poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 13.

Bella weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi. Ściągnęła buty i powędrowała do salonu w którym czekał na nią Louis. Cały czas myślała o kobiecie, którą spotkała w sklepie. O niej i jej zachowaniu.
Tak szybko zaczęła się denerwować i zwyczajnie uciekła. To nie było normalne.
- Wszystko w porządku? - Louis zapytał wstając z kanapy i podchodząc do dziewczyny. Ta skinęła głową ustalając sama se sobą, że dopóki nie dowie się czegoś więcej nic mu nie powie. Posłała brunetowi uśmiech i podała mu torbę.
- Kupiłam popcorn. - rzuciła i zaczęła ściągać bluzę ze swoich ramion. Louis przyglądał jej się badawczo, ale nic nie powiedział. Poprawił kosmyk włosów, które opadły brunetce na twarz.
- Zrobię go, a ty usiądź. - zaproponował a dziewczyna tylko skinęła. Piętnaście minut później siedzieli wtuleni w siebie oglądając film o chorej na białaczkę dziewczynie i chłopaku, który był typowym 'złym' chłopcem. Koniec końców zakochali się w sobie, niestety Ona umarła. Oczy Belli napuchnięte były od łez, a Lou głaskał ją kojąco po głowie szepcząc ciepłe słówka.
Bo przecież zawsze jest tak samo. 
Miłość nie wybiera, nie możemy się od tego uwolnić. Nigdy. Każdy to wie, każdy kto kiedykolwiek był zakochany. Czy Louis był? Czy Bella czuła kiedykolwiek wcześniej miłość by stwierdzić, że to ten jedyny, który już zawsze będzie ją kochał? Bez względu na wygląd, wiek, ilość zmarszczek czy chorobę.
Zwyczajnie zawsze. Najmocniej i bez odwrotnie.
Chłopak uśmiechnął się i spojrzał na swoją dziewczynę. Opuszkiem palca przejechał po jej policzku wycierając pojedyncze łzy. Pocałował ją po obu stronach twarzy i głęboko spojrzał w jej oczy.

Czekałem przez cały ten czas,
By w końcu to powiedzieć,
Ale teraz widzę, że twoje serce jest zajęte
I nic nie może być gorsze.
Kochanie, ja pokochałem cię pierwszy.

Nigdy nie sądziłem, że jestem w stanie się zakochać,
ale poczułem to pierwszy raz
kiedy spojrzałem w Twoje oczy. 
- Kocham Cię. - rzucił nagle, a Bella odszukała jego nieczytelne spojrzenie. Kciukiem przejechał po pełnych wargach brunetki i delikatnie pochylił się, by ją pocałować.

***

Ten tydzień dla kochanków zleciał wyjątkowo szybko. Zostały tylko dwa dni. W sobotę Bella razem z Louisem mają pojechać na lotnisko, by odebrać Rosaline. 
Brunetka założyła rękawice kuchenne, by wyjąć kurczaka, który własnie skończył się piec.Zapaliła świeczki, podała do stołu i przebrała się w czerwoną sukienkę. Poprawiła włosy i zajęła miejsce przy stole. Louis za kilka minut powinien być w domu. Dziewczyna zdecydowała, że taka szansa na romantyczną kolacje, może się już więcej nie trafić. Podeszła do lustra w korytarzu i posmarowała czerwoną szminką swoje usta. Wtedy usłyszała ryk silnika, który sygnalizował, że jej mężczyzna jest w domu. Odwróciła się w stronę salonu by upewnić się, że wszystko jest gotowe. Pewnym krokiem ruszyła w stronę pokoju i zajęła miejsce przy stole. 
- Kochanie, wróciłem! - krzyknął uradowany Louis na wstępie, słychać było jak klucze od samochodu zderzają się z szafką w korytarzu. - Co tak pięknie pachnie? - zapytał i ściągnął buty, po czym niepewnym krokiem ruszył w stronę salonu, zdezorientowany tym, że nie doczekał się odpowiedzi. - Ska... - ujrzał dziewczynę, która posłała mu pełen radości uśmiech. Poprawił włosy i zmierzył dziewczynę wzrokiem. - Jestem takim cholernym szczęściarzem. - brunetka podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję, przyciskając swoje usta do jego. 
- Jesteś. - zachichotała i złapała go za rękę, prowadząc do stołu.Mężczyzna odsunął jej krzesło, a następnie sam zajął miejsce po drugiej stronie. Wstał, by nalać czerwonego wina, nie odrywając wzroku od swojej towarzyszki. 
- Wyglądasz niesamowicie. - wydusił i ponownie usiadł. - Czerwony to zdecydowanie Twój kolor. 
- Cóż. - dziewczyna uśmiechnęła się i przyłożyła kieliszek z winem do ust. - Jak na mężczyznę, który po ośmiu godzinach wrócił z pracy, wyglądasz cholernie gorąco. - Louis zaśmiał się i odrzucił głowę do tyłu, pozwalając by jego włosy opadły. Brunetka przymrużyła oczy i skoncentrowała się na słowach które brunet miał wytatuowane na klatce piersiowej. Kiedy skończyli kolację, Bella podeszła do Louisa i usiadła na jego kolanach. 
- Dziękuję. - powiedział i namiętnie ją pocałował. - Dziękuję Ci za wszystko. 
- To dopiero początek. - uśmiechnęła się i wstając je jego kolan zaczęła ciągnąć go w stronę sypialni.

*** 


Louis razem z Bellą kochali się przez całą noc i nad ranem zasnęli. Czy byli szczęśliwi? Może nawet coś więcej.
Rozumieli się nawzajem - a to ważne. Czuli się przy sobie komfortowo i mogli sobie ufać - podstawa. Jednak nadal było coś co mogło wszystko zaprzepaścić - Rosaline.
Mama Belli miała wrócić już następnego dnia, co równało się z powrotem do umowy sprzed tygodnia. To zdecydowanie nie była 'cudowna' umowa.
Louis mimo, iż dostał ultimatum, które każdemu, naprawdę każdemu mężczyźnie mogłoby się spodobać - nie był zadowolony. Owszem na początku czuł coś do Rosaline,
ale to najwidoczniej się wypaliło. Czymkolwiek to było. Zauroczenie? Samotność? Potrzeba towarzystwa? Różnie to można nazwać i różne mogą być prawdy.
Bella wtuliła się w Louisa mocniej, nie budząc się. Grzywka bruneta zakryła pół twarzy, a jego ręka owinięta była wokół drobnego ciała Belli.
Jednym słowem sielanka.
Jednak nic nie trwa wiecznie. 
W głębi domu trzasnęły drzwi i chwilę później w salonie pojawiła się Rosaline. Cała zapłakana cichutko powędrowała po schodach, momentami pociągała nosem. Lekko uchyliła drzwi od sypialni i zamarła. Nie wierzyła własnym oczom,
Przymrużyła je i odchyliła głowę do tyłu próbując się opanować. Nagle z jej rąk zsunęła się torba i coś co znajdowało się w środku, wywołało huk. Louis otworzył oczy i gwałtownie podniósł się do góry budząc przy tym Bellę. Dziewczyna potarła zaspane oczy, ale kiedy zorientowała się co się dzieje podciągnęła kołdrę do brody i spojrzała na zapłakaną matkę. Wiedziała, że to się tak skończy - skrzywdziła ją. Jednak czy łzy jej rodzicielki wywołane były zdradą? Rosaline spojrzała na dwójkę i już chciała coś powiedzieć, kiedy postanowiła  zamknąć usta.
- Rose. - zaczął Louis, ale kobieta posłała mu zdezorientowane spojrzenie. Wyglądała jakby zobaczyła ducha, próbowała wszystko łączyć w głowie, ale nic jej nie wychodziło
- Będę na dole. - rzuciła szybko i po raz ostatni patrząc na Bellę zamknęła drzwi  i zeszła na dół.

***

Kiedy Lou razem z Bellą przywołali się do porządku, spojrzeli na siebie, a dziewczyna podeszła i go przytuliła. Chłopak pocałował ją w głowę i spojrzał głęboko w oczy.
- Kocham Cię. - powiedział i pocałował ją w usta. - Nie zapominaj o tym.
- Wiedziałam, że tak będzie. - jęknęła, a brunet pokiwał delikatnie.
- Zrozumie. - szepnął i delikatnie wypuścił ją ze swoich ramion. Otworzył drzwi  i puścił ją przodem, a następnie powędrowali na dół. Kiedy dotarli do korytarza chłopak minął
Bellę, chowając ją za swoimi plecami. Jeśli ma się na kimś wyżyć - niech to będzie Louis. Postanowił i pokierował się do salonu.
Rosaline siedziała na kanapie ze spuszczoną głową patrząc tępo w ziemie. Louis odchrząknął a Rosie uniosła wzrok na ich dwójkę. Louis trzymał rękę Belli, a dziewczyna nie potrafiła spojrzeć
w oczy swojej matki.
- Usiądźcie. - powiedziała spokojnie, a dziewczyna spojrzała na jej twarz, na której znajdowały się stróżki od zaschniętych łez.
Zrobili to o co poprosiła i zaczęła mówić dalej. - Nie mam zamiaru was osądzać. - wzięła głęboki oddech i skrzyżowała swój wzrok razem ze spojrzeniem swojej córki.
- Nie wiem jak mogę wam to powiedzieć, ale żadne z NAS nie jest święte.  - Louis  ścisnął dłoń Belli na co ta delikatnie się wzdrygnęła. Spojrzała na niego , a jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych uczuć.
Złość? Strach? Szczęście? NIC.
 - Ja...Jestem w ciąży. - wydusiła z siebie i zamknęła oczy.
Wszystkie oczy skierowały się na zapłakaną Rosaline a Bella puściła dłoń bruneta. W innych okolicznościach odeszłaby wściekła na Louisa za zrobienie dziecka jej matce, jednak nie teraz. Nie dziś. Coś trzymało ją przy tym facecie, a Ona nie mogła się od tego uwolnić.
Bo cholera.Ona naprawdę go kochała.

_______________________

Hej Miśki! ♥ Na początku chcę Was przeprosić i podziękować. 
Przepraszam ,że tak długo, ale najpierw szkoła i chcieli nas wykończyć, a teraz święta. 
Więc :
ZDROWYCH, Wesołych Świąt.
Cóż tego jedynego/ jedynej
Spełnienia wszystkich marzeń i DUŻOOOOOO
dzieci! ♥ 
Miłości w 2015 roku i szczęścia, żeby wszystkie decyzje jakie będziecie podejmować działały na waszą korzyść, a nie przeciwnie. 
Wszystkiego naprawdę wszystkiego najlepszego! 
Kocham Was! :*
+ Chcę Was zaprosić na mojego drugiego bloga. 
Jest o Horanie. 
-Słyszałam, że jesteś graczem. 
- Tak. 
-Więc zagrajmy.Jak nazywa się ta gra?
- Miłość. Polega na tym, że będziemy się całować, przytulać, szeptać przyjemne słówka i robić wszystko to, co zakochani ludzie - kto pierwszy się zakocha - przegrywa. 
- Cóż,więc zaczynajmy. 
ZAPRASZAM I JESZCZE RAZ - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. ♥




sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 12.

Tydzień później Bella stała na lotnisku przytulając swoją matkę. Louis uśmiechnął się po czym podszedł i pocałował Rosaline. Brunetka wymusiła uśmiech i posłała go swojej rodzicielce. Tomlinson objął swoją partnerkę ramieniem i przysunął bliżej walizkę kobiety.
- Będę tęsknić. - powiedziała Rosaline i przytuliła Louisa. - Wiesz córeczko, że w razie czego możesz dzwonić, tak? O każdej porze. - uśmiechnęła się a Bella posłała jej wdzięczny uśmiech i ponownie przytuliła całując w policzek. 
- Kocham Cię mamo. - powiedziała cicho, a Rosaline szeroko się uśmiechnęła. - Bardzo Cię kocham. 
- Hej skarbie! - zaśmiała się i uniosła jej podbródek. - Ja nie idę na wojnę. - zachichotała i nerwowo poprawiła włosy. - Wrócę do Ciebie. Wrócę do Was. - po czym odwróciła się i biorąc ze sobą walizkę odeszła. Louis podszedł do nastolatki i objął ją ramieniem. Kiedy Rosaline się odwróciła uśmiechnęła się szeroko i pomachała im. Gdy dotarła na sam szczyt schodów, spojrzała przez szklaną szybę i wysłała mi całusa. Louis udał, że go łapie i schował go do kieszeni. Bella po raz ostatni spojrzała w kierunku matki, a chwilę później jej rodzicielka zniknęła z pola widzenia. 
- To normalne, że czuję się tak strasznie? - zapytała nie odrywając wzroku od miejsca w którym jeszcze kilka sekund temu była jej matka. Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała na Lousia. 
- Będzie dobrze. - potarł jej ramie  i cmoknął w czoło, mocno przytulając. - Damy radę, tak? - zapytał a brunetka pokiwała głową. - Chodźmy do domu. - rzucił i nadal ją obejmując zaprowadził do samochodu. 
- Wezmę plecak i pójdę do szkoły. - powiedziała , a Louis pokręcił przecząco głowa. 
- Najpierw to ty zjesz śniadanie. - zapiął pasy i odpalił silnik. - I nie będziemy się kłócić. - Bella uśmiechnęła się pod nosem,ale nic nie powiedziała. Trzydzieści minut później Louis stał w kuchni piekąc naleśniki, Bella w tym momencie pakowała torbę. Rosaline na lotnisko odwieźli o czwartej nad ranem, więc spokojnie wyrobili się w czasie. 
- Dasz radę iść do szkoły? To znaczy wiesz - nie jesteś śpiąca? - rzucił przez ramię kiedy brunetka zajęła miejsce przy stole. Wzięła gazetę i zaczęła ją przeglądać. 
- Dam. - burknęła i dalej zagłębiła się w lekturze. 
- Jesteś zła? 
- Ja? - zapytała z sarkazmem i założyła kosmyk włosów za ucho. - Nie dajesz mi powodów. - powiedziała głosem przesączonym ironią i skupiła się na jedzeniu naleśników. Louis usiadł naprzeciwko niej i bacznie jej się przyglądał. 
- Co złego zrobiłem? 
- Zacznę wymieniać co zrobiłeś dobrze, będzie krócej. - burknęła, a brunet zmierzył ją zdziwionym wzrokiem. 
- O czym ty mówisz? - w dziewczynie wrzała każda komórka ciała. Ale czy mogła mieć pretensje do Louisa? Przecież to Ona wymyśliła umowę, Ona sprowokowała go do tego by się na nią zgodził. Mimo wszystko, coś w środku bardzo ją bolało. Za każdym razem kiedy dotykał jej matkę, całował czy przytulał, czuła się jakby ktoś własnie uderzył ją w twarz. To nie było normalne. To nie mogło być normalne,ale przecież sama tego chciała. 
- Spóźnię się. - wstała i wzięła do ręki torbę. 
- Bello. - Lou złapał ją za nadgarstek i mocno przytrzymał przy sobie. Dziewczyna spuściła głowę i prawie natychmiastowo łzy spłynęły po jej twarzy. Tomlinson otarł je delikatnie kciukiem i mocno ją do siebie przytulił. -  Jesteś dla mnie najważniejsza. - powiedział a dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy. - Cholera, ja Cię naprawdę kocham. - przymrużył oczy i objął ją ciaśniej. 
- To wszystko jest takie pokręcone. - zaszlochała wtulając się w zagłębienie u jego szyi. 
- W takim razie sprawmy, żeby takie nie było. - powiedział, a brunetka spojrzała mu w oczy. 
- Musze iść. - powiedziała, chociaż ani na milimetr nie ruszyła się z miejsca. 
- Wiesz,że możesz zostać. - pocałował ją w czoło i nadal trzymał w ramionach. Dziewczyna skinęła głową i odłożyła plecak. Nie chciała tam iść, samo wspomnienie pana Horana trzymającego jej sprawdzian z oceną niedostateczną przyprawiał ją o dreszcze. - Obejrzymy jakiś film? - zasugerował brunet, a Bella od razu wiedziała,że zgodziła się za szybko. Musiała pomyśleć, trzeźwo pomyśleć. 
- Wybierz film, a ja skoczę do sklepu dwie przecznice dalej. - odpowiedziała i pocałowała go w usta. Chłopak skinął głową i delikatnie ją puścił. Brunetka skierowała się  w stronę drzwi i już miała wychodzić kiedy nagle się odwróciła. 
- Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny. 

***

Bella wyszła z domu i ruszyła w stronę sklepu. Kopnęła kamyk leżący na ścieżce i delikatnie zamknęła oczy. Naprawdę go kochała. 
Boże. 
Zrobiła to swojej matce. To nie Louis zdradził Rosaline, Bella to zrobiła. Dziewczyna złapała się za głowę i delikatnie nią potrząsnęła chcąc pozbyć się tych myśli ze swojej głowy. Szła dalej nie zatrzymując się ani na moment. Nagle wpadła na jakąś staruszkę. 
- Przepraszam! - pisnęła schylając się, by pozbierać wszystkie rzeczy które wyleciały z torby starszej pani. 
- Dziecko patrz pod nogi. - kobieta spojrzała na nią, ale delikatnie się uśmiechnęła. - Coś Cię trapi. - bardziej stwierdziła niż zapytała. Bella spojrzała na nią do góry i wręczyła pełną torbę. 
- Skąd pani wie? 
- Trochę już na tym świecie żyję. - zachichotała i poprawiła okulary. - Problemy sercowe, zgadłam? 
- Raczej katastrofy sercowe, Proszę pani. - odburknęła i poprawiła włosy. 
- A co mówi Twoje pęknięte serce? 
- Własnie chodzi o to, że ono nie chce ze mną rozmawiać. - starsza pani posłała jej wyrozumiałe spojrzenie i złapała za jej rękę. 
- Ono skarbie, odzywa się bardzo często.  - zachichotała i ruszyła do przodu. - Kochanie, musisz po prostu nauczyć się go słuchać. On to zrozumie. Zrozumie wszystko. - rzuciła i odeszła. Bella stała chwilę w osłupieniu i bezruchu, kiedy wszystko do niej doszło. 
- Jaki On? - krzyknęła za staruszką, ale ta najzwyczajniej w świecie ją zignorowała i chwilę później zginęła jej z pola widzenia. - Świetnie.
Pięć minut później dotarła do sklepu. Skierowała się  w stronę regału z lodami i innymi słodkościami. Włożyła wszystko do koszyka i ruszyła do kasy. Nagle w jej kieszeni zaczął wibrować telefon.
- Słucham? 
- Gdzie jesteś? - po drugiej stronie odezwała się Selena. 
- W sklepie. A Ty? Nie powinnaś mieć matematyki? 
- Z tego co wiem Ty też powinnaś ją mieść. - zachichotała i delikatnie odchrząknęła. - Siedzę na korytarzu i czekam na Harrego. Nie ma Horana więc mamy wolną godzinę, a ja raczej nie zamierzam tu wracać. 
- Nie ma Nialla? - zapytała nie dowierzając i pokręciła delikatnie głową. - Który to raz od trzech lat?
- Hmmm, pierwszy? - zapytała czarnowłosa i obje wybuchnęły śmiechem. - To tak jakby znak od Boga, że nie miałam odmawiać wczoraj Harremu.
- Czego odmawiać? - zachichotała, a Selena momentalnie ją skarciła. 
- Spotkania zboczeńcu. - dziewczyny rozmawiały jeszcze przez chwilę po czym zakończyły konwersację. Brunetka wyłożyła wszystko na ladę  i miła pani za ladą skasowała jej wszystko i włożyła do torby. Brunetka zapłaciła i odwzajemniła uśmiech kobiety. 
- Isabella? - usłyszała za sobą i szybko się odwróciła. - Dzień dobry skarbie. - kobieta kilka lat starsza od jej matki podeszła i ją przytuliła. - Ale Ty wyrosłaś. 
- Pani Young? Nie jest pani w Paryżu? Przecież kocha Pani książki. - kobieta uśmiechnęła się szeroko, ale chwilę później schyliła się i szepnęła cicho 'Tylko nie, pani. czuję się staro.' Bella zachichotała i skinęła głową. 
- Więc? - powtórzyła pytanie. 
- Jakim Paryżu skarbie? 
- Przecież macie jakieś spotkanie książkowe. Wielka sprawa! - Bella powtórzyła słowa swojej matki i szeroko się uśmiechnęła, ale kiedy zobaczyła minę swojej towarzyszki uśmiech od razu zszedł z jej twarzy. 
- Ach tak! - krzyknęła i zaklaskała w ręce. - Zapomniałam. Jadę tam jutro! Teraz muszę lecieć. Trzymaj się skarbie. - powiedziała szybko i cmokając brunetkę w policzek odeszła w przeciwnym kierunku. 
- Chyba nie myślisz,że uwierzę w to, że zapomniałaś o Paryżu. 


___________________________
I jak Misie? Mikołaj był? ♥ 
Dziękuję za 33 komentarze! :*:*:*:*
Jesteście wielcy! 
Jakieś dalsze sugestie? ^^
Co tam ta Rosaline wymyśliła?  Hmm :/
HAHAHAH NIE NIC. ♥ 
DACIE RADĘ DOBIĆ DO 35 KOMENTARZY? 
WIĘC CO? 35 - NEXT? 
Wierzę w WAS! <3
KOCHAM NAJMOCNIEJ! 



niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 11.

Dziewczyna wtuliła się w rozpalone ciało Louisa i delikatnie zamknęła oczy. Opuszkiem palca kreśliła kształty na jego nagiej klatce piersiowej. W jej głowie mieszały się wszystkie myśli,ale czy można było to nazwać wyrzutami sumienia? Zdecydowanie, nie. Była z siebie dumna, cieszyła się,że to zrobiła. Mężczyzna owijał kolejne kosmyki jej włosów wokół swojego palca. Myślał...
Był zakochany, czy to przestępstwo? Przecież,serce nie sługa - miał żyć smutny i nieszczęśliwy?
Miał żyć szczęśliwy i zrujnować życie komuś innemu? Tak, poniekąd już zrujnował - co z Rosaline?
- Kochasz mnie? - zapytała dziewczyna lekko unosząc na Niego swój wzrok. Spotkała jego niebieskie tęczówki w których odnalazła iskierkę. Chłopak skinął  i ucałował brunetkę w czubek głowy. - Żałujesz tego co się stało? - zapytała,a On na kilka sekund się zawiesił. Szukał odpowiedzi.
- Jedyną rzeczą jakiej żałuję jest to, że nie poznałem Cię wcześniej. - odpowiedział i zawiesił swój wzrok głęboko w przestrzeni pokoju. - Uniknęlibyśmy wtedy tylu problemów. - dokończył i oparł swoją brodę o czubek jej głowy. Bella uśmiechnęła się nieznacznie i kolejny raz prześledziła idealnie wyrzeźbione ciało Louisa.
- Jeśli miałbyś wyjście... cofnąłbyś to? - zapytała nie do końca pewna, co do poprzedniej odpowiedzi. Tomlinson uniósł delikatnie jej podbródek, spojrzał głęboko w oczy po czym delikatnie wpił się w jej usta.
- Nigdy, nie żałowałem niczego co dotyczyło Ciebie. - powiedział na jednym wydechu, cały czas nie spuszczając z niej wzroku. Na policzkach nastolatki pojawiły się szkarłatne rumieńce i już chciała spuścić głowę, ale brunet ją powstrzymał. - Bardzo je kocham. - powiedział i w jednej sekundzie zawisnął nad nią całym swoim ciałem. Zbliżył swoją głowę do jej twarzy i zaczął delikatnie pocierać noskiem o jej policzki. Dziewczyna zachichotała po czym wplątała swoje palce w jego włosy i delikatnie je pociągnęła. Chłopak uśmiechnął się i po raz kolejny złączyli się w namiętnym pocałunku.
- Masz ochotę na gorącą kąpiel? - zapytał a dziewczyna posłała mu słodki uśmiech.
- Co z mamą? - mężczyzna spojrzał na nią i wziął do ręki telefon.
- Powinna być za mniej niż półtorej godziny. - powiedział odgarniając włosy w jej czoła.
- Wiesz,że nie o to mi chodzi. - szepnęła drapiąc go za uchem. Zamknął oczy, ale wiedział, że ten temat jest nieunikniony.
- Porozmawiamy o tym, kiedy się wykąpiemy? - zapytał a dziewczyna, delikatnie skinęła głową i posłała mu uśmiech.
- Mam ochotę na prysznic. - rzuciła, a Louis wstał i owinął jej ciało białym prześcieradłem. Uśmiechnął się na ten widok i zupełnie nagi wziął dziewczynę w swoje ramiona. Ta zachichotała, wtuliła się w jego tors i ponownie zatopiła się w jego nieziemskim zapachu.

***

Dziewczyna zajęła miejsce na kanapie, kiedy Louis krzątał się po kuchni i przyrządzał jakiś deser. Bella włączyła telewizor i nakierowała na jakąś stację muzyczną. Tomlinson przyniósł jej lody truskawkowe z truskawkową polewą i truskawkami. Brunetka uśmiechnęła się ale kiedy spojrzała na jego niespokojny wyraz twarzy wiedziała, że czeka ich bardzo długa rozmowa. 
- Smacznego. - powiedział i zajął miejsce obok niej. 
- Więc co teraz? - zapytała, a chłopak wziął głęboki oddech. 
- Nie mam najmniejszego pojęcia. - nie kłamał. Nie wiedział jak ma się zachować i co w tym wypadku trzeba zrobić. 
- Myślisz,że jak zareaguje? - wzięła jedną łyżkę deseru i oparła się o kanapę. 
- Szczerze mówiąc, to nigdy nie widziałem jej wściekłej. - wzruszył ramionami i zrobił to co dziewczyna. Bella wtuliła się w jego klatkę piersiową i delikatnie uśmiechnęła. 
- Nigdy nie dawałeś jej do tego powodów. - powiedziała cicho nie odwracając się w jego stronę. - Zawsze cieszyła się,że Cię ma. - dokończyła i odstawiła lody na stół. - Ona Cię kocha. - powiedziała  spojrzała mu głęboko w oczy. 
- Ale czy to jest powód dla którego ja mam cierpieć? - zapytał, a brunetka poprawiła swoje mokre włosy. 
- To nie powinno się wydarzyć. - rzuciła nagle. - Powinnam Cię nienawidzić, a a nie z Tobą sypiać. zamknęła oczy i potarła dłońmi skronie. Nagły natłok myśli przyprawił ją o dreszcze. 
- Więc co powinniśmy zrobić? - zapytał a brunetka momentalnie otworzyła oczy. 
- A co zrobilibyśmy miesiąc temu? - zapytała, a szeroki uśmiech wkradł się na jej usta. 
- Tylko nie umowa. - Louis pokręcił przecząco głową, a brunetka szybko wdrapała się na jego kolana. Ujęła jego twarz w dłonie i delikatnie zaczęła gładzić jego policzki. 
- Tylko pomyśl. - zaczęła entuzjastycznie. - Dzięki temu jej nie zranimy... Ty jej nie zranisz. 
- Wolisz być nieszczęśliwa? - odpowiedział, nie do końca przekonany.  
- Będę szczęśliwa. - ucięła szybko. - Przecież z Ciebie nie zrezygnuję. - poprawiła jego włosy i złożyła krótki pocałunek na jego czole. 
- Nie rozumiem. - rzucił, zwilżając dolną wargę. 
- Będziesz miał dwie dziewczyny... To znaczy - nie do końca. - urwała zastanawiając się nad tym dłużej. - Wciągu dnia, możesz robić z moją matką co tylko chcesz, ale kiedy zegarek wskaże dwudziestą drugą będziesz mój. Tylko MÓJ. 
- To nie możliwe...To nie jest fair - względem Ciebie, względem twojej matki. 
- Przestań. - rzuciła szybko i zeszła z jego kolan. - Nie możesz wszystkiego utrudniać. - parsknęła i stanęła na przeciwko Lou. - To korzystne. Ja będę miała Cię na własność, a matka nie będzie nieszczęśliwa. 
- To chore. 
- Niekoniecznie. - przerwała mu. - Będziesz wieczorami zabierał mnie na wyścigi i będziemy się kochali, przecież nie musisz uprawiać seksu z moją mamą skoro tego nie chcesz. 
- Przestań. - wstał i przekręcił głowę na bok. - Żartujesz prawda? Powiedz, kurwa,że żartujesz.
- Czyli nie podobało Ci się to co zrobiliśmy u góry? 
- Przecież wiesz, że to nie oto chodzi. 
- Własnie, że tak. W tym wszystkim chodzi o Cibie, o mnie i o moją...
- Wróciłam! - po całym domu rozległ się wesoły głos Rosaline i chwilę później stanęła naprzeciwko kochanków. - Mam dla Was bardzo ważną wiadomość. - powiedziała i zmierzyła dwójkę spojrzeniem, po czym Louis podszedł bliżej niej i złożył pocałunek na jej policzku. Chciał pokazać Belli, że to prędzej czy później i tak będzie ją raniło. Jednak uśmiech nie zszedł z twarzy nastolatki. 
- Wyjeżdżam. - uśmiechnęła się radośnie. - Za tydzień i na tydzień! - rzuciła szczęśliwa i zaklaskała wesoło w ręce. 
- Jak to? - zapytała zmieszana Bella. 
- Gdzie? - dodał Louis. 
- Jedziemy z dziewczynami z klubu książki do Paryża! Na wielkie spotkanie! - jeszcze chwila i Rosaline zaczęła by wysoko skakać. 
- Skarbie. - Bella spojrzała w kierunku Louisa, ale dopiero do niej doszło, że On patrzył na jej matkę. 
Zmieszała się i spuściła wzrok.
- Jak to do Paryża? 
- Dostałyśmy zaproszenia! Och, jestem taka szczęśliwa Louis! - krzyknęła i mocno go przytuliła. 
- Baw się dobrze mamo. - rzuciła cicho Bella i cofnęła się o kilka kroków, po czym odwróciła się i schodami powędrowała na górę. 
- Co jej jest? - zapytała kobieta, nie odrywając wzroku od schodów. 
- Chyba tęskni za matką. - powiedział i delikatnie objął ramieniem Rosaline. - Musisz dać jej trochę czasu. 


_________________
Hejka skarby! Było 31 komm ♥ 
JESTEŚCIE NAJLEPSI ♥ 
Tak Bardzo ♥ 
Lou i Bella. 
och Tommo, który facet odmówił by takiej propozycji? 
Zastanów się. 
AHHAHAHA, JAK MYŚLICIE CO DALEJ? ^^
3o komm i NEXT ♥ 



piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 10.

Tydzień później dziewczyna siedziała w szkole na kolejnej lekcji języka angielskiego. Od weekendu dzieliły ją zaledwie dwie lekcje. Może nie było by tak źle, gdyby jedna z nich nie była  z jej 'ulubionym' nauczycielem.
- Jaka jest odpowiedź w ósmym? - szepnęła Selena szturchając Bellę w bok, tak by ta się nie wystraszyła i przypadkiem nie wydarła na pół klasy. Dziewczyna zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem i delikatnie skinęła głową. Odszukała zadanie i równie cicho podała czarnowłosej odpowiedz.
Uwielbiała język angielski i zwyczajnie bez żadnego uczenia, pisała testy najniżej na ocenę dobrą.
- A jedenaste? - zapytała ponownie a dziewczyna przewróciła oczami.
- C. - szepnęła poprawiając włosy.
- Kocham Cię. - Selena posłała dziewczynie szeroki uśmiech i zaznaczyła odpowiedź. - Oddajemy? - spojrzała na nią, a Bella pokiwała głową i obie dziewczyny wstały podchodząc do biurka pana Danielsa. Mężczyzna skinął głową wskazując miejsce w którym mają znaleźć się ich egzaminy.
- Możecie wyjść z klasy. - uśmiechnął się biorąc do ręki inne kartki. - Tylko po cichu. - przyjaciółki zabrały torby, praktycznie bezszelestnie i wyszły  klasy.
- Zgadnij co dzisiaj jest! - pisnęła Gomez gdy przekroczyły próg klasy.
- Piątek? - odpowiedziała retorycznie brunetka.
- Co wiąże się z...? - ponaglała, wywołując jeszcze większe zdołowanie u swojej koleżanki.
- Ostatnią matmą, oraz kolejną jedynką od tego dupka? - zapytała wywracając oczami i usiadła na ławce w korytarzu.
- Nie będzie tak źle, uśmiechniesz się do niego i ocenę dopuszczającą masz. - zachichotała, a brunetka uderzyła ją w bok. Czarnowłosa oburzyła się pocierając ręką obolałe miejsce. Po chwili obie wybuchnęły śmiechem. - Więc? Jedziesz dzisiaj? - Selena ściszyła głos, schylając się w stronę przyjaciółki.
- Niema mowy. - odpowiedziała bez namysłu. - Nie mam zamiaru powtarzać ubiegłego tygodnia.
- Och, przestań. - skarciła ją dziewczyna, a po całym korytarzu rozległ się dźwięk dzwonka. - Jesteś już teraz uprzedzona bardziej niż moja mama. - zrobiła pauzę odblokowując komórkę. - A uwierz mi, to nie jest normalne.
- Tak, tak. - brunetka wstała z ławki kierując się w stronę sali matematycznej. Nie miała ochoty spóźniać się na kolejne lekcje matematyki. - Chodź już. - ponagliła koleżankę i kilka minut później obie siedziały na swoich miejscach.W klasie panował chaos, wszędzie porozrzucane były papierkowe kulki a na tablicy widniał biały napis ''Miejsce na seksowny tyłeczek Horana'' i strzałka w stronę krzesła stojącego przy biurku nauczyciela. Bella wyzwała w myślach osobę która wpadła na coś tak głupiego, ale nie miała pojęcia kto to nabazgrał. Kiedy przez próg klasy przeszedł pan Horan, delikatny uśmiech wkradł się na jego usta, ale nie chciał tego pokazać.
- Witajcie. - rzucił odkładając torbę na biurko. - Wiem,że to ostatnia lekcja i nie macie sił ani ochoty na dalszą edukację, ale musimy. - odsunął krzesło i ponownie spojrzał na biały napis. - Naprawdę cieszę się,że podoba Wam się mój tyłek, ale czy ktoś może to zmazać? - Bella za plecami usłyszała kilka obelg Connora oraz innych chłopaków skierowanych w stronę blondyna i cicho zachichotała. Nikt do zmazania zabawnego napisu się nie zgłosił, co w tym wypadku równało by się z tym, że to on jest autorem tego dzieła.
- Panna Braun? - Bella usłyszała głos który przesączony był irlandzkim akcentem i już wiedziała co się kroi. - Mogłabyś? - zapytał posyłając jej delikatny uśmiech.
- Nie napisałam tego. - odburknęła, a nauczyciel zmierzwił dłonią włosy.
- Wiem to, znam twoje pismo.
- Więc dlaczego ja mam to zmazać? - jęknęła wysilając się na uśmiech.
- Ponieważ Cię proszę? - chłopak odpowiedział pytaniem na pytanie, a z racji tego, że był piątek oraz siódma godzina lekcyjna dziewczyna zrezygnowana wstała od ławki i poszła zmazać tablicę. Blondyn posłał jej szeroki uśmiech i skupił się na swojej pracy.
- Sprawdziłem ostatnie sprawdziany. - powiedział a brunetka upuściła gąbkę którą właśnie zmazywała napis, co nie uszło uwadze blondyna.  - I nie, nie jestem z Was dumny. - zmierzył klasę przenikliwym spojrzeniem. - Ostatnia ławka piszecie poprawkę. - zwrócił się do Connora i jego towarzysza. - Wasze testy nie różniły się ani jednym słowem. - wytłumaczył. - Więc wedle waszego życzenia, nie różnią się też ilością błędów oraz oceną. - podszedł do ich ławki i wręczył im testy.
- Brawo Seleno. - uśmiechnął się i oddał dziewczynie kartkę. - Mam nadzieję,że to dopiero początek.
Czarnowłosa uśmiechnęła się i zaczęła piszczeć widząc ocenę bardzo dobrą na swoim teście. Dwa dni wcześniej nie mogła pomóc Belli, ponieważ nauczyciel rozsadził je i dał inne grupy, co tylko utwierdziło brunetkę w tym, że jej nienawidzi. Ze wzajemnością. Rozdał wszystkie testy i zaczął kierować się w stronę dziewczyny.
- Przykro mi? Bello, musisz wziąć się do pracy. - powiedział i wręczył dziewczynie kolejny, oblany test. - Zostań po lekcji, musimy coś uzgodnić. - brunetka skinęła niechętnie głową i udała się do ławki. Chciało jej się płakać ponieważ, to kolejna ocena niedostateczna co równie dobrze równa się z uziemieniem. Złamała też umowę z Louisem, który nie będzie z tego dumny. Kiedy dzwonek zadzwonił dziewczyna ociężale się spakowała i niechętnie podeszła do biurka.
- Świetnie. - powiedział kiedy dziewczyna usiadła na przeciwko niego, a reszta klasy opuściła salę. - Chcę Ci powiedzieć, że po raz kolejny mnie zwiodłaś. - skarcił brunetkę i łącząc swoje dłonie na biurku skupił całą uwagę na dziewczynie. - Co masz na swoją obronę?
- Cholera. - przeklęła głośno. - Uczyłam się. Naprawdę się uczyłam - musi mi pan wierzyć. - spojrzała na niego błagalnie a chłopak posłał jej blady uśmiech.
- Cóż, ja mogę ci wierzyć ale życia nie dasz rady przejść na ''ładne oczy''. - zrobił cudzysłów w powietrzu i poprawił włosy. - Tyle razy dawałem Ci szansę. - otworzył dziennik i wskazał na rząd niedostatecznych ocen przy jej nazwisku. - Obiecałaś mi, że weźmiesz się do pracy. - powiedział ale Bella się nie odezwała. - Chcę Ci powiedzieć,że jestem zmuszony poinformować Twojego ojca.
- Nie ma pan prawa! Nie znowu. - ściszyła swój głos, ponownie siadając na krześle. - Jak to mojego ojca? - spojrzała na Niego, ale ten nie wyrażał żadnych uczuć.Chyba nie nazwał tak Louisa.
- Twojego opiekuna. Prosił mnie więc jestem do tego zmuszony.
- Co takiego? Louis prosił pana,żeby pan na bieżąco go informował o moich ocenach? - zapytała a torba opadła na ziemię.
- Właśnie tak. - odpowiedział bez ogródek. - Taka jest moja praca, lecz jeżeli chcesz mogę poinformować  o tym Twoją matkę.
- Nie! - krzyknęła szybko. - Poprawię się! - powiedziała łapiąc nauczyciela za dłoń leżącą na biurku.- Musi mi pan wierzyć!
- Przykro mi Bello, jest już za późno. - dziewczyna zabrała dłoń i wstała z krzesła.
- Bardzo dziękuję. - odburknęła głosem przesączonym sarkazmem. Odwróciła się i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. - Nidy Cię nie lubiłam. - burknęła pod nosem jednak na tyle głośno, że nauczyciel ją usłyszał.
- A ja wręcz przeciwnie. - odpowiedział z uśmiechem, jednak brunetka już opuściła salę.

***

Dziewczyna weszła do domu i z całych sił trzasnęła drzwiami. Usłyszała głos matki i pokierowała się w stronę salonu. Na kanapie siedział Louis z Rosaline na kolanach. Brunetka zmierzyła ich wzrokiem a następnie przeniosła go na otworzoną butelkę czerwonego wina. 
- Skarbie stało się coś? - zapytała matka nie zmieniając pozycji. 
- Nie. - odwróciła się i już miała wychodzić, kiedy rozmyśliła się. - Właściwie to tak. - zmierzyła Tomlinsona morderczym spojrzeniem. - Dostałam jedynkę z matematyki. - Burknęła. - I chcę, żebyś do cholery zajął się swoimi własnymi sprawami. - obdarowała Louisa śmiertelnym spojrzeniem którę chwilę później przeniosła na swoją matkę. - A Ty skup się na wybieraniu swoich partnerów.- docięła i zginęła w głębi domu, pozostawiając domowników w kompletnym osłupieniu. 
Rzuciła się na łóżko w swoim pokoju i biorąc laptopa, zaczęła serfować po internecie. Około dwie godziny później, usłyszała pukanie do drzwi. 
- Czego? - syknęła, kiedy drzwi zaczęły się otwierać. 
- Mogę wejść? - w progu  stanął  Louis trzymając kubek z herbatą w ręku. 
- Nie. - odpowiedziała jednak ten wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. 
- Wyjdź stąd. - rozkazała. - Mam cholerną ochotę na Ciebie nakrzyczeć,a nie chcę robić scen przy matce. - rzuciła odkładając komputer. 
- Rosaline wyszła. - spojrzał na nią. - Jak co piątek zresztą. - dokończył a brunetka przewróciła oczami. - Więc co takiego zrobiłem? 
- Ty naprawdę nie wiesz? - roześmiała się i wstała z łóżka podchodząc do szafy i szukając w nim ciepłego swetra. 
- Oświeć mnie. 
- Nie będę Cię kurwa oświecać! - skarciła go. - Jesteś popierdolony!
- Och,naprawdę? 
- Tak, cholera, naprawdę! Wtrącasz się w moje sprawy chociaż nie masz, pieprzonego prawa! - krzyknęła a Louis zmierzył ją spojrzeniem. Miała na sobie spodenki od piżamy i gruby sweter. - Jesteś chory! Mówisz mi, że mnie kochasz a obściskujesz się tam z moją matką! - dokończyła wymachując dłońmi w powietrzu. 
- Jesteś zazdrosna? - zapytał a dziewczyna opadła na łóżko.
Oczywiście,że nie. 
TAK!
- Chyba uderzyłeś się w głowę. - skomentowała szybko. 
- Ach czyli ten Twój humorek to przez tę jedynkę? Jakoś nie mogę uwierzyć. 
- Jesteś taki popieprzony. 
- Przestań przeklinać. - skarcił ją. 
- Będę kurwa robiła wszystkie pieprzone rzeczy, jakie mi się do cholery będą podobały! - krzyknęła, wyrzucając z siebie przekleństwa jak wyuczony na pamięć wierszyk. 
- Jesteś taka piękna. - podszedł bliżej i ukucnął przy łóżku, naprzeciwko Belli. Rękoma dotykał jej kolan. 
Dupek.
- Przestań. - powiedziała od razu, ale wszystkie negatywne emocje jakby uleciały? Wstała a brunet zrobił to co Ona. 
- Nauczę Cię. - powiedział robiąc krok w przód. Spojrzał na nią z góry, ponieważ był od niej o pół głowy wyższy. 
- Czego? - zapytała. 
- Czego  tylko będziesz chciała. - splótł ich ręce i delikatnie zbliżył twarz w jej kierunku, muskając przy tym usta Belli. Dziewczyna odwzajemniła pieszczotę, panicznie tego potrzebując. - Począwszy od chemii - zaczął składając pocałunki na szyi dziewczyny i odgarniając jej grube włosy. Ta usiadła na łóżku chwilę później na nim leżąc. Louis zawisnął nad nią, szybko łącząc ich usta. Jego grzywka opadła łaskocząc przy tym dziewczynę. - Kończąc na matematyce. - cały pokój wypełnił śmiech dziewczyny, po czym przyciągnęła go bliżej ponownie złączając ich usta w pocałunku.

___________

Awww ♥ 
Co jak Co, ale takiego Louisa to ja lubię :D 
HAHAHA
BYŁO 30 KOMENTARZY! 
JESTEŚCIE NAJLEPSI TAK BARDZO. 
♥ ♥ ♥ ♥ 
KOCHAM! :*:*:*:*
+ MAM DLA WAS NOWEGO BLOGA - 
O ZŁYM ^^ ♥  HORANIE :) JEŻELI CHCECIE MOŻECIE JUŻ
 DODAWAĆ SIĘ DO OBSERWATORÓW.
WIĘC - 
30 KOMM - NEXT. 
a muszę Wam powiedzieć, że w następnym rozdziale będzie kolejna ''umowa'',
mniej więcej najważniejsza w całej ich historii. :) 
Kocham i miłego weekendu! ♥ 





sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 9.

Bella spuściła wzrok, układając w swojej głowie każde pojedyncze słowo Louisa. Chłopak złapał ją za rękę, próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Nie zrobiłeś tego. - powiedziała podnosząc na niego wzrok. - Przecież kochasz moją mamę. - dokończyła a Tomlinson posłał jej delikatny uśmiech.
- Tak naprawdę nigdy nie byłem zakochany. - odpowiedział a dziewczyna szybko cofnęła swoją rękę.- Nie umiem kochać. - rzucił uruchamiając silnik.Brunetka nie odpowiedziała. Zapięła pasy i skupiła całą uwagę na widokach za szybą. Kiedy samochód się zatrzymał i dziewczyna chciała wysiąść Louis złapał ją za rękę.
- Daj mi czas. - powiedziała poprawiając swoje włosy. Chłopak zmierzył ją wzrokiem i delikatnie puścił.
- Nie. - opowiedział szybko. - Jeżeli teraz powiesz mi,że nic do mnie nie czujesz - dam Ci spokój. - spojrzał na nią, a brunetka delikatnie się wzdrygnęła. Zabrała rękę i szybko spuściła głowę.
- Nie mogę Ci tego powiedzieć. - rzuciła i odwracając się na pięcie zniknęła w głębi domu.

***
Dziewczyna przebrała się w luźne ubrania i biorąc ze sobą laptopa usiadła na łóżku. Serfowała po sieci kilka minut, dopóki dźwięk telefonu jej nie przerwał. 
- Słucham? - zapytała przykładając komórkę do ucha. 
- To ja. - szepnęła Selena. 
- Wszystko w porządku? - zamknęła komputer i całą swoją uwagę zwróciła na głos po drugiej stronie. - Gdzie jesteś? - syknęła, kiedy przyjaciółka nie odpowiedziała. 
- Jestem z Harrym. - powiedziała dość pewnie Selena. - Dzwonię do Ciebie żeby Ci powiedzieć, że śpię u Ciebie. - roześmiała się głośno. 
- Kiedy będziesz? - zapytała szybko.
- Przestań. - zaśmiała się jeszcze bardziej. - Przecież nie o to mi chodziło. - skarciła ją. - Jeżeli moja mama zadzwoni, jestem u Ciebie i akurat śpię. - wytłumaczyła szybko i wzięła głęboki oddech. 
Zdezorientowana Bella już miała coś powiedzieć, ale przyjaciółka znowu jej przerwała.
- Też Cię kocham! - krzyknęła radośnie i rozłączyła się. Brunetka spojrzała na czarny ekran i schowała telefon do tylnej kieszeni spodni. Zeszła na dół i ruszyła w stronę kuchni. 
- Gdzie Louis? - zapytała kiedy spostrzegła mamę stojącą przy kuchennej wysepce. 
- Pojechał do sklepu. - uśmiechnęła się. - Powinien zaraz wrócić. 
- Okej. - burknęła i zajęła miejsce na przeciwko rodzicielki. 
- Zaakceptowałaś go? - Rosaline posłała córce uśmiech - wymuszony uśmiech. 
- Taa, myślę, że tak. - rzuciła i ucinając temat wstała by nalać sobie soku pomarańczowego. 
- Idę dziś z koleżankami na kawę. - powiedziała, kiedy dziewczyna sięgnęła szklankę z górnej szafki. Bella odwróciła się w jej stronę i skinęła głową. 
- Fajnie. - upiła łyk soku nie spuszczając wzroku ze swojej mamy. - Jakaś specjalna okazja? - zapytała, chociaż niespecjalnie ją to interesowało. 
- Nie. - spuściła wzrok. - Zwykła kawa. - powiedziała a brunetka uśmiechnęła się. 
Żyła z matką od tylu lat, że wiedziała że coś jest nie tak. 
- Okłamujesz mnie? - zapytała szybko.
- Skarbie. - Rosaline podeszła i mocno przytuliła swoją córkę. - Wiesz,że nie mam przed Tobą tajemnic. 
- Tak. - uśmiechnęła się. - Przepraszam. 
Nagle w kieszeni nastolatki zadzwonił telefon. Wyciągnęła go i szybko przycisnęła do ucha. 
- Tak? - zapytała stanowczo. 
- Dzień Dobry, Isabello. - usłyszała po drugiej stronie słuchawki. - Z tej strony Anee Gomez. 
- Och... - szepnęła szybko kierując się w stronę schodów. - Mama Seleny.
- Tak, podobno śpi u Ciebie. Muszę z Nią pilnie porozmawiać, a Ona nie odbiera telefonu. - wytłumaczyła, a dziewczyna uderzyła się w czoło. 
Myśl, myśl, myśl. 
- Onaa, ś-śpi. - zająkała się, mrużąc oczy z zażenowania,iż kolejny raz musi okłamywać mamę Seleny. 
- Mogłabyś ją obudzić? To pilne. 
- Tak jasne. - przygryzła wargę ze zdenerwowania. - Tylko, że Ona zasnęła dosłownie kilka minut temu. 
- Rozumiem, ale to naprawdę bardzo ważne. 
- W takim razie musi mi pani dać pięć minut. - szepnęła. - Dobrze? 
- Zgadzam się. - odpowiedziała bez zastanowienia. - Pośpiesz się. 
- Oczywiście. - Bella przerwała połączenie i wzięła głęboki oddech. 
Co teraz? 
Szybko założyła tenisówki i z biegła na dół. 
- Mamo! - krzyknęła mijając w korytarzu Louisa. - Musisz mnie gdzieś zawieźć. Szybko! - krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze. Matka zmierzyła ją wzrokiem, przerywając nakładanie tuszu na rzęsy. 
- Skarbie zaraz wychodzę. - odpowiedziała jej, a Bella była już w trakcie wybierania numeru do Seleny. 
- Proszę! Musisz mi pomóc! - krzyknęła jednocześnie dodzwaniając się do przyjaciółki. - Gdzie jesteś? Twoja mama Cię szuka. - zaczęła panikować, ponieważ zostały jej jakieś trzy minuty. 
- W parku. - odpowiedziała leniwie. - Czego Ona znowu chce? 
- Szczerze? To mam to w dupie. - rzuciła, a po chwili zmierzyła się z przenikliwym wzrokiem Rosaline. - Zaraz tam będę. 
- Och, okej. - syknęła i rozłączyła się. 
- Mamo! 
- Bella!
- Musisz mnie tam zawieźć!
- Co się dzieje? - spojrzała na nią i znowu zaczęła nakładać makijaż. 
- Zostały mi  trzy minuty.
- Na co? - Bella wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Dlaczego rodzice tacy są? 
- Zwiozę ją. - odezwał się Louis wchodząc do kuchni. Rosaline popatrzyła na swojego chłopaka i posłała mu wdzięczny uśmiech. 
- Świetnie! Szybko! - ponagliła, a on podszedł do jej matki by zostawić całusa na jej policzku. 
- Baw się dobrze. - rzucił i zabierając kluczyki z szafki ruszył za swoją pasierbicą. 


***

Dziewczyna powiedziała Louisowi, że w zaledwie dwie minuty musi znaleźć się w parku. 
Powiedziała to Louisowi - człowiekowi który się ściga. W sumie,  nie mogła trafić lepiej. Brunetka otworzyła szeroko oczy, kiedy licznik w samochodzie wskazywał nienormalne cyfry. 
W mgnieniu oka znalazła się w parku. Wybiegła na zewnątrz odnajdując przyjaciółkę. 
- Selena! - krzyknęła,pomachała do niej dłonią i szybko znalazła się obok niej. - Nie wiem co kombinujesz - przerwała mierząc się ze spojrzeniem Harrego - Ale nie chcę brać w tym udziału. - telefon dziewczyny rozbrzmiał a przyjaciółka przytknęła go do ucha. 
- Słucham? - powiedziała i kawałek się oddaliła. 
- Mów ciszej! - szepnęła dość głośno. - Przecież dopiero wstałaś. - skarciła ją a reszta towarzystwa zaczęła chichotać. 
Dziewczyna spojrzała w stronę Louisa i delikatnie się uśmiechnęła. 
- Dzięki za pomoc. - powiedziała a On odpowiedział jej tym samym. 
- Polecam się na przyszłość. - rzucił ściskając dłoń Harrego. Po chwili dołączyła do nich Selena. 
- Muszę wracać. - przewróciła oczami. - Mój brat się rozchorował. - przeklęła po cichu i poprawiła włosy. 
- Odwieziemy Cię. - zaproponował Louis a Bella spojrzała w jego kierunku. 
- Ja ją zawiozę. - przerwał Harry łapiąc czarnowłosą za rękę. 
- Dzięki. - powiedziała Selena i mocno przytuliła brunetkę. - Jestem Ci dłużna. - szepnęła. 
- Jak zawsze. - odpowiedziała Bella i razem z Louisem zaczęła kierować się w stronę samochodu. 
Szli w ciszy dopóki Louis nie zdecydował się jej przerwać. 
- Masz ochotę na spacer? - zapytał odwracając się w stronę dziewczyny. Bella spojrzała w jego oczy i delikatnie pokiwała przecząco głową. 
- Zimno mi. - powiedziała pocierając ramiona które pokryła gęsia skórka. Tomlinson ściągnął marynarkę zostając w samym T-shircie i podał ją dziewczynie. Brunetka zastanawiała się chwilę czy ją ubrać, czy odmówić. Jednak wzięła ubranie. Ruszyli w stronę jednej z ławek. Kiedy dotarli na miejsce Bella całą swoją uwagę skierowała na plac zabaw który znajdował się niedaleko. 
- Zastanawia mnie tylko jedno. - przerwała ciszę odwracając się w  stronę Louisa. - Powiedziałeś , że się we mnie zakochałeś. - szepnęła jakby bojąc się, ze ktoś może usłyszeć. Tomlinson skinął głową, a brunetka zaczęła mówić dalej. - Powiedziałeś też, że nigdy nie byłeś zakochany. - dokończyła a Louis ponownie skinął głową. 
- Zgadza się. - odpowiedział zamykając w swojej dłoni, ręce dziewczyny. - Poczułem to pierwszy raz, kiedy spojrzałem w Twoje oczy. - pogładził ją po policzku. - Nadal pamiętam kiedy się w Tobie zakochałem. 



________________________

Hejka! ♥ 
Przepraszam,że dopiero dzisiaj ale jak na złość się rozchorowałam :(
Złapał mnie jakiś wirus i leżałam w łóżku. 
-,- 
DZIĘKUJĘ ZA 27 KOMENTARZY!  :*:*:* 
Jesteście kochani!
30 komm - NEXT :) 
Rozdział jest już gotowy :>
Podoba Wam się taki Lou? ^^ 






piątek, 24 października 2014

Rozdział 8.

- Otwórzcie okna, trzeba wpuścić tu trochę świeżego powietrza. - powiedział pan Horan gdy tylko przekroczył próg sali. Dwóch chłopaków siedzących z tyłu podniosło się ze swoich krzeseł, by zrobić to co powiedział Niall. Bella kończyła spisywać zadanie z matematyki a w całej klasie panował szmer. Jedna dziewczyna siedziała na ławce rozmawiając z innymi, druga wycierała tablicę mrugając w stronę koleżanki, po czym tamta zaczęła chichotać. Jeszcze inna patrzyła na tyłek swojego nauczyciela, świetnie się przy tym bawiąc. Niestety Belli nie było do śmiechu. Cała sprawa z Louisem martwiła ją bardzo. Nie znała powodów jego wyjazdu, ale wiedziała jedno - wydarzyło się coś złego. - Zajmijcie swoje miejsca. - powiedział Niall i wszyscy jakby od niechcenia, zaczęli podążać w wyznaczonym kierunku. Bella podniosła głowę, posyłając grymas w stronę Seleny.
Przyjaciółka bardzo dobrze wiedziała,że coś się stało.
- Wszystko okej? - mruknęła, nie odrywając wzroku od tablicy.
- Myślę,że tak. - skinęła głową, otwierając podręcznik.
- Dzisiaj zajmiemy się powtórzeniem wyrażeń algebraicznych. - zarządził Horan, a wszyscy po wydobyciu z siebie zniechęconego jęku zapisali temat. - Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość.
W przyszłym tygodniu odbędzie się wycieczka. - ledwo skończył mówić a blondynka z końca sali uniosła rękę.
- Dokąd? - zapytała a całą salę wypełniły śmiechy.
- Jeżeli dasz mi dokończyć, to wszystkiego się dowiesz. - skomentował Niall, a dziewczyna spuściła wzrok. Chłopak wyjął z torby jakąś kartkę i już miał zacząć mówić, ale ponownie ktoś inny zabrał głos.
- Jaki będzie koszt? - zapytała brunetka z przodu, na co ten bezradnie westchnął.
- Dacie mi dojść do słowa? Wszystkiego się dowiecie, po prostu - zamilczcie.
- Jedziemy na noc? - odezwał się Connor wytrącając Nialla  z równowagi.
- Po prostu się zamknijcie! - zarządził uderzając dłonią o biurko, tak, że dwie pierwsze ławki podskoczyły. - Jeżeli ktoś jeszcze mi przerwie, zamykam ten temat! - uniósł się, a po całej sali rozeszło się pukanie do drzwi. Do środka weszła sekretarka szkoły z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Czy wszystko dobrze? - zapytała na co Niall skinął głową i zmierzwił dłonią włosy. - Dobrze. - rzuciła i odwróciła się twarzą do klasy. - Isabella Braun? - powiedziała, na co pan Horan momentalnie złapał kontakt wzrokowy ze swoją uczennicą. Bella wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia o co chodzi.
- Tutaj. - odezwała się unosząc prawą rękę do góry.
- Świetnie, spakuj się i chodź ze mną.
- Co takiego? - zapytała zdziwiona, ale zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Twój tata jest tutaj. - żołądek dziewczyny wykręcił się o 360 stopni co najmniej trzy razy.
- Mój tata? - powtórzyła a sekretarka energicznie skinęła głową.
- Ten przystojniak tutaj jest? - usłyszała za sobą chichot koleżanek, a Louis jak na zawołanie pojawił się w klasie.
- Chciałbym zwolnić Bellę, mogę? - zapytał, posyłając uśmiech nauczycielowi.
- Dzień dobry panie Tomlinson! - krzyknęła dziewczyna z tyłu zwracając uwagę Louisa.
- Cześć. - odpowiedział z uśmiechem wypatrując blondynkę siedzącą na końcu sali.
- Rozmawiamy o wycieczce, jest pan pewny,że to nie może zaczekać? - przerwał Niall, lustrując Louisa.
- Przekażę jej wszystko. - odezwała się Selena posyłając uśmiech w stronę przyjaciółki.
- W takim razie świetnie. - rzucił Horan i wyjął z torby jeszcze kilka innych kartek.

***

Bella wsiadła do samochodu zamykając za sobą drzwi. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Zapięła pas i skrzyżowała ręce na piersi. 
- Możesz być na mnie zła... - zaczął ale dziewczyna odwróciła się w przeciwnym kierunku. - I mnie nienawidzić, ale musiałem wyjechać. 
- Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Zawieź mnie do domu. - powiedziała poważnie nie odwracając się w stronę bruneta. 
- Bello posłuchaj mnie.
- Nie! To Ty mnie posłuchaj. Nie wiem kim jesteś i czego do cholery ode mnie chcesz,ale mi się to nie podoba! W piątek mówisz mi jakieś pieprzone rzeczy o byciu Twoją dziewczyną i innych gównach, a następnego dnia jestem w domu. Nie wiem jak, nie wiem kiedy i nie wiem dzięki komu. - brunetka wzięła oddech odpinając pas i całym swoim ciałem przekręcając się w stronę Louisa - Robisz mi jakiś pieprzony żart który nikogo kurwa nie śmieszy! 
- Musiałem wyjechać...
- Co dla Ciebie znaczy ''musiałem''? Więcej pieniędzy, innych dziwek czy wypasioną furę? - zapytała, poprawiając opadające włosy. Nie wiedziała co mówi, w tym momencie wyrzucała z siebie wszystko to, co od trzech dni gromadziło się w środku. - Za kogo Ty się uważasz!? - wyrzuciła ręce w powietrze chwilę później włączając radio. Pod głosiła je na cały regulator, co Tomlinson chwilę później przerwał. 
- Patrz jak do Ciebie mówię. - prychnęła, ale spojrzała w jego kierunku. - Musiałem wyjechać dla Twojego dobra. - zamknęła oczy i z rozbawieniem pokiwała głową. 
- Takie bajeczki to Ty możesz mojej mamusi wciskać. -  zaśmiała się, a coś w jej brzuchu zrobiło fikołka. 
- Popatrz na mnie. - bezradnie zerknęła w jego kierunku chwilę później odwracając spojrzenie. - Powiedź mi,że nie pamiętasz zupełnie niczego z piątku. - Brunetka spuściła głowę zastanawiając się nad pytaniem Louisa. 
- Pamiętam... do czasu. - przerwała. - Mieliśmy umowę, byłam z Tobą a potem... - chłopak złapał jej twarz w dłonie i namiętnie wpił się w jej wargi. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, gładząc jego włosy. Kiedy przerwali czułość, Bella spojrzała w  niebieskie oczy nie wierząc, w to co właśnie się wydarzyło. Wzięła głęboki oddech delikatnie oddalając się od chłopaka. 
- Czy my... w piątek - powiedziała, czując, że już kiedyś dane jej było posmakować jego ust. - Pamiętam. - powiedziała a chłopak delikatnie skinął głową. - Dlaczego wyjechałeś? - zapytała, opuszkami palców bawiąc się rękawami kremowego swetra. 
- Nie mogę Ci tego powiedzieć, musisz mnie zrozumieć. 
- Chcę wiedzieć!
- Kiedyś  się dowiesz. 
- I znowu. Co dla Ciebie znaczy ''kiedyś''? - krzyknęła robiąc cudzysłów w powietrzu. - Masz mnie za kretynkę? Wiem, że ja też zawiniłam i nie jestem pewna czy da się to jakoś odplątać, ale spróbujmy. - zaproponowała przygryzając dolną wargę. 
- Jeżeli tylko zechcesz...
- Tu nie chodzi o to kto czego chce. - skarciła go. - Wiem, że dajesz mojej matce szczęście i nie chcę tego burzyć. 
- Nic nie rozumiesz! 
- Więc mnie oświeć! - krzyknęła otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz. Louis z całej siły uderzył płaską ręką w kierownice. 
- Wejdź do środka. - powiedział spokojnie wychodząc na zewnątrz. 
- Nigdzie z Tobą nie jadę. - prychnęła. - Nie - dopóki wszystkiego mi nie wytłumaczysz. 
- Porozmawiamy w domu. - zaproponował stając przy dziewczynie i otwierając jej drzwi. 
- Jesteś głuchy? - zapytała retorycznie. - Nigdzie się nie ruszam. - dokończyła zamykając je z powrotem. Louis spuścił głowę i z niedowierzaniem zaczął się śmiać. 
- Złamałem naszą umowę. - powiedział opierając się o samochód i wyczekując reakcji dziewczyny. 
- Którą? - zapytała zdając sobie sprawę z tego, jak wiele tajemnic łączy ją z Louisem. 
- Piątkową. 
- O cholera. - przeklęła głośno. - Ty świnio! Chodzi o tą rudą dziwkę prawda!? Widziałam jak kręci się wokół Ciebie. - ucięła wchodząc do samochodu i ponownie zatrzaskując za sobą drzwi. Louis wziął głęboki oddech i także zajął miejsce w aucie.
- Pamiętasz naszą umowę? - zapytał poprawiając swoje włosy. - Pamiętasz ją dokładnie?
- Jasne. - prychnęła. - Nie miałeś zainteresować się żadną dziewczyną tamtego wieczoru. - wzięła głęboki oddech. - Żadną. 
- I własnie tutaj tkwi problem. - brunetka spojrzała w jego kierunku oczekując odpowiedzi. - Bo prawdopodobnie się w Tobie zakochałem. 


_______________
GAME OVER. 
Lou Ty DRANIU ^^ ♥ 
HAHAHAH KOCHAM GO TAKIEGO ''DOJRZAŁEGO'' XD
USTALMY
 25 KOMM - NEXT :)
ROZDZIAŁ JEST JUŻ NAPISANY WIĘC RESZTA ZALEŻY OD WAS :)
MIŁEGO WEEKENDU. 




poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 7.

Bella po raz kolejny rzuciła okiem na odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się do siebie i sięgnęła z szafki tusz do rzęs, który nałożyła. Wzięła torebkę a następnie zapakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
- Bella, no dalej! - usłyszała z dołu głos Louisa i zabierając przedmioty zbiegła na dół. - Powinniśmy już jechać. - skarcił ją.
- Możesz być ciszej? - zapytała. - Przecież mama może Cię usłyszeć. - spojrzał na nią i w momencie uśmiech pojawił się na jego twarzy. Zmierzwił swoje włosy i odwrócił się by zabrać kluczyki z komody. Brunetka posłała mu zdezorientowane spojrzenie a ten zatrzymał się na przeciwko i szybkim ruchem języka, zwilżył usta.
- Twoja mama jest na jakimś babskim wieczorze. - uśmiechnął się. - Nie ma jej od pół godziny. - dokończył a brunetka uderzyła się w głowę. No tak, przecież wspominała jej o tym kilkakrotnie.
- No tak. - spuściła głowę i poprawiła kosmyk opadających włosów. - Idziemy? - zapytała a Louis tylko skinął głową i razem udali się do garażu.
- Od dawna tu stoi? - Bella otworzyła usta na widok czarno-zielonego ścigacza. Tak to  prawda. Ostatnio była tu z dwa - trzy lata temu. Od śmierci ojca, nie chciała widzieć skasowanego samochodu, który wkrótce później został usunięty. Jednak wspomnień nie da się wymazać.
- Nie. - uśmiechnął się na zmieszaną minę brunetki. - Uzgodniłem z Twoją mamą,że zabieram tutaj jego i Stevena.
- Stevena? - powtórzyła.
- Samochód. - zachichotała i delikatnie odgarnęła włosy do tyłu. Louis poprawił jeansową kurtkę i podał dziewczynie kask. - Załóż go. -  zaoferował, a dziewczyna zabrała od niego przedmiot.
- Dlaczego nie dostanę czarnego? - droczyła się z nim doprowadzając go do śmiechu.
- Ponieważ moja droga - zmierzwił dłonią włosy. - Czarny był moim pierwszym.
Brunetka uśmiechnęła się i nałożyła na głowę zielony kask.

***
Kiedy dojechali na miejsce, wokół było już mnóstwo ludzi. Bella w tłumie odszukała wzrokiem przyjaciółkę i  od razu pomachała jej ręką.
- Tam stoi Sel. -poinformowała Louisa, a ten skinął głową. Już miała się odwrócić, ale brunet złapał ją za nadgarstek.
- Zaczekaj. - powiedział i nerwowo przygryzł wargę.
- Tak? - zapytała, a Louis posłał jej blady uśmiech.
- Lepiej będzie jeżeli będziesz podawała się za,uhh - moją dziewczynę.
- Co? - zapytała, myśląc, że najzwyczajniej w świecie się przesłyszała.
- Zaufaj mi. - ponaglił rozglądając się wokół. - Jest tu mnóstwo nieodpowiednich ludzi. - skrytykował próbując przekonać ją do własnego zdania. - Nie chcę by wydarzyła Ci się krzywda. - dokończył a brunetka próbowała ułożyć to wszystko w swojej głowie. Następnie skinęła głową i posłała uśmiech w stronę bruneta.
- Zgadzam się. - zwilżyła dolną wargę. - Pod jednym warunkiem. - założyła ręce na piersi, a Louis posłał jej szeroki uśmiech. Dokładnie takiej reakcji się spodziewał. - Dzisiejszego wieczoru nie zainteresujesz się żadną dziewczyną. - zaproponowała, a Tomlinson podał jej dłoń.
- Żadną. - odwzajemniła gest i ruszyła w kierunku Seleny.

***

Około pół godziny później na linii startu ustawiło się kilkanaście motorów. Znalazł się tam Harry i chłopak z którym Bella jechała tydzień temu. Louisa nie było. Nigdzie. Przeleciała wzrokiem wszystkich naokoło, jednak osoby której szukała nie było. 
- Daj mi znak, jeśli zobaczysz Lou. - powiedziała do przyjaciółki, a ta cicho zachichotała. 
- Lou? - powtórzyła i spojrzała na zdezorientowaną brunetkę. - Pragnę Ci przypomnieć, że to Twój ojczym. - uświadomiła ją. - Znasz zasady. 
- Przestań. - urwała szybko. - Wiesz dobrze,że się w Nim nie zakocham. - wyjęła telefon w celu wpisania numeru Louisa. - Poza tym, nie uzgadnialiśmy naszych zasad z moją matką. - skrytykowała przyjaciółkę, za jej lekkomyślne osądzenie. 
- Tak, ale...
- Bello. - usłyszała za sobą wysoki głos Louisa. Odwróciła się i zmierzyła ojczyma wzrokiem. Wyglądał okropnie. Z jego wargi sączyła się krew. a na  ciele pojawiło się kilka siniaków. Jego oko przybrało fioletową ramkę.
- Wszędzie Cię szukałam... - wydukała nie mogąc oderwać oczu od sączącej się krwi.
- Chcę, byś wzięła ze mną udział w wyścigu. - powiedział, a dziewczyna skinęła głową i zostając w stanie osłupienia, zajęła miejsce na motorze.

***
Kiedy dwa dni później przekroczyła próg szkoły, ledwo trzymała się na nogach. Czuła,że w każdej chwili może zasnąć - chociażby na stojąco. Gdy w piątek po wygranym wyścigu udała się z innymi ludźmi do baru, gdzie prawdopodobnie spędziła większość nocy, wróciła do domu. Tam, jej matka domagała się wyjaśnień. Louisa nie było  od soboty wieczorem, wyjechał na jakieś ''służbowe'' spotkanie. Brunetka wiedziała,że w jej życiu wydarzyło się coś nieodpowiedniego. 
Tamtej nocy widziała Louisa poobijanego i bez najmniejszych chęci do życia. Wyglądał okropnie, a Ona zamiast zapytać go o stan zdrowia - zignorowała to, sądząc,że to nie jest jej problem. 

- Isabello! Domagam się wyjaśnień! - usłyszała, kiedy zabierała torbę z krzesła w kuchni. 
- Co mam Ci wyjaśniać!?- krzyknęła równie głośno, będąc zmęczoną wywiadem matki. - Mam dość tej całodobowej, cholernej opieki! - dokończyła i przeczesując dłonią włosy,podeszła do stołu by upić łyk soku. Nabrała powietrza wiedząc, że ta rozmowa nie dobiegła jeszcze do końca. 
- Nie odwracaj się jeśli do Ciebie mówię! - skarciła ją równie wycieńczona matka. - Wychodzisz w piątek wieczorem, Bóg wie gdzie i wracasz następnego ranka zalana w trupa! Przecież ty ledwo trzymałaś się na nogach! - Rosaline wyrzuciła ręce w powietrze, nie dowierzając w słowa własnej córki. 
- Mam 16 lat! - zbuntowana brunetka nie dawała za wygraną. 
- To jest Twój argument? - Bella skinęła głową, a jej matka się zaśmiała. - Cóż jest równie beznadziejny co twoje zachowanie. - podsumowała, a Bella przeklęła pod nosem i wybiegła z domu.
- Idiotka.  

Dziewczyna zabrała książki i ruszyła w stronę sali matematycznej. Kciukiem otarła policzek, czując spływającą po nim łzę. 
- Bella? - uniosła wzrok kiedy poczuła, że przez przypadek na kogoś wpadła. - Co Ci jest? - Connor złapał za podbródek brunetki, unosząc go ku górze,jednak ta szybko odtrąciła jego rękę. - Płakałaś? - zapytał a dziewczyna zrobiła krok w tył, patrząc wrednie w jego kierunku.
- Odwal się, okej? - i nie oczekując odpowiedzi udała się w stronę klasy. Była pewna,że to dopiero początek jej męczarni. Do końca lekcji zostało siedem godzin w tym dwie z panem Horan, nie mogło być gorzej. 
- Uhg, nienawidzę poniedziałków! - krzyknęła i usłyszała za sobą cichy śmiech przyjaciółki. 
- Ja też. - odwróciła się a Selena szybko przytuliła przyjaciółkę. 
- Gdzie byłaś? - zapytała zakładając kosmyk włosów za ucho. 
- Prawdopodobnie przeżywałam najpiękniejszy weekend w życiu. - skomentowała rozmyślając nad dwoma dniami spędzonymi w towarzystwie swojego chłopaka. - A co z Tobą? - czarnowłosa posłała dziewczynie wyczekujące spojrzenie. 
- Pomijając fakt, że w piątek po wyścigu udałam się na imprezę z której kompletnie nic nie pamiętam i to,że moja matka ma pretensje o wszystko co zrobię ach i, że Louis po tym jak był cały poobijany zniknął na dwa dni to WSZYSTKO W MOIM ŻYCIU JEST OKEJ.  - uniosła się, z całej sił pchając drzwi od sali. 
- Louis zniknął? Co Ty mówisz?
- Matka sądzi, że wyjechał na ''służbowe spotkanie'', ale proszę Cię. - skomentowała szybko. - Wtedy w piątek, zawarliśmy umowę. - Selena zamrugała kilkakrotnie, nie odrywając wzroku od przyjaciółki. - Miałam udawać jego dziewczynę, ponieważ jacyś ludzie byli niebezpieczni? Nieważne. Zgodziłam się, ale pod warunkiem, że nie będzie zarywał do żadnej innej dziewczyny tego wieczoru. 
- Dotrzymał obietnicy?
- Prawdopodobnie nie. Wrócił poobijany więc myślę,że po prostu poszedł z jakąś laską która miała chłopaka, który miał kilku silnych przyjaciół.
- Przestań, nie zrobiłby tego. - Selena nie zgodziła się z opinią przyjaciółki. 
- Czemu tak myślisz? Przecież to Ty przekonywałaś mnie do tego, że jest okropny. 
- Cóż, można powiedzieć, że mam powody dla których mogę mu choć trochę zaufać. 


______________
Helooooooł robaczki! : *
Było 21 komentarzy więc oto jest :)
Dziękuję! ♥ 
Tak więc, gdzie udało się Louisiątko? 
hmm, Czy Connor będzie miał większe znaczenie? 
Co wydarzy się na przyszłej lekcji i pana PRZYSTOJNEGO ^^? 
Tego i wielu innych dowiecie się za 30 komentarzy pod tym rozdziałem. 
Trochę mam pomysł i już się za Niego zabieram. 
Tak więc trzymajcie kciuki!
Dużooooooo Miłości! ♥ 
Kocham! Baj :*:*:*:* 



sobota, 27 września 2014

Rozdział 6.

Brunetka zmierzyła Louisa wzrokiem a następnie, założyła kosmyk włosów za ucho. Pojawiła się cisza, ale nie taka niezręczna czy nieznośna - ta była przyjemna.
- Myślisz,że to normalne? - zapytała a delikatny uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Co takiego? - brunet, posłał dziewczynie zdezorientowane spojrzenie.
- Te nasze umowy. -  zaczęła delikatnie uśmiechając się w stronę mężczyzny. - Przecież jesteś mim ojczymem. - przerwała patrząc na uśmiechniętego bruneta - Powinnam Cię nienawidzić. - dokończyła, a Louis spuścił głowę kręcąc nią z rozbawieniem.
- Dlaczego tak mówisz? - zapytał.
- Ponieważ to wszystko jest prawdą. Mam z Tobą więcej sekretów niż z własną matką. Nie mogę się do Ciebie przywiązywać. Ty...
- Nie musisz tego robić. Nie proszę Cię o to. - przerwał dziewczynie mierzwiąc ręką swoje włosy.
- Wiem, po prostu widzę to wszystko, to jak okłamujesz moją matkę - nie powinnam tego tolerować.
- Masz racje... Pójdę już. - wstał z łózka i zaczął kierować się w stronę drzwi. Kiedy już złapał za klamkę, dziewczyna niewytrzymała.
- Zaczekaj. - wyszeptała, a chłopak skupił swój wzrok na jej osobie. - I tak nie mogę zasnąć. - powiedziała i posłała mu blady uśmiech. - Posiedzisz ze mną jeszcze? - zapytała a Louis z delikatnym uśmiechem wrócił na swoje miejsce. - Dziękuję. - wyszeptała i stuknęła kilkakrotnie w miejsce obok niej, dając brunetowi do zrozumienia, że może je zająć. Tak zrobił.
- Jutro szkoła. - powiedział, a Ona się uśmiechnęła.
- Tak, wiem. Po prostu... nie mam ochoty tam iść. - powiedziała i dłonią zmierzwiła swoje włosy.
- Co to za historia? Z tym Twoim kolegą? -  zadał pytanie, a Bella wzięła głęboki oddech.
- To Connor, możliwe,że kiedyś byłam jego dziewczyną.
- Był przystojny.
- Znasz to przysłowie? Z ładnej miski się nie najesz? - zapytała a brunet westchnął.
- Nigdy nie zrozumiem kobiet. - oznajmił, a brunetka bez żadnego uprzedzenia oparła swoją głowę na jego ramieniu. Louis delikatnie się uśmiechnął a dziewczyna zamknęła delikatnie oczy. Z ust chłopaka zaczęły wydobywać się ciche dźwięki. Brunetka uśmiechnęła się, a następnie zapadła w głęboki sen.

***

Bella dumna z siebie, całe piętnaście minut przed lekcją, postawiła nogę na szkolnym korytarzu. Niema mowy,że spóźni się na matematykę. Ma umowę.  Podeszła do szafki i otworzyła ją. Nagle w jej kieszeni zawibrował telefon - to Selena. 
- Tak? - zapytała lekko sennym głosem. To,że wstała szybko nie zmieni faktu, że jest 7:45. 
- Masz ten referat z matmy? - zapytała z lekką nutką paniki w głosie. 
- Taa, robiłam go przedwczoraj. 
- Świetnie. Koniecznie musisz mi go poka... - i w tym momencie brunetka zobaczyła Selenę i obie wybuchnęły śmiechem. Dziewczyna podeszła do przyjaciółki i mocno ją przytuliła. - Czemu jesteś tak szybko? - Selena była ewidentnie zdezorientowana. 
- Horan. - wycedziła i zmarszczyła brwi. 
- Okej mniejsza o to, pokaż mi referat. - czarnowłosa ponaglała przyjaciółkę. Bella zaczęła szukać różowej teczki której nigdzie nie było. 
- Cholera. - przeklęła i stuknęła  się trzy razy w czoło. - Pokazywałam go rano mamie. Został na stole. - zaczęła panikować, ponieważ wiedziała co to wszystko oznaczało. Zdenerwowany Horan równał się wizycie jej matki w szkole. To było pewne.
 - Na co czekasz?  Dzwon do mamy! - poradziła przyjaciółce, ale ta nawet nie wzięła tego do przemyślenia. Jej rodzicielka już dawno była w pracy. 
- Louis! - krzyknęła i szybko wykręciła numer do ojczyma. 
- Chyba sobie żartujesz! - Selena szybko skrytykowała przyjaciółkę. 
Ale Ona już nie słuchała. Chłopak po kilku sekundach odebrał telefon, a brunetka spanikowanym głosem zaczęła o wszystkim opowiadać. 
- Błagam szybko! - krzyknęła do telefonu i sprawdziła godzinę na wyświetlaczu. -  Masz dokładnie cztery minuty. - powiedziała i dosłownie słyszała już jak pan Horan krzyczy na nią za brak referatu. Tak czy inaczej, musiała pogodzić się z porażką. Trzy minuty później w całej szkole rozbrzmiał dzwonek, sygnalizujący rozpoczęcie zajęć. Brunetka zamknęła szafkę i udała się do sali matematycznej, w duchu modląc o cud. Pierwsze pięć minut zleciało na sprawdzaniu obecności. Jednak po Louisie nie było ani śladu. 
- Gdzie On jest? - Selena szturchnęła brunetkę przez co ta wpadła w jeszcze większe nerwy. 
- Nie mam pojęcia. - wyszeptała jednak zbyt głośno. 
- Panienki z tyłu! Macie nam coś do powiedzenia? - cała klasa skierowała swój wzrok w ich kierunku. Bella uśmiechnęła się i wydusiła z siebie tylko ciche
- Nic, co by pana interesowało. - i poczuła wibrację telefonu.
- W takim razie, może pokażecie nam swoje referaty? - zaproponował z uśmiechem. - Jestem bardzo ciekawy. - Bella spuściła głowę, a Selena wstała i wolnym krokiem podeszła do biurka kładąc na nim swoje zadanie domowe. 
- Pani Braun potrzebuje zaproszenia? - wraz z wypowiedzeniem jej nazwiska, całe jej ciało przeszył zimny dreszcz. To koniec. Wstała i już miała coś powiedzieć, kiedy nagle drzwi od sali otworzyły się i do sali weszła sekretarka. 
- Przepraszam szukałem tylko sali pana Hora... - dziewczyna usłyszała głos Louisa i automatycznie usiadła na miejscu. Kiedy Tomlinson wraz z sekretarką szkoły pojawił się w kasie brunetka posłała panu Horanowi uśmiech. Ten przekręcił oczami, kompletnie zbity z tropu. W mgnieniu oka, cała klasa wypełniona była westchnieniami i cichymi śmiechami dziewczyn. Taa, Louis zdecydowanie wyglądał dobrze w rurkach które podgięte były tak,że odkrywały jego kostki. Na jego nogach spoczywały eleganckie buty, zawiązane na idealną kokardkę. Miał na sobie zwyczajny biały t-shirt a na nim czarną marynarkę. Efekt był zniewalający. 
- Szukałem Belli, to znaczy - Isabella Braun, szukam jej. - powiedział a sekretarka zatrzepotała rzęsami i gestem dłoni wskazała na mnie. Louis uśmiechnął się i szybkim krokiem ruszył w moim kierunku. Podał mi teczkę i szepnął ciche
- Zdążyłem? - brunetka uśmiechnęła się, delikatnie kiwając głową. - Masz szczęście. - a następnie wyprostował się i przepraszając za przerwaną lekcję, opuścił klasę. 
- To Twój ojciec? - blondynka w jednej sekundzie zwróciła się w stronę brunetki. 
- Jest zajęty. - wyszeptała z uśmiechem. - Ale to już wiesz. 


***

- Jesteś gotowa? - głos po drugiej stronie słuchawki nie był zbyt przekonany odpowiedzią Brunetki. 
- Przecież jest osiemnasta. Mam jeszcze... - do uszu brunetki doszedł dźwięk kroków. - Zadzwonię później. - powiedziała i szybko się rozłączyła. Wybiegła na korytarz, a pięć minut później ledwo trzymała się na nogach. 
- Nie wiedziałem,że jesteś w domu. - wyluzowany Louis posłał dziewczynie uśmiech. Być może pomijając fakt,że jakieś dwie minuty temu wyszedł spod prysznica i stał teraz w samym ręczniku owiniętym wokół jego bioder ta rozmowa była by całkiem normalna. 
- Taa-k, j-ja. - dziewczyna zmierzyła bruneta od góry do dołu, lustrując jego idealnie wyrzeźbione ciało. 
- Tak? - dopytywał. 
- Zgadzam się. - spojrzał na Nią dziwnie. Z końcówek jego włosów kapały krople wody. Wyglądał seksownie. Naprawdę seksownie. 
- Na co? - zapytał. 
- Zgadzam się na naszą umowę. - powiedziała i wystawiła dłoń w jego kierunku. Chłopak uśmiechnął się i odwzajemnił gest. 
- Bądź gotowa za godzinę. 

_______________

Hej, Hi, Hello!
Jak tam Misiaczki?
Dobra nie odpowiadajcie -,-
Szkoła dobija. 
Nauki tak dużo -,-
Rozdziały coraz bardziej dupne. 
Tak wiem. Okej nie przynudzam już.
Do NASTĘPNEGO! :*:*:*:* ♥ 
25 komm - NEXT :)
POLECAM WSZYSTKIM OBEJRZENIE FILMU 
ÓSMOKLASIŚCI NIE PŁACZĄ!
Świetne! Cudowne! Najlepsze! ♥ 
Naprawdę! <33 :*:*
Miłego życia! ♥  




czwartek, 11 września 2014

Rozdział 5.

Bella czekała na swojego ojczyma około piętnastu minut, a kiedy wyszedł z sali pana Horana z wielkim uśmiechem, dziewczyna traciła zmysły. Jak Oni mogli się śmiać? I przede wszystkim z czego? Ma nadzieję,że niebyła powodem ich żartów. Louis podał rękę blondynowi i rzucając pożegnanie zaczął iść w kierunku Belli.
- Chodźmy do domu. - powiedział i stanął naprzeciwko zdezorientowanej brunetki.
- Co Ty mu zrobiłeś?- zapytała posyłając wredne spojrzenie w kierunku nauczyciela.
- Pogadamy w samochodzie. - uśmiechnął się, sprawdzając wyświetlacz telefonu. - Z tego co wiem to była Twoja ostatnia lekcja, więc chodźmy. - dokończył i nie czekając na dziewczynę skierował się w stronę wyjścia, a brunetka poszła za nim.. Louis otworzył dziewczynie drzwi auta, a kiedy weszła nonszalancko je zamknął. Śmiało można było powiedzieć,że ich kontakty uległy zmianie. Czy pozytywnie? Poniekąd pewnie tak. Już niebyli swoimi przeciwnikami, wręcz przeciwnie - teraz mieli swój własny sekret, który mógł utrzymać się w tajemnicy tylko i wyłącznie dzięki współpracy obydwu.
- Masz szczęście,że mama nie odebrała. - powiedział tak szybko, jak Bella zdążyła zapiąć pasy.
- Powiesz jej? - zapytała szybko patrząc na zdezorientowanego bruneta.
- Musimy jeszcze jechać do mojego biura. - zmienił temat, odwracając wzrok na jezdnię.
- Nie odpowiedziałeś na moje pytanie. - zauważyła szybko i przerwała jego wypowiedź.
- Powiedźmy,że się zastanowię. Okej?
- Czyli powiesz. - założyła ręce na piersi i całą swoją uwagę skupiła na widoki za szybom.
- W takim razie zawrzyjmy kolejną umowę. - zaproponował brunet, tym samym zwracając na siebie uwagę dziewczyny.
- O czym Ty mówisz? - spojrzała na Louisa, a ten zgasił samochód parkując przed swoim miejscem pracy.
- Teraz obiecaj mi, że zaczniesz się uczyć, a tak długo jak nie dostaniemy kolejnego telefonu od Pana Horana będę trzymał język za zębami. - zaproponował patrząc na brunetkę, po czym odwrócił się i sięgnął z tylnego siedzenia marynarkę. - Więc?
- Zgoda. - podała mu rękę a On odwzajemnił gest.
- Znasz zasady. - dokończył wyciągając kluczyki ze stacyjki. - Idziesz? Mamy nowych ''młodych'' pracowników. - uśmiechnął się, a policzki dziewczyny oblał delikatny rumieniec. - Wracam za pięć minut. - poinformował  i zamknął za sobą drzwi.
Brunetka włączyła radio, ustawiając na pierwszą lepszą stację muzyczną w której akurat leciała piosenka Eda Sheerana. Wyciągnęłam telefon i wysłałam wiadomość do Seleny, pytając o ten piątkowy wypad. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

B - Jestem w drodze do domu. Co z piątkiem? :O
S - OMG, dostałaś opieprz? Idziemy! :D
B - Od Lou? Żartujesz? Która godzina?
S - Czy Ty właśnie nazwałaś swojego ojczyma zdrobnieniem? JESTEŚ CHORA! :(( 22.30.
B - Będę.
S - Sama czy z Panem Kochasiem? ^^ :)
B - Idiotka. Pogadamy jutro, pa :*
S - Baj,bej. :*

Wraz z ostatnim dźwiękiem potwierdzającym dostarczenie wiadomości do Seleny, drzwi samochodu otworzyły się, a do środka wszedł Louis. Chłopak poluzował swój krawat, a następnie zmierzwił dłonią swoje włosy.
- Mam nadzieję,że umiesz gotować. - rzucił kiedy odpalił samochód.
- Czemu? Zresztą możemy porozmawiać? - zapytała, a chłopak dziwnie na nią spojrzał, po czym skinął głową. - Pojutrze są wyścigi i...jedziesz?
- Przecież rozmawialiśmy o tym rano. - skomentował szybko. - Ale skoro tak bardzo zależy Ci na odpowiedzi, to tak - jadę.
- Ja też. - powiedziała a Louis gwałtownie zahamował, stając na czerwonym świetle.
- Co? - spojrzał na Nią, a dziewczyna tylko wzruszyła ramionami. - Przecież, uhhh jesteś taka popieprzona. - uśmiechnął się i zaczął jechać dalej. - Kilka godzin temu mówiłaś coś innego.
- Kobieta zmienną jest. Zresztą co  chcesz powiedzieć mamie? - zapytała, a Lou zwilżył wargi.
- Pewnie to co zwykle, a Ty?
- To co zawsze.
- Czyli?
- Hej mamo, idę na weekend do Seleny, tylko nie przyjeżdżaj do Niej i nie dzwoń do jej mamy - będziemy grzeczne - odpowiedziała szybko, a Tomlinson zaparkował przed ich domem.Uśmiechnął się na wysoki głos dziewczyny i wyjął kluczyki ze stacyjki.
- Myślę,że powinniśmy zamówić pizze.

***

- Bello chodź do Nas! - głos Rosaline rozległ się po całym domu, wywołując tym samym grymaśną minę, na buzi nastolatki. 
- Co znowu? - dziewczyna zaczęła schodzić po schodach, napotykając zdezorientowany wzrok swojej matki. 
- Chcesz obejrzeć z Nami film? Gwiazd Naszych Wina? - zapytała spokojnie a Bella zachwiała się na własnych nogach. 
- OMG! Gwiazd Naszych Wina!? - krzyknęła zbiegając po schodach i przechodząc obok matki. - Dlaczego mówisz to tak spokojnie!? Przecież to najpiękniejszy film świata! Jest taki UGH. - dokończyła a jej mama tylko uśmiechnęła się i wskazała ręka w stronę salonu. 
- Zrobię popcorn i zaraz przyjdę. - oznajmiła, a Bella skinęła głową i skierowała się w stronę pokoju. 
- Co robisz? - zapytała kiedy zobaczyła Louisa kucającego przed odtwarzaczem DVD. 
- Próbuję to uruchomić. - uśmiechnął się, nie radząc sobie z urządzeniem. 
- Spróbuj tak. - podeszła i klikając kilka przycisków odpaliła odtwarzacz. Chłopak zaśmiał się i zajął miejsce po prawej stronie kanapy. Bella zrobiła to samo, tyle, że brunetka usiadła z lewej strony zostawiając w środku miejsce swojej mamie. Kiedy Rosaline przyszła postawiła popcorn na stoliku, a Bella wstrzymała oddech. 
- Możemy już włączać? - zapytała wskazując na telewizor. Dziewczyna razem ze swoim ojczymem spojrzeli na siebie a następnie skinęli głowami. Kiedy Rosaline odtworzyła płytę, po całym pokoju rozniósł się pisk Belli. 
- Jezu to takie słodkie! - krzyknęła chwilę później. 
- Przecież na razie lecą literki. - skomentował Louis a ta spiorunowała go spojrzeniem. Nic nie rozumiał. Ach, faceci. 
- Zatrzymaj!Zatrzymaj! - Bella zaczęła machać dłońmi, wycierając łzy z policzków. - Muszę iść po koc! - krzyknęła a jej matka i Louis zmierzyli ją zdezorientowanym spojrzeniem. - Prooooszę! To tylko sekunda! - dokończyła, a Tomlinson wstał i zatrzymał film. - Dziękuję! Dziękuję! - wykrzyknęła i szybko pobiegła na górę po koc. Louis roześmiał się na zachowanie dziewczyny, ale nic nie powiedział. Dokładnie półtorej godziny później film się skończył a dziewczyna tonęła we własnych łzach. Co najmniej trzy razy cofała do fragmentu z ''mową pożegnalną dla Hazel''. 
- To jest takie magiczne! - mówiła, jednocześnie się krztusząc. Louis patrzył na Nią, a dziewczyna dopiero teraz zauważyła, że jej matka po prostu zasnęła. - Ona, nic nie rozumie. - skomentowała szybko i owinięta kocem wstała z kanapy. 
- Zaniosę ją. - powiedział Louis, posyłając dziewczynie uśmiech. 
- Jasne. - odpowiedziała - Branoc. 
- Dobranoc. 

***

Kiedy Bella wyszła spod prysznica, dochodziła dziewiąta. Zauważyła dwie nieodebrane wiadomości od Seleny i jedno nieodebrane połączenie od Connora. Wzdrygnęła się na samo wspomnienie minionego dnia i rzuciła się na łózko. Nagle usłyszała pukanie do drzwi. 
- Proszę? - powiedziała cicho, ale osoba po drugiej stronie bardzo dobrze to usłyszała. 
- Mogę wejść? - Louis wychylił głowę wzrokiem szukając dziewczyny. 
- Raczej tak. - wysiliła się na uśmiech i weszła pod kołdrę, przyciągając ją pod brodę. 
- Możemy pogadać? 
- Mhmm. - rzuciła patrząc wyczekująco na bruneta. 
- Mam propozycję. 
- Propozycję? - powtórzyła zdezorientowana. 
- Na piątkowy wyścig pojedziesz ze mną. 


______________________
Hej, hej! ♥ 
Jak samopoczucie? :)
hahaha. DZIĘKUJĘ ZA 30 KOMENTARZY POD 4 ROZDZIAŁEM!
JESTEŚCIE NAJLEPSI <33333333
KOCHAM MOCNO!
Jak myślicie? Bella się zgodzi?^^
Hmmm?
Do następnego! <333

CZYTASZ-KOMENTUJESZ
bardzo motywujesz! 

niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 4.

Louis uniósł rękę by podrapać się w tył głowy, prawdopodobnie obmyślając kolejne kłamstwo. Jest zawiedziony zachowaniem brunetki, ponieważ naprawdę pomyślał,że może na nią liczyć. Cóż, przeliczył się.
- Ja... - zaczął, ale naprawdę nie wiedział co powiedzieć.
- Chodziło mi o to, że Louis był wczoraj u Seleny. - Rosaline zmierzyła swoją córkę zdziwionym wzrokiem. To samo zrobił Louis, lecz gdy jego partnerka przeniosła wzrok na jego osobę tylko pokiwał czekając na dalszy rozwój planu Isabelli. - Chciał ją o wszystko wypytać, jednakże nie powiedziała mu ani jednego słowa. - dokończyła a matka brunetki ponownie zaczęła kroić warzywa, układając to wszystko w swojej głowie.
- Dlaczego tam pojechałeś? - po krótkiej chwili zapytała swojego chłopaka.
- Pan, uh Horan? - Bella skinęła głową. - Dzwonił, że wyniki Belli pogorszyły się, więc chciałem najpierw zapytać Selenę czy zna ku temu powody. - brnął dalej w kłamstwo kryjąc siebie a także swoją pasierbicę.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś? - zadała ostatnie pytanie które ją dręczyło.
- Miałaś tyle spraw, nie chciałem Cię martwić. - dokończył a Bella wywróciła oczami. Jak zwykle Lou, to ten najlepszy.
- Jesteś taki kochany! - uśmiechnęła się Rosaline i pochyliła się w jego stronę by złożyć buziaka na jego policzku.
- Będę u siebie. - rzuciła nagle Bella, przerywając czułości swoich ''rodziców''.
- Ale kolacja...
- Nie jestem głodna. - zaprzeczyła szybko i ruszyła w kierunku schodów. I wszystko wróciło do normalności.

***

Z samego rana Bella ubrała się i zeszła na dół by spokojnie zjeść śniadanie. Poprzedniego wieczoru nastawiła budzik na dziesięć minut prędzej, by upewnić się, że ten jednak zadzwoni. 
- Dzień dobry! - Rosaline od samego rana promieniowała szczęściem, a Louis jak zwykle w swojej dziennej pozycji czytał gazetę co jakiś czas popijając kawę. 
- Hej. - odpowiedziała posyłając uśmiech swojej matce a następnie mierząc swojego ojczyma znudzonym spojrzeniem. - Pokaż mi gazetę. -  rzuciła kiedy tylko usiadła przy stoliku. Louis obdarzył ją zdziwionym spojrzeniem, a z gardła jej rodzicielki wydobyło się ciche jęknięcie. - Proszę? - dodała po chwili marszcząc brwi i odstawiając torbę na krzesło obok. Louis podsunął jej nową prasę, przyglądając się jej dalszym poczynaniom. 
- Czego szukasz? - zapytał po chwili, widząc zmagania Belli z kawałkami papieru.
- W dzisiejszej gazecie miała być wzmianka o szkolnym konkursie. - zaczęła wyjaśniać nie odrywając wzroku od gazety. - Brałam udział. 
- Och, naprawdę!? - wykrzyknęła radośnie Rosaline podbiegając do stołu. - Dlaczego nie mówiłaś? - zaczęła patrząc na swoją córkę. 
- Nie brałam go na poważnie. - wytłumaczyła - Wątpię bym zajęła jakiekolwiek miejsce. - dodała, leniwie przekręcając każdą kartkę. - Jest. - powiedziała głośno,zgięła gazetę na pół i wzięła ją do ręki. - W liceum...bla bla bla, odbył się konkurs, bla bla bla, Marika bla bla bla. To niemożliwe! - wykrzyknęła patrząc na czarne litery w prasie. - Zajęłam drugie miejsce! 
- To wspaniale! - Rosaline nie traciła ani chwili i mocno objęła Bellę, chcąc pokazać jej jak bardzo dumna z niej jest. 
- Gratuluję. - powiedział Louis, posyłając dziewczynie uśmiech. Wziął kolejny łyk kawy i zabrał się za jedzenie swoich naleśników. 
- Jest już 7:37 jeśli nie chcę się spóźnić muszę lecieć. - powiedziała nagle Bella, naciskając na wyświetlacz telefonu. 
- Nie ma mowy nie zjadłaś śniadania! - zaprotestowała jej matka. - Zjem coś w szkole, mam pierwszą matmę z Horanem. - przewróciła oczami na samą myśl o blondynie. - Nie mogę się spóźnić. 
- Spokojnie. - odezwał się Louis. - Mogę ją podrzucić za dziesięć minut i tak muszę jechać do biura, po jakieś papiery. 
- W takim razie ustalone! - matka Belli klasnęła radośnie w dłonie. - Jestem z Ciebie taka dumna! - dodała i szybko ruszyła w stronę kuchenki, na której piekły się naleśniki. Kiedy Rosaline się odwróciła Louis jednym ruchem zabrał dziewczynie gazetę , a ta przewróciła oczami na co On wybuchnął śmiechem. 
- Jest osiemdziesiąt procent na to,że po setnym razie tak Ci zostanie. - mówił śmiejąc się a dziewczyna ponownie wywróciła oczami, posyłając mu lekki uśmiech.
- Zostało mi jakieś osiemdziesiąt razy. - wytknęła mu język. 
- Nie sądzę. - dodał i upił kolejny łyk kawy, a Rosaline postawiła talerz z naleśnikami przed Bellą. 
- Smacznego skarbie. - powiedziała i usiadła naprzeciwko swojej córki. 
Po niecałych dziesięciu minutach Bella i Louis ruszali z podjazdu. 
- Gratuluję wygranej. - rzucił Louis posyłając dziewczynie uśmiech. - To z matematyki, racja? - zapytał a dziewczyna posłała mu rozbawione spojrzenie. 
- To nie było śmieszne. - odpowiedziała szybko. 
- Przecież się śmiejesz. - poprawił ją. 
- Nie chciałam Ci robić przykrości. - wzruszyła ramionami i ponownie zwróciła swój wzrok ku jezdni. - Polski. - dodała po krótkiej chwili, a Louis tylko pokiwał głową, mówiąc, że zam się domyślił. 
- Wiesz, w piątek są te... hmm- wyścigi. - zaczął nie odrywając wzroku od drogi. - Masz zamiar jechać? No wiesz, znowu. - dokończył, nerwowo stukając palcami o kierownicę. 
- Nie mam pojęcia. - odpowiedziała, bez namysłu. - Jakoś nie uśmiecha mi się dalsze okłamywanie mojej matki. - wzruszyła ramionami kierując swój wzrok na godzinę. 
7:52 
Szybciej.
Szybciej.
Szybciej. 
- Właśnie takiej odpowiedzi się spodziewałem. - rzucił wydając z siebie cichy jęk, prawdopodobnie zadowolenia. 
- Jedziesz? 
- Być może,nie jestem przekonany. Znudziło mi się te ciągłe bycie pierwszym. - odpowiedział zgodnie z prawdą i skinął w kierunku brunetki, zajeżdżając na parking szkolny. 
- Cóż za skromność. - przewróciła oczami, nie odrywając od Niego wzroku. Louis patrzył na nią z uśmiechem, a Ona przez kilka sekund odpowiadała mu tym samym. - Dlaczego mi się przyglądasz? - słowa wyszły z jej ust, szybciej niż je przemyślała. 
- Czy to niedziwne,że nie jesteś wcale podobna do swojej matki? 
- To źle? - zapytała, zakładając kosmyk włosów za ucho. 
- Nie mi to oceniać. - rzucił szybko. Dziewczyn już miała wychodzić jednak Louis złapał ją za nadgarstek. - Dla sprostowania sytuacji. Nasza umowa jest nadal aktywna, mam rację? - dziewczyna skinęła głową potwierdzając jego słowa. - Cóż, mam nadzieję,że nie zawiedziesz mnie ponownie. - dokończył a dziewczyna przewróciła oczami i wyszła z samochodu. - To był tylko żart! - zaśmiał się a dziewczyna pokazała mu środkowy palec. 
- Nie śmieszne! - odkrzyknęła, ale po chwili sama zaczęła się śmiać.
- Przecież Cię rozbawił! - Louis krzyknął nie odrywając od Niej wzroku. 
- Och, zamknij się! 

***

- Bella... - szepnęła Selena, spoglądając na swoją przyjaciółkę spod wielkich gogli używanych na zajęciach z chemii. 
- Hmmm? - mruknęła brunetka mieszając ze sobą dwie mikstury, z których po chwili wydobył się dym.
- Idziemy w piątek? Na wyścigi? - Selena pochyliła się w stronę Belli, udając, że dyskutują na temat chemii. 
- Nie sądzę.  - pokręciła przecząco głową. - Dziś rano musiałam okłamać matkę, długa historia. To było co najmniej chore i wyglądało jakbym trzymała sztamę z Louisem.
- Co? - syknęła głośniej, a kilka par oczu zwróciło się w ich kierunku. 
- Powiedziałam,ze doświadczenie wyszło. - odparła na głos, i wszyscy wrócili do swojej pracy. - Ciszej. - ponagliła przyjaciółkę. - Wciągnęłam go do mojego planu. 
- Jakiego planu? 
- Chodzi o to, że... 
- Przedostatni stolik, spokój! - pani Grenn, uniosła głos mierząc przyjaciółki zabójczym spojrzeniem. 
- Przepraszamy. - odpowiedziała Selena. 
- Później Ci wyjaśnię. 
Kilkanaście minut później, stały na korytarzu przy szafce Belli, zabierając książki na matematykę. 
- I wtedy On potwierdził moje kłamstwo, więc matka myśli, że On był u Ciebie w mojej sprawie. 
- To chore. 
- Mówiłam. - rzuciła i obie ruszyły w kierunku matematyki. Kiedy usiadły w przedostatniej ławce, w klasie pojawił się pan Horan, mówiąc,że lekcje zaczną się za kilka minut, ponieważ musi dokończyć sprawdzać resztę klasówek. 
- Psst... - Bella poczuła lekkie szarpnięcie i momentalnie wyrwała się z uścisku. - Spokojnie malinko. - zaśmiał się Connor, unosząc ręce w geście obronnym. 
- Czego chcesz? - przewróciła oczami, patrząc na swojego byłego,byłego,byłego chłopaka o którym mówiła,że to było ''dawno  i nieprawda''.
- Co robisz w piątek wieczorem? Mam dwa bilety na...
- Chyba śnisz. - syknęła głośno, a połowa klasy wybuchnęła śmiechem. Pan Horan tylko uciszył ich przykładając palec do ust i mówiąc,że zaraz kończy. 
- Nie daj się prosić. Wiem,że tego chcesz. - blondyn nie dawał za wygraną. 
- Odczep się. - rzuciła szybko i wróciła do poprzedniej pozy. 
- Skarbie wiem,ze tego chcesz. - mówił dalej, zaczepiając brunetkę. Ciągnął ją za włosy i rzucał papierowymi kulkami niczym pięciolatek. 
- Powiedziałam, żebyś się odwalił! - krzyknęła na cały głos a następnie zakryła rękoma usta, zdając sobie sprawę co tak naprawdę się wydarzyło. 
- Bardzo ładne słownictwo Panno Braun. - Niall wstał z krzesła i przeszedł się po klasie wędrując w jej kierunku. - Może podzieli się nimi pani z dyrektorem. - zapytał ironicznie przechylając głowę w prawą stronę.
- On zaczął! - broniła się wskazując w kierunku Connora. 
- To prawda. - wtrąciła Selena, broniąc przyjaciółki. - Zaczepiał ją. 
- Jest pani jej osobistym prawnikiem? Nie sądzę. - sprostował szybko. - Do dyrektora. - kiwnął palcem w kierunku drzwi. - Oboje. - rzucił a Bella głośno westchnęła. Dziewczyna zabrała torbę, a blondyn powędrował za Nią. - Wiedziałem, że w końcu Twoja matka pojawi się w tej szkole. - rzucił na odchodne kiedy Bella ze swoim ''wrogiem'' opuszczali klasę. 
- Nie może pan...
- Zdziwiłabyś się. - zadrwił i wrócił do prowadzenia lekcji. 
Po piętnastu minutach siedzenia na dywaniku u dyrektora i słuchania tego jak bardzo ich zachowanie jest dziecinne, oraz tego,że nie spodziewał by się tego po Belli, po całym gabinecie rozległo się pukanie do drzwi. 
- Proszę. - dyrektor zaprosił gościa do środka, a Bella modliła się,żeby jej matka nie zrobiła żadnych scen. 
- Dzień dobry. - męski głos rozległ się po całym pokoju, a Bella błyskawicznie zwróciła się w kierunku drzwi widząc w nich Louisa. - Przykro mi, ale moja narzeczona jest w pracy. Nie miałem wyjścia. - wytłumaczył, a fala gorąca zalała brunetkę. Miała przechlapane? Oczywiście,że miała. - Co się stało? 
- Rozumiem. - skinął dyrektor i wskazał na krzesło obok Connora, by Louis mógł je zająć. - Myślę,że wytłumaczyłem już pannie Braun oraz jej koledze, na czym polega problem. - Tomlinson siknął głową, lustrując przelotnie ''kolegę'' Belli. - Ale jestem prawie pewien, że Pan Horan z przyjemnością zamieni z panem kilka słów. 
- Oczywiście. - odpowiedział Louis wstając z krzesła, kiedy dyrektor go mijał.  
- Panie Smith, może pan iść jutro porozmawiam z pańską matką. - chłopak wstał posłał dziewczynie rozbawiony uśmiech i mrucząc ciche '' Do widzenia'' opuścił pomieszczenie. 
- Zaczekajcie sekundę, przyprowadzę pana Horana. - rzucił dyrektor i również opuścił pomieszczenie. 
- Coś Ty znowu zrobiła? 
- Zwykłe gówno, nieważne. Posłuchaj błagam Cię nie pozwól,żeby ten dupek mówił Ci cokolwiek o dod...
- Dzień dobry pani Braun! - krzyknął blondyn wchodząc do gabinetu i zapinając jeden z guzików jego marynarki. Jego mina jednak zrzedła, kiedy zamiast matki brunetki zobaczył Louisa. - Witam, pana...
- Tomlinson. - Louis podał mu rękę. - O czym chciał pan porozmawiać? 
- Och, tak. Jednak wolałbym w cztery oczy. - spojrzał w stronę Belli. - Rozumie pan. - uśmiechnął się przebiegle. 
- Oczywiście. - odpowiedział Louis i zaczął kierować się za blondynem. 





________________________
Siemka! x Pamiętacie mnie jeszcze? Mam nadzieję,że tak xD
HAHA.
To jak Wakacje? :((((((((
Były okej? 
Jak na mój gust za krótkie, ale były okej. 
NO TO POWRÓT DO SZAREJ RZECZYWISTOŚCI. 
Przepraszam, że rozdział po takim długim czasie, no ale
byłam tu  tam, potem ktoś był u mnie i tak wyszło. 
Teraz rozdziały mam nadzieję pojawiać się będą w odpowiednim tępie :)
Więc co? 
POWODZENIA W  SZKOLE MIŚKI :) 
SAMYCH SZÓSTEK. SAMYCH!
HAHAHA ♥ 
KOCHAM MOCNO!
nowa zasada!
30 komm - NEXT.