę Belli, udając, że dyskutują na temat chemii. 
- Nie sądzę.  - pokręciła przecząco głową. - Dziś rano musiałam okłamać matkę, długa historia. To było co najmniej chore i wyglądało jakbym trzymała sztamę z Louisem.
- Co? - syknęła głośniej, a kilka par oczu zwróciło się w ich kierunku. 
- Powiedziałam,ze doświadczenie wyszło. - odparła na głos, i wszyscy wrócili do swojej pracy. - Ciszej. - ponagliła przyjaciółkę. - Wciągnęłam go do mojego planu. 
- Jakiego planu? 
- Chodzi o to, że... 
- Przedostatni stolik, spokój! - pani Grenn, uniosła głos mierząc przyjaciółki zabójczym spojrzeniem. 
- Przepraszamy. - odpowiedziała Selena. 
- Później Ci wyjaśnię. 
Kilkanaście minut później, stały na korytarzu przy szafce Belli, zabierając książki na matematykę. 
- I wtedy On potwierdził moje kłamstwo, więc matka myśli, że On był u Ciebie w mojej sprawie. 
- To chore. 
- Mówiłam. - rzuciła i obie ruszyły w kierunku matematyki. Kiedy usiadły w przedostatniej ławce, w klasie pojawił się pan Horan, mówiąc,że lekcje zaczną się za kilka minut, ponieważ musi dokończyć sprawdzać resztę klasówek. 
- Psst... - Bella poczuła lekkie szarpnięcie i momentalnie wyrwała się z uścisku. - Spokojnie malinko. - zaśmiał się Connor, unosząc ręce w geście obronnym. 
- Czego chcesz? - przewróciła oczami, patrząc na swojego byłego,byłego,byłego chłopaka o którym mówiła,że to było ''dawno  i nieprawda''.
- Co robisz w piątek wieczorem? Mam dwa bilety na...
- Chyba śnisz. - syknęła głośno, a połowa klasy wybuchnęła śmiechem. Pan Horan tylko uciszył ich przykładając palec do ust i mówiąc,że zaraz kończy. 
- Nie daj się prosić. Wiem,że tego chcesz. - blondyn nie dawał za wygraną. 
- Odczep się. - rzuciła szybko i wróciła do poprzedniej pozy. 
- Skarbie wiem,ze tego chcesz. - mówił dalej, zaczepiając brunetkę. Ciągnął ją za włosy i rzucał papierowymi kulkami niczym pięciolatek. 
- Powiedziałam, żebyś się odwalił! - krzyknęła na cały głos a następnie zakryła rękoma usta, zdając sobie sprawę co tak naprawdę się wydarzyło. 
- Bardzo ładne słownictwo Panno Braun. - Niall wstał z krzesła i przeszedł się po klasie wędrując w jej kierunku. - Może podzieli się nimi pani z dyrektorem. - zapytał ironicznie przechylając głowę w prawą stronę.
- On zaczął! - broniła się wskazując w kierunku Connora. 
- To prawda. - wtrąciła Selena, broniąc przyjaciółki. - Zaczepiał ją. 
- Jest pani jej osobistym prawnikiem? Nie sądzę. - sprostował szybko. - Do dyrektora. - kiwnął palcem w kierunku drzwi. - Oboje. - rzucił a Bella głośno westchnęła. Dziewczyna zabrała torbę, a blondyn powędrował za Nią. - Wiedziałem, że w końcu Twoja matka pojawi się w tej szkole. - rzucił na odchodne kiedy Bella ze swoim ''wrogiem'' opuszczali klasę. 
- Nie może pan...
- Zdziwiłabyś się. - zadrwił i wrócił do prowadzenia lekcji. 
Po piętnastu minutach siedzenia na dywaniku u dyrektora i słuchania tego jak bardzo ich zachowanie jest dziecinne, oraz tego,że nie spodziewał by się tego po Belli, po całym gabinecie rozległo się pukanie do drzwi. 
- Proszę. - dyrektor zaprosił gościa do środka, a Bella modliła się,żeby jej matka nie zrobiła żadnych scen. 
- Dzień dobry. - męski głos rozległ się po całym pokoju, a Bella błyskawicznie zwróciła się w kierunku drzwi widząc w nich Louisa. - Przykro mi, ale moja narzeczona jest w pracy. Nie miałem wyjścia. - wytłumaczył, a fala gorąca zalała brunetkę. Miała przechlapane? Oczywiście,że miała. - Co się stało? 
- Rozumiem. - skinął dyrektor i wskazał na krzesło obok Connora, by Louis mógł je zająć. - Myślę,że wytłumaczyłem już pannie Braun oraz jej koledze, na czym polega problem. - Tomlinson siknął głową, lustrując przelotnie ''kolegę'' Belli. - Ale jestem prawie pewien, że Pan Horan z przyjemnością zamieni z panem kilka słów. 
- Oczywiście. - odpowiedział Louis wstając z krzesła, kiedy dyrektor go mijał.  
- Panie Smith, może pan iść jutro porozmawiam z pańską matką. - chłopak wstał posłał dziewczynie rozbawiony uśmiech i mrucząc ciche '' Do widzenia'' opuścił pomieszczenie. 
- Zaczekajcie sekundę, przyprowadzę pana Horana. - rzucił dyrektor i również opuścił pomieszczenie. 
- Coś Ty znowu zrobiła? 
- Zwykłe gówno, nieważne. Posłuchaj błagam Cię nie pozwól,żeby ten dupek mówił Ci cokolwiek o dod...
- Dzień dobry pani Braun! - krzyknął blondyn wchodząc do gabinetu i zapinając jeden z guzików jego marynarki. Jego mina jednak zrzedła, kiedy zamiast matki brunetki zobaczył Louisa. - Witam, pana...
- Tomlinson. - Louis podał mu rękę. - O czym chciał pan porozmawiać? 
- Och, tak. Jednak wolałbym w cztery oczy. - spojrzał w stronę Belli. - Rozumie pan. - uśmiechnął się przebiegle. 
- Oczywiście. - odpowiedział Louis i zaczął kierować się za blondynem. 





________________________
Siemka! x Pamiętacie mnie jeszcze? Mam nadzieję,że tak xD
HAHA.
To jak Wakacje? :((((((((
Były okej? 
Jak na mój gust za krótkie, ale były okej. 
NO TO POWRÓT DO SZAREJ RZECZYWISTOŚCI. 
Przepraszam, że rozdział po takim długim czasie, no ale
byłam tu  tam, potem ktoś był u mnie i tak wyszło. 
Teraz rozdziały mam nadzieję pojawiać się będą w odpowiednim tępie :)
Więc co? 
POWODZENIA W  SZKOLE MIŚKI :) 
SAMYCH SZÓSTEK. SAMYCH!
HAHAHA ♥ 
KOCHAM MOCNO!
nowa zasada!
30 komm - NEXT. 



piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 3.

Kiedy dziewczyna zbiera w sobie tyle siły, by popchnąć duże, szklane drzwi od szkolnego budynku po całym pomieszczeniu rozbrzmiewa dzwonek.
- Wiedziałam. - prycha pod nosem i kieruje się w stronę szafek. Kiedy zaczyna szukać kluczyka do małych metalowych drzwi szafki okazuje się,że nigdzie go nie ma. - Cholera. - przeszukuje wzrokiem kolejny raz przegródki w torebce. Jest pewna, że nauczyciel od matematyki teraz jej nie popuści i skończy na dodatkowych zajęciach w kozie. Idzie wolnym krokiem w stronę sali matematycznej rozmyślając nad zwolnieniem się z lekcji. Kiedy stoi pod drewnianymi drzwiami z tabliczką ''Matematyka'', poprawia włosy, bierze głęboki oddech i  delikatnie stuka swoją drobną pięścią o drewno.
- Proszę. - łagodny głos pana Horana przeszywa ją na wskroś. Przecież On mnie zabije. - przez głowę dziewczyny przepływa fala negatywnych myśli.
- D-dzień dobry. - jąka się wchodząc do środka i zamyka za sobą drzwi. Pan Niall opiera się o biurko trzymając w dłoniach dziennik. Na jego nosie spoczywają modne, czarne kujonki. Wyczekująco wpatruje się w brunetkę a ta nerwowo przygryza dolną wargę.
- Cześć. - odpowiada blondyn, na co w całej klasie zaczynają panować szelesty. Brunetka przełyka nerwowo ślinę i niepewnie poprawia torbę spadającą z jej ramienia. - Wejdź proszę. - wskazuje gestem ręki by weszła do środka. Bella kompletnie nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji skina głową i szepcze ciche ''przepraszam''. Odszukuje swoją przyjaciółkę i nieudolnie kieruje się w jej stronę. Przyjaciółka rzuca jej zdezorientowane spojrzenie, a chwilę później pan Niall zabiera głos. Lekcja mija zniewalająco szybko. Brunetka wtapia się w tłum, a blondyn niema dla niej złośliwych komentarzy.Przynajmniej coś. Jakby nie było sprawa z Louisem, jej przeraźliwie miłą mamą i tym wszystkim co dzieję wokoło wystarczająco jej wystarczy.  Gdy tylko dzwoni dzwonek wszyscy porywają się do góry i jak najszybciej pakują.
- Co z Tobą? - pyta Selena wkładając o torby kolorowy piórnik.
- Zaspałam.
- Przyjechałaś z matką? - zapytała powtórnie zarzucając plecak na prawe ramie.
- Z Louisem.
- Co?
- Panno Braun? - wiedziała. To byłoby zbyt piękne, aby tak po prostu ją zignorował.
- Poczekam na zewnątrz. - przyjaciółka posyła Belli wspierające spojrzenie już kolejny dzień z rzędu. Kiedy wychodzi z sali a drzwi zamykają się brunetka odwraca się w stronę swojego nauczyciela.
- Wszystko wyjaśnię. - mówi szybko podchodząc bliżej.
- Nie chce Twoich wyjaśnień. Chcę po prostu skontaktować się z Twoją matką. - odpowiada szybko zbywając nastolatkę.
- Co takiego? - dziewczyna wytrzeszcza oczy i bezsilnie opuszcza ręce. - Nie możesz mi tego... znaczy Pan... Nie może mi pan tego zrobić. - plącze się w słowach nie wierząc w to co właśnie usłyszała.
- Owszem mogę i zrobię to. - mówi pewnie zajmując miejsce za biurkiem.
- Dlaczego? - praktycznie syczy w jego kierunku. - Dziś po prostu zaspałam, nigdy się to Panu nie zdarzyło- pyta mierząc blondyna złowieszczym spojrzeniem.
- Zdarzyło. Chcę by po prostu wiedziała,że dla Ciebie chłopak jest ważniejszy niż szkoła.
- Co takiego?! - podbiega do biurka a blondyn staje na prost do niej.
- Dzisiaj nie zaspałaś. Uznałaś po prostu,że chłopak jest ważniejszy. - mówi nie odrywając od Niej wzroku.
- Jest Pan bezczelny! Mówię prawdę! To okropne,że osądza mnie pan o takie rzeczy! - krzyczy nadal nie mogąc uwierzyć w osądzenie nauczyciela.  - T-to straszne!
- Nie krzycz. - ucisza ją ponownie zajmując miejsce za biurkiem. - Widziałem Was dziś przed szkołą. - mówi, a brunetka poprawia opadające jej kosmyki. Przełyka ślinę i delikatnie zwilża swoje wargi. To chore co tu się własnie dzieje.
- To był Louis. Mój ojczym. - tłumaczy. -  Nigdy nie miałam Cię za,aż tak bardzo głupiego. - słowa wychodzące z ust dziewczyny nie są kontrolowane. W jednej sekundzie traci szacunek co do blondyna. Cóż, resztki szacunku.
- Upominam Cię.
- Do widzenia Panu. - mówi i odwraca się na pięcie.
- Nie skończyłem z Tobą! - krzyczy blondyn za dziewczyną a ta posyła mu uśmiech.
- Cóż, ja tak. - odpowiada i momentalnie opuszcza pomieszczenie.

***

Dziewczyna żegna się z przyjaciółką uściskiem i zaczyna kierować się w stronę domu. Nagle zauważa tak dobrze znane jej auto. Jej matka? Dziewczyna podchodzi do swojej rodzicielki i otwiera drzwi auta witając ją uśmiechem. 
- Hej skarbie! - mówi kobieta na przywitanie. 
- Cześć mamo. - brunetka wchodzi do środka zamykając za sobą drzwi. - Co tu robisz? - pyta, a starsza kobieta wyjeżdża  z parkingu. 
- Przyjechałam po Ciebie, skończyłam szybciej i oto jestem. - zachichotała włączając klimatyzację. 
- Och, okej. - mówi i opiera głowę o szybę. 
- Poza tym, musimy porozmawiać. 
- O czym? - dziewczyna w momencie odrywa się od szklanej ścianki. 
- Isabello spokojnie. - patrzy na córkę zdezorientowana. - Chciałam tylko zapytać jak minął Twój dzień i podróż do szkoły, Louisem? - pyta i posyła dziewczynie uśmiech. Do nozdrzy dziewczyny dociera zapach perfum swojej matki. Mruga kilkakrotnie oczami i również odpowiada uśmiechem. 
- Było... cicho. - odpowiada przypominając sobie ich poranną ''konwersację''. 
- Przepraszam, miałam ważne spotkanie. 
- Jest ok. - mówi i zajeżdżają na ostatni zakręt, który prowadzi w kierunku ich domu. 
- I teraz trochę poważniej. Nie chcę,byś nie dogadywała się z Louisem, ale On o wszystkim mi powiedział. 
- Co takiego?! - dziewczyna wykrzykuje,a w jej gardle momentalnie zasycha. - Nie zrobił tego. - kręci przecząco głową. 
- Prędzej czy później i tak bym się dowiedziała,Isabello. Dlaczego sama mi nie powiedziałaś? - matka brunetki pyta i gasi silnik na podjeździe przed ich domem. 
- On  też nie jest święty! Mówi tylko o mnie, a On?! Mówił Ci dlaczego tam był?! - krzyczy i błyskawicznie otwiera drzwi od samochodu. Praktycznie z niego wyskakuje i kieruje się w stronę domu. Ma zamiar wydłubać Louisowi oczy - przecież jej obiecał! 
- Ty świnio! - krzycz kiedy zauważa Tomlinsona pijącego kawę w salonie. 
- Może spokojniej? - wstaje odkładając kubek. 
- Przecież mi obiecałeś! Mieliśmy umowę! - wytyka zanim jej matka wchodzi do pokoju. 
- O czym ty do cholery mówisz? - brunet mierzwi dłonią włosy, patrząc w oczy brunetki. 
- Powiedziałeś jej. - syczy kręcąc z niedowierzaniem głową. 
- Dobrze,że mi powiedział. - do pokoju wchodzi Rosaline. - Powinnam wiedzieć. - ciągnie dalej. Brunetka nie może na niego patrzeć. Zawiodła się na Nim. Nigdy nie miała do Niego zaufania, ale teraz jest zwyczajnie przygnębiona. - Może powinniśmy załatwić Ci jakieś dodatkowe lekcje. - mama brunetki kończy, a Bella otwiera buzię i szeroko otwiera oczy. O cholera. - Mogłaś powiedzieć,że sobie nie radzisz. A co do chłopaka. - zaśmiała się. - To zwykła pomyłka, Louis wszystko mu wyjaśnił. 
- Mamo... - bierze głęboki oddech i napotyka rozbawione tęczówki Tomlinsona. - Poprawię to. - odpowiada z niedowierzaniem a matka brunetki skina głową. 
- Wierzę Ci, a teraz zjedzmy coś. - mówi i opuszcza pomieszczenie. - Tylko pamiętaj. - na sekundę powraca do pokoju. - Następnym razem załatwię Ci dodatkowe lekcje! - Rosaline grozi Belli palcem a wszyscy wybuchają śmiechem. Dziewczyna niepewnie patrzy na chłopaka a ten cicho chichocze. Kiedy przechodzi obok Niej zatrzymuje się kawałek dalej i patrzy jej prosto w oczy. 
- Ja zawszę dotrzymuję tajemnicy. - mówi tak cicho,że tylko brunetka jest w stanie go usłyszeć. Przez ciało dziewczyny przechodzą zimne dreszcze. Chłopak idzie do kuchni a kiedy wszyscy znajdują się w pomieszczeniu, Bella nalewa sobie soku, Lou czyta gazetę a Rosaline kroi warzywa. 
- Isabello. - ciszę przerywa rodzicielka Belli. - Cały czas siedzi mi w głowie to co powiedziałaś. - patrzy na Nią a brunetka traci czucie w nogach. Miała nadzieję,że jej matka zapomniała, bądź niedosłyszała tego wyznania. - Dlaczego Louis nie jest święty i gdzie On był? Macie mi coś do powiedzenia? - mierzy dwójkę wzrokiem, a Louis posyła Belli zawiedzione spojrzenie. Nie wiedział,że dziewczyna nie dotrzymała słowa. 

_______________
Hi! Misie ♥ Było 20 komentarzy więc jest następny! :)
Myślę,że całkiem znośny xD 
Da się przeżyć?
Co myślicie? 
HAHA 
Szalona Bella + 
TAK BARDZO POCIĄGA MNIE HORAN W TYM OPOWIADANIU. 
HAHAHA
HOT TEACHER. 
okejokej koniec! :)
CZYTASZ - KOMENTUJESZ. 
BARDZO MOTYWUJESZ.