poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 13.

Bella weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi. Ściągnęła buty i powędrowała do salonu w którym czekał na nią Louis. Cały czas myślała o kobiecie, którą spotkała w sklepie. O niej i jej zachowaniu.
Tak szybko zaczęła się denerwować i zwyczajnie uciekła. To nie było normalne.
- Wszystko w porządku? - Louis zapytał wstając z kanapy i podchodząc do dziewczyny. Ta skinęła głową ustalając sama se sobą, że dopóki nie dowie się czegoś więcej nic mu nie powie. Posłała brunetowi uśmiech i podała mu torbę.
- Kupiłam popcorn. - rzuciła i zaczęła ściągać bluzę ze swoich ramion. Louis przyglądał jej się badawczo, ale nic nie powiedział. Poprawił kosmyk włosów, które opadły brunetce na twarz.
- Zrobię go, a ty usiądź. - zaproponował a dziewczyna tylko skinęła. Piętnaście minut później siedzieli wtuleni w siebie oglądając film o chorej na białaczkę dziewczynie i chłopaku, który był typowym 'złym' chłopcem. Koniec końców zakochali się w sobie, niestety Ona umarła. Oczy Belli napuchnięte były od łez, a Lou głaskał ją kojąco po głowie szepcząc ciepłe słówka.
Bo przecież zawsze jest tak samo. 
Miłość nie wybiera, nie możemy się od tego uwolnić. Nigdy. Każdy to wie, każdy kto kiedykolwiek był zakochany. Czy Louis był? Czy Bella czuła kiedykolwiek wcześniej miłość by stwierdzić, że to ten jedyny, który już zawsze będzie ją kochał? Bez względu na wygląd, wiek, ilość zmarszczek czy chorobę.
Zwyczajnie zawsze. Najmocniej i bez odwrotnie.
Chłopak uśmiechnął się i spojrzał na swoją dziewczynę. Opuszkiem palca przejechał po jej policzku wycierając pojedyncze łzy. Pocałował ją po obu stronach twarzy i głęboko spojrzał w jej oczy.

Czekałem przez cały ten czas,
By w końcu to powiedzieć,
Ale teraz widzę, że twoje serce jest zajęte
I nic nie może być gorsze.
Kochanie, ja pokochałem cię pierwszy.

Nigdy nie sądziłem, że jestem w stanie się zakochać,
ale poczułem to pierwszy raz
kiedy spojrzałem w Twoje oczy. 
- Kocham Cię. - rzucił nagle, a Bella odszukała jego nieczytelne spojrzenie. Kciukiem przejechał po pełnych wargach brunetki i delikatnie pochylił się, by ją pocałować.

***

Ten tydzień dla kochanków zleciał wyjątkowo szybko. Zostały tylko dwa dni. W sobotę Bella razem z Louisem mają pojechać na lotnisko, by odebrać Rosaline. 
Brunetka założyła rękawice kuchenne, by wyjąć kurczaka, który własnie skończył się piec.Zapaliła świeczki, podała do stołu i przebrała się w czerwoną sukienkę. Poprawiła włosy i zajęła miejsce przy stole. Louis za kilka minut powinien być w domu. Dziewczyna zdecydowała, że taka szansa na romantyczną kolacje, może się już więcej nie trafić. Podeszła do lustra w korytarzu i posmarowała czerwoną szminką swoje usta. Wtedy usłyszała ryk silnika, który sygnalizował, że jej mężczyzna jest w domu. Odwróciła się w stronę salonu by upewnić się, że wszystko jest gotowe. Pewnym krokiem ruszyła w stronę pokoju i zajęła miejsce przy stole. 
- Kochanie, wróciłem! - krzyknął uradowany Louis na wstępie, słychać było jak klucze od samochodu zderzają się z szafką w korytarzu. - Co tak pięknie pachnie? - zapytał i ściągnął buty, po czym niepewnym krokiem ruszył w stronę salonu, zdezorientowany tym, że nie doczekał się odpowiedzi. - Ska... - ujrzał dziewczynę, która posłała mu pełen radości uśmiech. Poprawił włosy i zmierzył dziewczynę wzrokiem. - Jestem takim cholernym szczęściarzem. - brunetka podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję, przyciskając swoje usta do jego. 
- Jesteś. - zachichotała i złapała go za rękę, prowadząc do stołu.Mężczyzna odsunął jej krzesło, a następnie sam zajął miejsce po drugiej stronie. Wstał, by nalać czerwonego wina, nie odrywając wzroku od swojej towarzyszki. 
- Wyglądasz niesamowicie. - wydusił i ponownie usiadł. - Czerwony to zdecydowanie Twój kolor. 
- Cóż. - dziewczyna uśmiechnęła się i przyłożyła kieliszek z winem do ust. - Jak na mężczyznę, który po ośmiu godzinach wrócił z pracy, wyglądasz cholernie gorąco. - Louis zaśmiał się i odrzucił głowę do tyłu, pozwalając by jego włosy opadły. Brunetka przymrużyła oczy i skoncentrowała się na słowach które brunet miał wytatuowane na klatce piersiowej. Kiedy skończyli kolację, Bella podeszła do Louisa i usiadła na jego kolanach. 
- Dziękuję. - powiedział i namiętnie ją pocałował. - Dziękuję Ci za wszystko. 
- To dopiero początek. - uśmiechnęła się i wstając je jego kolan zaczęła ciągnąć go w stronę sypialni.

*** 


Louis razem z Bellą kochali się przez całą noc i nad ranem zasnęli. Czy byli szczęśliwi? Może nawet coś więcej.
Rozumieli się nawzajem - a to ważne. Czuli się przy sobie komfortowo i mogli sobie ufać - podstawa. Jednak nadal było coś co mogło wszystko zaprzepaścić - Rosaline.
Mama Belli miała wrócić już następnego dnia, co równało się z powrotem do umowy sprzed tygodnia. To zdecydowanie nie była 'cudowna' umowa.
Louis mimo, iż dostał ultimatum, które każdemu, naprawdę każdemu mężczyźnie mogłoby się spodobać - nie był zadowolony. Owszem na początku czuł coś do Rosaline,
ale to najwidoczniej się wypaliło. Czymkolwiek to było. Zauroczenie? Samotność? Potrzeba towarzystwa? Różnie to można nazwać i różne mogą być prawdy.
Bella wtuliła się w Louisa mocniej, nie budząc się. Grzywka bruneta zakryła pół twarzy, a jego ręka owinięta była wokół drobnego ciała Belli.
Jednym słowem sielanka.
Jednak nic nie trwa wiecznie. 
W głębi domu trzasnęły drzwi i chwilę później w salonie pojawiła się Rosaline. Cała zapłakana cichutko powędrowała po schodach, momentami pociągała nosem. Lekko uchyliła drzwi od sypialni i zamarła. Nie wierzyła własnym oczom,
Przymrużyła je i odchyliła głowę do tyłu próbując się opanować. Nagle z jej rąk zsunęła się torba i coś co znajdowało się w środku, wywołało huk. Louis otworzył oczy i gwałtownie podniósł się do góry budząc przy tym Bellę. Dziewczyna potarła zaspane oczy, ale kiedy zorientowała się co się dzieje podciągnęła kołdrę do brody i spojrzała na zapłakaną matkę. Wiedziała, że to się tak skończy - skrzywdziła ją. Jednak czy łzy jej rodzicielki wywołane były zdradą? Rosaline spojrzała na dwójkę i już chciała coś powiedzieć, kiedy postanowiła  zamknąć usta.
- Rose. - zaczął Louis, ale kobieta posłała mu zdezorientowane spojrzenie. Wyglądała jakby zobaczyła ducha, próbowała wszystko łączyć w głowie, ale nic jej nie wychodziło
- Będę na dole. - rzuciła szybko i po raz ostatni patrząc na Bellę zamknęła drzwi  i zeszła na dół.

***

Kiedy Lou razem z Bellą przywołali się do porządku, spojrzeli na siebie, a dziewczyna podeszła i go przytuliła. Chłopak pocałował ją w głowę i spojrzał głęboko w oczy.
- Kocham Cię. - powiedział i pocałował ją w usta. - Nie zapominaj o tym.
- Wiedziałam, że tak będzie. - jęknęła, a brunet pokiwał delikatnie.
- Zrozumie. - szepnął i delikatnie wypuścił ją ze swoich ramion. Otworzył drzwi  i puścił ją przodem, a następnie powędrowali na dół. Kiedy dotarli do korytarza chłopak minął
Bellę, chowając ją za swoimi plecami. Jeśli ma się na kimś wyżyć - niech to będzie Louis. Postanowił i pokierował się do salonu.
Rosaline siedziała na kanapie ze spuszczoną głową patrząc tępo w ziemie. Louis odchrząknął a Rosie uniosła wzrok na ich dwójkę. Louis trzymał rękę Belli, a dziewczyna nie potrafiła spojrzeć
w oczy swojej matki.
- Usiądźcie. - powiedziała spokojnie, a dziewczyna spojrzała na jej twarz, na której znajdowały się stróżki od zaschniętych łez.
Zrobili to o co poprosiła i zaczęła mówić dalej. - Nie mam zamiaru was osądzać. - wzięła głęboki oddech i skrzyżowała swój wzrok razem ze spojrzeniem swojej córki.
- Nie wiem jak mogę wam to powiedzieć, ale żadne z NAS nie jest święte.  - Louis  ścisnął dłoń Belli na co ta delikatnie się wzdrygnęła. Spojrzała na niego , a jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych uczuć.
Złość? Strach? Szczęście? NIC.
 - Ja...Jestem w ciąży. - wydusiła z siebie i zamknęła oczy.
Wszystkie oczy skierowały się na zapłakaną Rosaline a Bella puściła dłoń bruneta. W innych okolicznościach odeszłaby wściekła na Louisa za zrobienie dziecka jej matce, jednak nie teraz. Nie dziś. Coś trzymało ją przy tym facecie, a Ona nie mogła się od tego uwolnić.
Bo cholera.Ona naprawdę go kochała.

_______________________

Hej Miśki! ♥ Na początku chcę Was przeprosić i podziękować. 
Przepraszam ,że tak długo, ale najpierw szkoła i chcieli nas wykończyć, a teraz święta. 
Więc :
ZDROWYCH, Wesołych Świąt.
Cóż tego jedynego/ jedynej
Spełnienia wszystkich marzeń i DUŻOOOOOO
dzieci! ♥ 
Miłości w 2015 roku i szczęścia, żeby wszystkie decyzje jakie będziecie podejmować działały na waszą korzyść, a nie przeciwnie. 
Wszystkiego naprawdę wszystkiego najlepszego! 
Kocham Was! :*
+ Chcę Was zaprosić na mojego drugiego bloga. 
Jest o Horanie. 
-Słyszałam, że jesteś graczem. 
- Tak. 
-Więc zagrajmy.Jak nazywa się ta gra?
- Miłość. Polega na tym, że będziemy się całować, przytulać, szeptać przyjemne słówka i robić wszystko to, co zakochani ludzie - kto pierwszy się zakocha - przegrywa. 
- Cóż,więc zaczynajmy. 
ZAPRASZAM I JESZCZE RAZ - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. ♥




sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 12.

Tydzień później Bella stała na lotnisku przytulając swoją matkę. Louis uśmiechnął się po czym podszedł i pocałował Rosaline. Brunetka wymusiła uśmiech i posłała go swojej rodzicielce. Tomlinson objął swoją partnerkę ramieniem i przysunął bliżej walizkę kobiety.
- Będę tęsknić. - powiedziała Rosaline i przytuliła Louisa. - Wiesz córeczko, że w razie czego możesz dzwonić, tak? O każdej porze. - uśmiechnęła się a Bella posłała jej wdzięczny uśmiech i ponownie przytuliła całując w policzek. 
- Kocham Cię mamo. - powiedziała cicho, a Rosaline szeroko się uśmiechnęła. - Bardzo Cię kocham. 
- Hej skarbie! - zaśmiała się i uniosła jej podbródek. - Ja nie idę na wojnę. - zachichotała i nerwowo poprawiła włosy. - Wrócę do Ciebie. Wrócę do Was. - po czym odwróciła się i biorąc ze sobą walizkę odeszła. Louis podszedł do nastolatki i objął ją ramieniem. Kiedy Rosaline się odwróciła uśmiechnęła się szeroko i pomachała im. Gdy dotarła na sam szczyt schodów, spojrzała przez szklaną szybę i wysłała mi całusa. Louis udał, że go łapie i schował go do kieszeni. Bella po raz ostatni spojrzała w kierunku matki, a chwilę później jej rodzicielka zniknęła z pola widzenia. 
- To normalne, że czuję się tak strasznie? - zapytała nie odrywając wzroku od miejsca w którym jeszcze kilka sekund temu była jej matka. Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała na Lousia. 
- Będzie dobrze. - potarł jej ramie  i cmoknął w czoło, mocno przytulając. - Damy radę, tak? - zapytał a brunetka pokiwała głową. - Chodźmy do domu. - rzucił i nadal ją obejmując zaprowadził do samochodu. 
- Wezmę plecak i pójdę do szkoły. - powiedziała , a Louis pokręcił przecząco głowa. 
- Najpierw to ty zjesz śniadanie. - zapiął pasy i odpalił silnik. - I nie będziemy się kłócić. - Bella uśmiechnęła się pod nosem,ale nic nie powiedziała. Trzydzieści minut później Louis stał w kuchni piekąc naleśniki, Bella w tym momencie pakowała torbę. Rosaline na lotnisko odwieźli o czwartej nad ranem, więc spokojnie wyrobili się w czasie. 
- Dasz radę iść do szkoły? To znaczy wiesz - nie jesteś śpiąca? - rzucił przez ramię kiedy brunetka zajęła miejsce przy stole. Wzięła gazetę i zaczęła ją przeglądać. 
- Dam. - burknęła i dalej zagłębiła się w lekturze. 
- Jesteś zła? 
- Ja? - zapytała z sarkazmem i założyła kosmyk włosów za ucho. - Nie dajesz mi powodów. - powiedziała głosem przesączonym ironią i skupiła się na jedzeniu naleśników. Louis usiadł naprzeciwko niej i bacznie jej się przyglądał. 
- Co złego zrobiłem? 
- Zacznę wymieniać co zrobiłeś dobrze, będzie krócej. - burknęła, a brunet zmierzył ją zdziwionym wzrokiem. 
- O czym ty mówisz? - w dziewczynie wrzała każda komórka ciała. Ale czy mogła mieć pretensje do Louisa? Przecież to Ona wymyśliła umowę, Ona sprowokowała go do tego by się na nią zgodził. Mimo wszystko, coś w środku bardzo ją bolało. Za każdym razem kiedy dotykał jej matkę, całował czy przytulał, czuła się jakby ktoś własnie uderzył ją w twarz. To nie było normalne. To nie mogło być normalne,ale przecież sama tego chciała. 
- Spóźnię się. - wstała i wzięła do ręki torbę. 
- Bello. - Lou złapał ją za nadgarstek i mocno przytrzymał przy sobie. Dziewczyna spuściła głowę i prawie natychmiastowo łzy spłynęły po jej twarzy. Tomlinson otarł je delikatnie kciukiem i mocno ją do siebie przytulił. -  Jesteś dla mnie najważniejsza. - powiedział a dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy. - Cholera, ja Cię naprawdę kocham. - przymrużył oczy i objął ją ciaśniej. 
- To wszystko jest takie pokręcone. - zaszlochała wtulając się w zagłębienie u jego szyi. 
- W takim razie sprawmy, żeby takie nie było. - powiedział, a brunetka spojrzała mu w oczy. 
- Musze iść. - powiedziała, chociaż ani na milimetr nie ruszyła się z miejsca. 
- Wiesz,że możesz zostać. - pocałował ją w czoło i nadal trzymał w ramionach. Dziewczyna skinęła głową i odłożyła plecak. Nie chciała tam iść, samo wspomnienie pana Horana trzymającego jej sprawdzian z oceną niedostateczną przyprawiał ją o dreszcze. - Obejrzymy jakiś film? - zasugerował brunet, a Bella od razu wiedziała,że zgodziła się za szybko. Musiała pomyśleć, trzeźwo pomyśleć. 
- Wybierz film, a ja skoczę do sklepu dwie przecznice dalej. - odpowiedziała i pocałowała go w usta. Chłopak skinął głową i delikatnie ją puścił. Brunetka skierowała się  w stronę drzwi i już miała wychodzić kiedy nagle się odwróciła. 
- Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny. 

***

Bella wyszła z domu i ruszyła w stronę sklepu. Kopnęła kamyk leżący na ścieżce i delikatnie zamknęła oczy. Naprawdę go kochała. 
Boże. 
Zrobiła to swojej matce. To nie Louis zdradził Rosaline, Bella to zrobiła. Dziewczyna złapała się za głowę i delikatnie nią potrząsnęła chcąc pozbyć się tych myśli ze swojej głowy. Szła dalej nie zatrzymując się ani na moment. Nagle wpadła na jakąś staruszkę. 
- Przepraszam! - pisnęła schylając się, by pozbierać wszystkie rzeczy które wyleciały z torby starszej pani. 
- Dziecko patrz pod nogi. - kobieta spojrzała na nią, ale delikatnie się uśmiechnęła. - Coś Cię trapi. - bardziej stwierdziła niż zapytała. Bella spojrzała na nią do góry i wręczyła pełną torbę. 
- Skąd pani wie? 
- Trochę już na tym świecie żyję. - zachichotała i poprawiła okulary. - Problemy sercowe, zgadłam? 
- Raczej katastrofy sercowe, Proszę pani. - odburknęła i poprawiła włosy. 
- A co mówi Twoje pęknięte serce? 
- Własnie chodzi o to, że ono nie chce ze mną rozmawiać. - starsza pani posłała jej wyrozumiałe spojrzenie i złapała za jej rękę. 
- Ono skarbie, odzywa się bardzo często.  - zachichotała i ruszyła do przodu. - Kochanie, musisz po prostu nauczyć się go słuchać. On to zrozumie. Zrozumie wszystko. - rzuciła i odeszła. Bella stała chwilę w osłupieniu i bezruchu, kiedy wszystko do niej doszło. 
- Jaki On? - krzyknęła za staruszką, ale ta najzwyczajniej w świecie ją zignorowała i chwilę później zginęła jej z pola widzenia. - Świetnie.
Pięć minut później dotarła do sklepu. Skierowała się  w stronę regału z lodami i innymi słodkościami. Włożyła wszystko do koszyka i ruszyła do kasy. Nagle w jej kieszeni zaczął wibrować telefon.
- Słucham? 
- Gdzie jesteś? - po drugiej stronie odezwała się Selena. 
- W sklepie. A Ty? Nie powinnaś mieć matematyki? 
- Z tego co wiem Ty też powinnaś ją mieść. - zachichotała i delikatnie odchrząknęła. - Siedzę na korytarzu i czekam na Harrego. Nie ma Horana więc mamy wolną godzinę, a ja raczej nie zamierzam tu wracać. 
- Nie ma Nialla? - zapytała nie dowierzając i pokręciła delikatnie głową. - Który to raz od trzech lat?
- Hmmm, pierwszy? - zapytała czarnowłosa i obje wybuchnęły śmiechem. - To tak jakby znak od Boga, że nie miałam odmawiać wczoraj Harremu.
- Czego odmawiać? - zachichotała, a Selena momentalnie ją skarciła. 
- Spotkania zboczeńcu. - dziewczyny rozmawiały jeszcze przez chwilę po czym zakończyły konwersację. Brunetka wyłożyła wszystko na ladę  i miła pani za ladą skasowała jej wszystko i włożyła do torby. Brunetka zapłaciła i odwzajemniła uśmiech kobiety. 
- Isabella? - usłyszała za sobą i szybko się odwróciła. - Dzień dobry skarbie. - kobieta kilka lat starsza od jej matki podeszła i ją przytuliła. - Ale Ty wyrosłaś. 
- Pani Young? Nie jest pani w Paryżu? Przecież kocha Pani książki. - kobieta uśmiechnęła się szeroko, ale chwilę później schyliła się i szepnęła cicho 'Tylko nie, pani. czuję się staro.' Bella zachichotała i skinęła głową. 
- Więc? - powtórzyła pytanie. 
- Jakim Paryżu skarbie? 
- Przecież macie jakieś spotkanie książkowe. Wielka sprawa! - Bella powtórzyła słowa swojej matki i szeroko się uśmiechnęła, ale kiedy zobaczyła minę swojej towarzyszki uśmiech od razu zszedł z jej twarzy. 
- Ach tak! - krzyknęła i zaklaskała w ręce. - Zapomniałam. Jadę tam jutro! Teraz muszę lecieć. Trzymaj się skarbie. - powiedziała szybko i cmokając brunetkę w policzek odeszła w przeciwnym kierunku. 
- Chyba nie myślisz,że uwierzę w to, że zapomniałaś o Paryżu. 


___________________________
I jak Misie? Mikołaj był? ♥ 
Dziękuję za 33 komentarze! :*:*:*:*
Jesteście wielcy! 
Jakieś dalsze sugestie? ^^
Co tam ta Rosaline wymyśliła?  Hmm :/
HAHAHAH NIE NIC. ♥ 
DACIE RADĘ DOBIĆ DO 35 KOMENTARZY? 
WIĘC CO? 35 - NEXT? 
Wierzę w WAS! <3
KOCHAM NAJMOCNIEJ!