niedziela, 4 stycznia 2015

Rozdział 14. + Epilog.

You heard that I was starting over with someone new
They told you I was moving on over you
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller.


Bella złapała kurczowo rękę  Louisa, a drugą błądziła po jego napiętych mięśniach. Mężczyzna zmierzył wzrokiem kobietę siedzącą na przeciwko i nerwowo poprawił włosy. Wiedział, że to nie mogło być jego dziecko, jednak nie miał stu procentowej pewności.
- W czym jesteś? - zapytał kolejny raz, nie dowierzając brunetce. Jego żołądek ścisnął  się na samą myśl o zdradzie, ale dopiero chwilę później doszło do niego, że zrobił dokładnie to samo. Spuścił wzrok i przygryzł dolną wargę. Nikt w pomieszczeniu nie wiedział jak powinien się zachować. Bella wzięła głęboki oddech i spojrzała w kierunku swojej matki.
- Ono... - zaczęła i spojrzała na Louisa, gładząc dłonią brzuch. - Nie jest Twoje. - szepnęła i wstała ze swojego miejsca. Bella powędrowała za nią wzrokiem i powtórzyła jej ruch. Kiedy stanęła na równe nogi, zatrzymała swoją rodzicielkę, która kierowała się w stronę wyjścia. Złapała ją za ramie i spojrzała głęboko w oczy.
- Powiesz mi kto jest ojcem? - zapytała, a jej matka posłała jej niezdecydowane spojrzenie i spuściła wzrok. Och, dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? - Kochasz go? - szepnęła, mając na myśli faceta, który zrobił jej dziecko.Powodów do zdrady mogło być dużo. Mogła przestać go kochać, mogła czuć się odrzucona, albo zaniedbana.Mogła zrobić to spontanicznie i bezmyślnie, ale jaka była prawdziwa wersja?
- Kocham. - odpowiedziała, a Bella mocno ją przytuliła. Widocznie to co było pomiędzy Rosaline i Louisem, wypaliło się.
- Kocham Cię mamo. - powiedziała cicho, a jej matka zacieśniła ramiona wokół córki.
- Bardzo Cię kocham córeczko. - odszepnęła i spojrzała jej w oczy. - Zawsze Cię kochałam. - uśmiechnęła się, a po policzku brunetki, spłynęła pojedyncza łza. Rosaline wytarła ją koniuszkiem palca i założyła kosmyk jej włosów za ucho. - Kochasz go? - zapytała ledwie dosłyszalnie uchylając się nad swoim dzieckiem. Powiedziała to tak cicho, że tylko Bella mogła usłyszeć. Dziewczyna skinęła głową i odpowiedziała równie cicho, co jej matka.
- Bardzo. - szepnęła, a jej matka szeroko się uśmiechnęła. Rosaline pościła swoją córkę i podeszłą do Louisa.
- Przepraszam. - powiedziała i spotkała zdziwione oczy Lou.Ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. - Naprawdę kiedyś Cię kochałam. - dokończyła i mocno przytuliła się do mężczyzny. Louis objął ją swoimi ramionami i pocałował delikatnie we włosy.
- Jesteś cudowną kobietą. - powiedział, a Rosaline posłała mu uśmiech.
- Opiekuj się moją córką. - szepnęła i spojrzała w stronę swojej córki. - Daj jej szczęście, na jakie zasługuje. - poprosiła, a Lou skierował swoją uwagę na dziewczynę za nią.
- Obiecuję.

***
Louis przyciągnął Bellę bliżej, patrząc na uśmiechniętą Rosaline, która w swoich rękach trzymała małą Leylę. Pocałował ją w czubek głowy i szepnął cicho, jak bardzo ją kocha. Dziewczyna uśmiechnęła się do swojego narzeczonego i przygryzła wargę. Ręką pogłaskała własne brzucho, była w pierwszym miesiącu ciąży, więc efekty były nikłe - ale fasolka już rosła.Brunetka podeszła do łóżka szpitalnego a jej matka podała jej nową siostrzyczkę. Bella zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia, a jej matka poprosiła, by została matka chrzestną. Zgodziła się bez żadnych ogródek. 
Okazało się, że mężczyzną, który zrobił jej dziecko był jej przyjaciel z pracy. Kiedy wyjechali na 'spotkanie książkowe', wszystko poszło szybko. Już od kilku miesięcy ze sobą kręcili, mężczyzna był przystojny, bogaty i kilka lat starszy od Rosaline. Na początku przestraszył się i zniknął na trzy tygodnie, ale wrócił na kolanach przepraszając i obiecując poprawę.  Jedyne co zaskoczyło Bellę najbardziej, było to, że synem Jeremiego był Niall - dwudziestoletni 'nauczyciel' ze szkoły Belli. Kiedy spotkali się na szpitalnej sali, dziewczyna nie wierzyła własnym oczom, a kiedy Jeremi przedstawił mu, tak jakby 'siostrę' chłopak roześmiał się z całych sił odrzucając głowę do tyłu, a Bella mu zawtórowała.
Jaki ten świat jest mały. 
Jak się okazało, tego dnia kiedy Nialla nie było w szkole, a mama Belli wyjechała na 'spotkanie książkowe' jego nieobecność, nie była przypadkowa. Chciał zatrzymać swojego ojca, by nie zrobił czegoś głupiego, ale kiedy dotarł na lotnisko - jego już nie było. Matka Nialla umarła kiedy on sam miał 6 lat, więc niewiele pamiętał. Opowiadał, że jego ojciec nieczęsto spotykał się z kobietami, a jedynie uciekał w pracę. Teraz był szczęśliwy, że ma dwie nowe siostry i macochę? Rosaline razem z  Leylą zamieszkały z Jeremiego, a Lou i Bella sprzedali dom i kupili sobie piękny dworek, w zacisznym miejscu - godzinę drogi od rodziny.

***

Bella zrobiła wielkie oczy i łapiąc się za brzuch, złapała za telefon. Skurcze co chwilę stawały się coraz boleśniejsze i częstsze. Złapała kilka głębszych oddechów  i spojrzała na wyświetlacz telefonu. Termin miała dopiero za dwa tygodnie. 
- Will, spokojnie. - powiedziała wolno wstając. Wykręciła numer telefonu do Lou i po kilku sygnałach odebrał. - Louis. - powiedziała pewnie. - Nie jestem do końca przekonana, ale chyba się zaczyna. - jęknęła i opadła na poduszki. 
- Skarbie? Zaczekaj, jadę do Ciebie. 
- Nigdzie się nie wybieram. - rzuciła wrednie, będąc wkurzoną na jego logikę myślenia. Kobieta w ósmym miesiącu ciąży, ledwo chodząca ma uciekać. - Nie przyjeżdżaj już jest dobrze. - parsknęła, kiedy skurcze zaczęły się spowalniać. 
- Jesteś pewna? 
- Tak! - krzyknęła i w tym momencie, wody jej odeszły a Ona sama poczuła, jak bardzo William chcę przyjść na świat. 
- Bello?
- Louis! ZACZĘŁO SIĘ!
- CO? Już? Skarbie wytrzymaj,już do Ciebie jadę. Nie rozłączaj się. - mówił spokojnie, a dziewczyna tylko słyszała, jak odpala samochód. Louis jechał szybko przez miasto i po pięciu minutach, skręcił w ostatnią uliczkę prowadzącą do ich dworku. Zalety kilkuletnich wyścigów. Zanim dziewczyna się obejrzała, leżała na sali szpitalnej podłączona do tego wszystkiego i czekająca, aż za dwie minuty zabiorą ją na porodówkę. Louis cały czas był przy niej i mocno trzymał jej rękę. Obiecał, że jej nie puści, nawet jeśli będzie go biła i gryzła. Co zresztą podczas porodu dziewczyna robiła. Kiedy na jej rękach położono, małego piłkarzyka - łzy same pociekły jej po twarzy. Louis delikatnie ucałował małą główkę swojego synka, a po tym jak doktor zapytał czy zechce przeciąć pępowinę - zemdlał na kilka minut. Doktor wyprowadził go na korytarz i dął szklankę wody, zapewniając że sam się tym zajmie. Kiedy po 15 minutach, wrócił do żony - tak byli pięć miesięcy po ślubie - zaczęła się z niego śmiać. Williama, nie było na sali, ponieważ pielęgniarki zabrały go, by go umyć. 
- Wiesz, zastanawiam się kto tu dziś rodził. - droczyła się z Lou, kiedy ten cały biały, wszedł na salę. 
Mężczyzna posłał jej uśmiech i podszedł do łóżka. 
- Wszystko było dobrze. - zapewnił ją. - Dopóki nie zobaczyłem tego czegoś co miałem przeciąć. - zaśmiała się, a chłopak poprawił kosmyk jej włosów. - To  wyglądało jak spaghetti. - powiedział, a całą salę wypełnił ich śmiech. - Kocham Cię. - wyznał i nachylił się,by ją pocałować. 
- Ja Ciebie też. - odszepnęła cicho, w jego usta a on znowu ją pocałował. Bella posłała mu szeroki uśmiech, i palcami pogładziła jego policzek. 
- Ma Twoje piękne, niebieskie oczy. - powiedziała, a chłopak ucałował jej dłonie. 
- Kochałem Cię pierwszy. - powiedział, a dziewczyna skinęła głową. - Będę Cię kochał zawsze i obiecuję Ci,że będę Twoim ostatnim. 
- Obiecujesz? - zapytała, chociaż była pewna jego wyznania. 
- Mogę przyrzec,że uczynię Twoje i naszego synka życie, najlepszym. Takim na jakie obaj zasługujecie. 
- Cóż... myślę, że lepiej nie mogłeś tego zrobić. - uśmiechnęła się do niego. Pielęgniarka przyniosła Willa, a Louis wziął go na ręce, delikatnie - uważając, by nie zrobić mu krzywdy. 
Bella uśmiechnęła się na ten cudowny widok, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku. 
I tak skończyła się historia, historia o miłości - która, przeszła wszystko. Od nienawiści, przez zaufanie, a kończąc na panicznej potrzebie drugiej osoby. 
William rósł, a Louis starał się ze wszystkich sił, by spełnić złożoną obietnicę. 
Można było przyznać - szło mu całkiem nieźle. 

Obiecaliśmy sobie cały wszechświat. 
Nie słowami. 
Obiecały nam to nasze serca. 

______________________________
Hej skarby! :) x 
I mamy koniec! ♥ 
Dziękuję, wszystkim, którzy czytali i mnie wspierali!
Jesteście najlepsi! :) x
Nie zaliczam tego bloga do 'najlepszych', ale tematyka nie była zbytnio 'zwyczajna' :D
ZROBIŁAM CHYBA NAJŁAGODNIEJSZE ZAKOŃCZENIE ZE WSZYSTKICH. 
no ale nic - nie chciałam Was zwodzić jakąś śmiercią :P 
Zapraszam na mojego nowego bloga - 
JEŻELI MOŻECIE PROSZĘ ZOSTAWCIE SWOJĄ OPINIĘ W KOMENTARZU
To dla mnie bardzo ważne! 
KOCHAM WAS i Miłego życia! ♥ 




poniedziałek, 22 grudnia 2014

Rozdział 13.

Bella weszła do domu i zamknęła za sobą drzwi. Ściągnęła buty i powędrowała do salonu w którym czekał na nią Louis. Cały czas myślała o kobiecie, którą spotkała w sklepie. O niej i jej zachowaniu.
Tak szybko zaczęła się denerwować i zwyczajnie uciekła. To nie było normalne.
- Wszystko w porządku? - Louis zapytał wstając z kanapy i podchodząc do dziewczyny. Ta skinęła głową ustalając sama se sobą, że dopóki nie dowie się czegoś więcej nic mu nie powie. Posłała brunetowi uśmiech i podała mu torbę.
- Kupiłam popcorn. - rzuciła i zaczęła ściągać bluzę ze swoich ramion. Louis przyglądał jej się badawczo, ale nic nie powiedział. Poprawił kosmyk włosów, które opadły brunetce na twarz.
- Zrobię go, a ty usiądź. - zaproponował a dziewczyna tylko skinęła. Piętnaście minut później siedzieli wtuleni w siebie oglądając film o chorej na białaczkę dziewczynie i chłopaku, który był typowym 'złym' chłopcem. Koniec końców zakochali się w sobie, niestety Ona umarła. Oczy Belli napuchnięte były od łez, a Lou głaskał ją kojąco po głowie szepcząc ciepłe słówka.
Bo przecież zawsze jest tak samo. 
Miłość nie wybiera, nie możemy się od tego uwolnić. Nigdy. Każdy to wie, każdy kto kiedykolwiek był zakochany. Czy Louis był? Czy Bella czuła kiedykolwiek wcześniej miłość by stwierdzić, że to ten jedyny, który już zawsze będzie ją kochał? Bez względu na wygląd, wiek, ilość zmarszczek czy chorobę.
Zwyczajnie zawsze. Najmocniej i bez odwrotnie.
Chłopak uśmiechnął się i spojrzał na swoją dziewczynę. Opuszkiem palca przejechał po jej policzku wycierając pojedyncze łzy. Pocałował ją po obu stronach twarzy i głęboko spojrzał w jej oczy.

Czekałem przez cały ten czas,
By w końcu to powiedzieć,
Ale teraz widzę, że twoje serce jest zajęte
I nic nie może być gorsze.
Kochanie, ja pokochałem cię pierwszy.

Nigdy nie sądziłem, że jestem w stanie się zakochać,
ale poczułem to pierwszy raz
kiedy spojrzałem w Twoje oczy. 
- Kocham Cię. - rzucił nagle, a Bella odszukała jego nieczytelne spojrzenie. Kciukiem przejechał po pełnych wargach brunetki i delikatnie pochylił się, by ją pocałować.

***

Ten tydzień dla kochanków zleciał wyjątkowo szybko. Zostały tylko dwa dni. W sobotę Bella razem z Louisem mają pojechać na lotnisko, by odebrać Rosaline. 
Brunetka założyła rękawice kuchenne, by wyjąć kurczaka, który własnie skończył się piec.Zapaliła świeczki, podała do stołu i przebrała się w czerwoną sukienkę. Poprawiła włosy i zajęła miejsce przy stole. Louis za kilka minut powinien być w domu. Dziewczyna zdecydowała, że taka szansa na romantyczną kolacje, może się już więcej nie trafić. Podeszła do lustra w korytarzu i posmarowała czerwoną szminką swoje usta. Wtedy usłyszała ryk silnika, który sygnalizował, że jej mężczyzna jest w domu. Odwróciła się w stronę salonu by upewnić się, że wszystko jest gotowe. Pewnym krokiem ruszyła w stronę pokoju i zajęła miejsce przy stole. 
- Kochanie, wróciłem! - krzyknął uradowany Louis na wstępie, słychać było jak klucze od samochodu zderzają się z szafką w korytarzu. - Co tak pięknie pachnie? - zapytał i ściągnął buty, po czym niepewnym krokiem ruszył w stronę salonu, zdezorientowany tym, że nie doczekał się odpowiedzi. - Ska... - ujrzał dziewczynę, która posłała mu pełen radości uśmiech. Poprawił włosy i zmierzył dziewczynę wzrokiem. - Jestem takim cholernym szczęściarzem. - brunetka podeszła do niego i zarzuciła mu ręce na szyję, przyciskając swoje usta do jego. 
- Jesteś. - zachichotała i złapała go za rękę, prowadząc do stołu.Mężczyzna odsunął jej krzesło, a następnie sam zajął miejsce po drugiej stronie. Wstał, by nalać czerwonego wina, nie odrywając wzroku od swojej towarzyszki. 
- Wyglądasz niesamowicie. - wydusił i ponownie usiadł. - Czerwony to zdecydowanie Twój kolor. 
- Cóż. - dziewczyna uśmiechnęła się i przyłożyła kieliszek z winem do ust. - Jak na mężczyznę, który po ośmiu godzinach wrócił z pracy, wyglądasz cholernie gorąco. - Louis zaśmiał się i odrzucił głowę do tyłu, pozwalając by jego włosy opadły. Brunetka przymrużyła oczy i skoncentrowała się na słowach które brunet miał wytatuowane na klatce piersiowej. Kiedy skończyli kolację, Bella podeszła do Louisa i usiadła na jego kolanach. 
- Dziękuję. - powiedział i namiętnie ją pocałował. - Dziękuję Ci za wszystko. 
- To dopiero początek. - uśmiechnęła się i wstając je jego kolan zaczęła ciągnąć go w stronę sypialni.

*** 


Louis razem z Bellą kochali się przez całą noc i nad ranem zasnęli. Czy byli szczęśliwi? Może nawet coś więcej.
Rozumieli się nawzajem - a to ważne. Czuli się przy sobie komfortowo i mogli sobie ufać - podstawa. Jednak nadal było coś co mogło wszystko zaprzepaścić - Rosaline.
Mama Belli miała wrócić już następnego dnia, co równało się z powrotem do umowy sprzed tygodnia. To zdecydowanie nie była 'cudowna' umowa.
Louis mimo, iż dostał ultimatum, które każdemu, naprawdę każdemu mężczyźnie mogłoby się spodobać - nie był zadowolony. Owszem na początku czuł coś do Rosaline,
ale to najwidoczniej się wypaliło. Czymkolwiek to było. Zauroczenie? Samotność? Potrzeba towarzystwa? Różnie to można nazwać i różne mogą być prawdy.
Bella wtuliła się w Louisa mocniej, nie budząc się. Grzywka bruneta zakryła pół twarzy, a jego ręka owinięta była wokół drobnego ciała Belli.
Jednym słowem sielanka.
Jednak nic nie trwa wiecznie. 
W głębi domu trzasnęły drzwi i chwilę później w salonie pojawiła się Rosaline. Cała zapłakana cichutko powędrowała po schodach, momentami pociągała nosem. Lekko uchyliła drzwi od sypialni i zamarła. Nie wierzyła własnym oczom,
Przymrużyła je i odchyliła głowę do tyłu próbując się opanować. Nagle z jej rąk zsunęła się torba i coś co znajdowało się w środku, wywołało huk. Louis otworzył oczy i gwałtownie podniósł się do góry budząc przy tym Bellę. Dziewczyna potarła zaspane oczy, ale kiedy zorientowała się co się dzieje podciągnęła kołdrę do brody i spojrzała na zapłakaną matkę. Wiedziała, że to się tak skończy - skrzywdziła ją. Jednak czy łzy jej rodzicielki wywołane były zdradą? Rosaline spojrzała na dwójkę i już chciała coś powiedzieć, kiedy postanowiła  zamknąć usta.
- Rose. - zaczął Louis, ale kobieta posłała mu zdezorientowane spojrzenie. Wyglądała jakby zobaczyła ducha, próbowała wszystko łączyć w głowie, ale nic jej nie wychodziło
- Będę na dole. - rzuciła szybko i po raz ostatni patrząc na Bellę zamknęła drzwi  i zeszła na dół.

***

Kiedy Lou razem z Bellą przywołali się do porządku, spojrzeli na siebie, a dziewczyna podeszła i go przytuliła. Chłopak pocałował ją w głowę i spojrzał głęboko w oczy.
- Kocham Cię. - powiedział i pocałował ją w usta. - Nie zapominaj o tym.
- Wiedziałam, że tak będzie. - jęknęła, a brunet pokiwał delikatnie.
- Zrozumie. - szepnął i delikatnie wypuścił ją ze swoich ramion. Otworzył drzwi  i puścił ją przodem, a następnie powędrowali na dół. Kiedy dotarli do korytarza chłopak minął
Bellę, chowając ją za swoimi plecami. Jeśli ma się na kimś wyżyć - niech to będzie Louis. Postanowił i pokierował się do salonu.
Rosaline siedziała na kanapie ze spuszczoną głową patrząc tępo w ziemie. Louis odchrząknął a Rosie uniosła wzrok na ich dwójkę. Louis trzymał rękę Belli, a dziewczyna nie potrafiła spojrzeć
w oczy swojej matki.
- Usiądźcie. - powiedziała spokojnie, a dziewczyna spojrzała na jej twarz, na której znajdowały się stróżki od zaschniętych łez.
Zrobili to o co poprosiła i zaczęła mówić dalej. - Nie mam zamiaru was osądzać. - wzięła głęboki oddech i skrzyżowała swój wzrok razem ze spojrzeniem swojej córki.
- Nie wiem jak mogę wam to powiedzieć, ale żadne z NAS nie jest święte.  - Louis  ścisnął dłoń Belli na co ta delikatnie się wzdrygnęła. Spojrzała na niego , a jego wyraz twarzy nie wyrażał żadnych uczuć.
Złość? Strach? Szczęście? NIC.
 - Ja...Jestem w ciąży. - wydusiła z siebie i zamknęła oczy.
Wszystkie oczy skierowały się na zapłakaną Rosaline a Bella puściła dłoń bruneta. W innych okolicznościach odeszłaby wściekła na Louisa za zrobienie dziecka jej matce, jednak nie teraz. Nie dziś. Coś trzymało ją przy tym facecie, a Ona nie mogła się od tego uwolnić.
Bo cholera.Ona naprawdę go kochała.

_______________________

Hej Miśki! ♥ Na początku chcę Was przeprosić i podziękować. 
Przepraszam ,że tak długo, ale najpierw szkoła i chcieli nas wykończyć, a teraz święta. 
Więc :
ZDROWYCH, Wesołych Świąt.
Cóż tego jedynego/ jedynej
Spełnienia wszystkich marzeń i DUŻOOOOOO
dzieci! ♥ 
Miłości w 2015 roku i szczęścia, żeby wszystkie decyzje jakie będziecie podejmować działały na waszą korzyść, a nie przeciwnie. 
Wszystkiego naprawdę wszystkiego najlepszego! 
Kocham Was! :*
+ Chcę Was zaprosić na mojego drugiego bloga. 
Jest o Horanie. 
-Słyszałam, że jesteś graczem. 
- Tak. 
-Więc zagrajmy.Jak nazywa się ta gra?
- Miłość. Polega na tym, że będziemy się całować, przytulać, szeptać przyjemne słówka i robić wszystko to, co zakochani ludzie - kto pierwszy się zakocha - przegrywa. 
- Cóż,więc zaczynajmy. 
ZAPRASZAM I JESZCZE RAZ - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO. ♥




sobota, 6 grudnia 2014

Rozdział 12.

Tydzień później Bella stała na lotnisku przytulając swoją matkę. Louis uśmiechnął się po czym podszedł i pocałował Rosaline. Brunetka wymusiła uśmiech i posłała go swojej rodzicielce. Tomlinson objął swoją partnerkę ramieniem i przysunął bliżej walizkę kobiety.
- Będę tęsknić. - powiedziała Rosaline i przytuliła Louisa. - Wiesz córeczko, że w razie czego możesz dzwonić, tak? O każdej porze. - uśmiechnęła się a Bella posłała jej wdzięczny uśmiech i ponownie przytuliła całując w policzek. 
- Kocham Cię mamo. - powiedziała cicho, a Rosaline szeroko się uśmiechnęła. - Bardzo Cię kocham. 
- Hej skarbie! - zaśmiała się i uniosła jej podbródek. - Ja nie idę na wojnę. - zachichotała i nerwowo poprawiła włosy. - Wrócę do Ciebie. Wrócę do Was. - po czym odwróciła się i biorąc ze sobą walizkę odeszła. Louis podszedł do nastolatki i objął ją ramieniem. Kiedy Rosaline się odwróciła uśmiechnęła się szeroko i pomachała im. Gdy dotarła na sam szczyt schodów, spojrzała przez szklaną szybę i wysłała mi całusa. Louis udał, że go łapie i schował go do kieszeni. Bella po raz ostatni spojrzała w kierunku matki, a chwilę później jej rodzicielka zniknęła z pola widzenia. 
- To normalne, że czuję się tak strasznie? - zapytała nie odrywając wzroku od miejsca w którym jeszcze kilka sekund temu była jej matka. Zamrugała kilkakrotnie i spojrzała na Lousia. 
- Będzie dobrze. - potarł jej ramie  i cmoknął w czoło, mocno przytulając. - Damy radę, tak? - zapytał a brunetka pokiwała głową. - Chodźmy do domu. - rzucił i nadal ją obejmując zaprowadził do samochodu. 
- Wezmę plecak i pójdę do szkoły. - powiedziała , a Louis pokręcił przecząco głowa. 
- Najpierw to ty zjesz śniadanie. - zapiął pasy i odpalił silnik. - I nie będziemy się kłócić. - Bella uśmiechnęła się pod nosem,ale nic nie powiedziała. Trzydzieści minut później Louis stał w kuchni piekąc naleśniki, Bella w tym momencie pakowała torbę. Rosaline na lotnisko odwieźli o czwartej nad ranem, więc spokojnie wyrobili się w czasie. 
- Dasz radę iść do szkoły? To znaczy wiesz - nie jesteś śpiąca? - rzucił przez ramię kiedy brunetka zajęła miejsce przy stole. Wzięła gazetę i zaczęła ją przeglądać. 
- Dam. - burknęła i dalej zagłębiła się w lekturze. 
- Jesteś zła? 
- Ja? - zapytała z sarkazmem i założyła kosmyk włosów za ucho. - Nie dajesz mi powodów. - powiedziała głosem przesączonym ironią i skupiła się na jedzeniu naleśników. Louis usiadł naprzeciwko niej i bacznie jej się przyglądał. 
- Co złego zrobiłem? 
- Zacznę wymieniać co zrobiłeś dobrze, będzie krócej. - burknęła, a brunet zmierzył ją zdziwionym wzrokiem. 
- O czym ty mówisz? - w dziewczynie wrzała każda komórka ciała. Ale czy mogła mieć pretensje do Louisa? Przecież to Ona wymyśliła umowę, Ona sprowokowała go do tego by się na nią zgodził. Mimo wszystko, coś w środku bardzo ją bolało. Za każdym razem kiedy dotykał jej matkę, całował czy przytulał, czuła się jakby ktoś własnie uderzył ją w twarz. To nie było normalne. To nie mogło być normalne,ale przecież sama tego chciała. 
- Spóźnię się. - wstała i wzięła do ręki torbę. 
- Bello. - Lou złapał ją za nadgarstek i mocno przytrzymał przy sobie. Dziewczyna spuściła głowę i prawie natychmiastowo łzy spłynęły po jej twarzy. Tomlinson otarł je delikatnie kciukiem i mocno ją do siebie przytulił. -  Jesteś dla mnie najważniejsza. - powiedział a dziewczyna uśmiechnęła się przez łzy. - Cholera, ja Cię naprawdę kocham. - przymrużył oczy i objął ją ciaśniej. 
- To wszystko jest takie pokręcone. - zaszlochała wtulając się w zagłębienie u jego szyi. 
- W takim razie sprawmy, żeby takie nie było. - powiedział, a brunetka spojrzała mu w oczy. 
- Musze iść. - powiedziała, chociaż ani na milimetr nie ruszyła się z miejsca. 
- Wiesz,że możesz zostać. - pocałował ją w czoło i nadal trzymał w ramionach. Dziewczyna skinęła głową i odłożyła plecak. Nie chciała tam iść, samo wspomnienie pana Horana trzymającego jej sprawdzian z oceną niedostateczną przyprawiał ją o dreszcze. - Obejrzymy jakiś film? - zasugerował brunet, a Bella od razu wiedziała,że zgodziła się za szybko. Musiała pomyśleć, trzeźwo pomyśleć. 
- Wybierz film, a ja skoczę do sklepu dwie przecznice dalej. - odpowiedziała i pocałowała go w usta. Chłopak skinął głową i delikatnie ją puścił. Brunetka skierowała się  w stronę drzwi i już miała wychodzić kiedy nagle się odwróciła. 
- Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny. 

***

Bella wyszła z domu i ruszyła w stronę sklepu. Kopnęła kamyk leżący na ścieżce i delikatnie zamknęła oczy. Naprawdę go kochała. 
Boże. 
Zrobiła to swojej matce. To nie Louis zdradził Rosaline, Bella to zrobiła. Dziewczyna złapała się za głowę i delikatnie nią potrząsnęła chcąc pozbyć się tych myśli ze swojej głowy. Szła dalej nie zatrzymując się ani na moment. Nagle wpadła na jakąś staruszkę. 
- Przepraszam! - pisnęła schylając się, by pozbierać wszystkie rzeczy które wyleciały z torby starszej pani. 
- Dziecko patrz pod nogi. - kobieta spojrzała na nią, ale delikatnie się uśmiechnęła. - Coś Cię trapi. - bardziej stwierdziła niż zapytała. Bella spojrzała na nią do góry i wręczyła pełną torbę. 
- Skąd pani wie? 
- Trochę już na tym świecie żyję. - zachichotała i poprawiła okulary. - Problemy sercowe, zgadłam? 
- Raczej katastrofy sercowe, Proszę pani. - odburknęła i poprawiła włosy. 
- A co mówi Twoje pęknięte serce? 
- Własnie chodzi o to, że ono nie chce ze mną rozmawiać. - starsza pani posłała jej wyrozumiałe spojrzenie i złapała za jej rękę. 
- Ono skarbie, odzywa się bardzo często.  - zachichotała i ruszyła do przodu. - Kochanie, musisz po prostu nauczyć się go słuchać. On to zrozumie. Zrozumie wszystko. - rzuciła i odeszła. Bella stała chwilę w osłupieniu i bezruchu, kiedy wszystko do niej doszło. 
- Jaki On? - krzyknęła za staruszką, ale ta najzwyczajniej w świecie ją zignorowała i chwilę później zginęła jej z pola widzenia. - Świetnie.
Pięć minut później dotarła do sklepu. Skierowała się  w stronę regału z lodami i innymi słodkościami. Włożyła wszystko do koszyka i ruszyła do kasy. Nagle w jej kieszeni zaczął wibrować telefon.
- Słucham? 
- Gdzie jesteś? - po drugiej stronie odezwała się Selena. 
- W sklepie. A Ty? Nie powinnaś mieć matematyki? 
- Z tego co wiem Ty też powinnaś ją mieść. - zachichotała i delikatnie odchrząknęła. - Siedzę na korytarzu i czekam na Harrego. Nie ma Horana więc mamy wolną godzinę, a ja raczej nie zamierzam tu wracać. 
- Nie ma Nialla? - zapytała nie dowierzając i pokręciła delikatnie głową. - Który to raz od trzech lat?
- Hmmm, pierwszy? - zapytała czarnowłosa i obje wybuchnęły śmiechem. - To tak jakby znak od Boga, że nie miałam odmawiać wczoraj Harremu.
- Czego odmawiać? - zachichotała, a Selena momentalnie ją skarciła. 
- Spotkania zboczeńcu. - dziewczyny rozmawiały jeszcze przez chwilę po czym zakończyły konwersację. Brunetka wyłożyła wszystko na ladę  i miła pani za ladą skasowała jej wszystko i włożyła do torby. Brunetka zapłaciła i odwzajemniła uśmiech kobiety. 
- Isabella? - usłyszała za sobą i szybko się odwróciła. - Dzień dobry skarbie. - kobieta kilka lat starsza od jej matki podeszła i ją przytuliła. - Ale Ty wyrosłaś. 
- Pani Young? Nie jest pani w Paryżu? Przecież kocha Pani książki. - kobieta uśmiechnęła się szeroko, ale chwilę później schyliła się i szepnęła cicho 'Tylko nie, pani. czuję się staro.' Bella zachichotała i skinęła głową. 
- Więc? - powtórzyła pytanie. 
- Jakim Paryżu skarbie? 
- Przecież macie jakieś spotkanie książkowe. Wielka sprawa! - Bella powtórzyła słowa swojej matki i szeroko się uśmiechnęła, ale kiedy zobaczyła minę swojej towarzyszki uśmiech od razu zszedł z jej twarzy. 
- Ach tak! - krzyknęła i zaklaskała w ręce. - Zapomniałam. Jadę tam jutro! Teraz muszę lecieć. Trzymaj się skarbie. - powiedziała szybko i cmokając brunetkę w policzek odeszła w przeciwnym kierunku. 
- Chyba nie myślisz,że uwierzę w to, że zapomniałaś o Paryżu. 


___________________________
I jak Misie? Mikołaj był? ♥ 
Dziękuję za 33 komentarze! :*:*:*:*
Jesteście wielcy! 
Jakieś dalsze sugestie? ^^
Co tam ta Rosaline wymyśliła?  Hmm :/
HAHAHAH NIE NIC. ♥ 
DACIE RADĘ DOBIĆ DO 35 KOMENTARZY? 
WIĘC CO? 35 - NEXT? 
Wierzę w WAS! <3
KOCHAM NAJMOCNIEJ! 



niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 11.

Dziewczyna wtuliła się w rozpalone ciało Louisa i delikatnie zamknęła oczy. Opuszkiem palca kreśliła kształty na jego nagiej klatce piersiowej. W jej głowie mieszały się wszystkie myśli,ale czy można było to nazwać wyrzutami sumienia? Zdecydowanie, nie. Była z siebie dumna, cieszyła się,że to zrobiła. Mężczyzna owijał kolejne kosmyki jej włosów wokół swojego palca. Myślał...
Był zakochany, czy to przestępstwo? Przecież,serce nie sługa - miał żyć smutny i nieszczęśliwy?
Miał żyć szczęśliwy i zrujnować życie komuś innemu? Tak, poniekąd już zrujnował - co z Rosaline?
- Kochasz mnie? - zapytała dziewczyna lekko unosząc na Niego swój wzrok. Spotkała jego niebieskie tęczówki w których odnalazła iskierkę. Chłopak skinął  i ucałował brunetkę w czubek głowy. - Żałujesz tego co się stało? - zapytała,a On na kilka sekund się zawiesił. Szukał odpowiedzi.
- Jedyną rzeczą jakiej żałuję jest to, że nie poznałem Cię wcześniej. - odpowiedział i zawiesił swój wzrok głęboko w przestrzeni pokoju. - Uniknęlibyśmy wtedy tylu problemów. - dokończył i oparł swoją brodę o czubek jej głowy. Bella uśmiechnęła się nieznacznie i kolejny raz prześledziła idealnie wyrzeźbione ciało Louisa.
- Jeśli miałbyś wyjście... cofnąłbyś to? - zapytała nie do końca pewna, co do poprzedniej odpowiedzi. Tomlinson uniósł delikatnie jej podbródek, spojrzał głęboko w oczy po czym delikatnie wpił się w jej usta.
- Nigdy, nie żałowałem niczego co dotyczyło Ciebie. - powiedział na jednym wydechu, cały czas nie spuszczając z niej wzroku. Na policzkach nastolatki pojawiły się szkarłatne rumieńce i już chciała spuścić głowę, ale brunet ją powstrzymał. - Bardzo je kocham. - powiedział i w jednej sekundzie zawisnął nad nią całym swoim ciałem. Zbliżył swoją głowę do jej twarzy i zaczął delikatnie pocierać noskiem o jej policzki. Dziewczyna zachichotała po czym wplątała swoje palce w jego włosy i delikatnie je pociągnęła. Chłopak uśmiechnął się i po raz kolejny złączyli się w namiętnym pocałunku.
- Masz ochotę na gorącą kąpiel? - zapytał a dziewczyna posłała mu słodki uśmiech.
- Co z mamą? - mężczyzna spojrzał na nią i wziął do ręki telefon.
- Powinna być za mniej niż półtorej godziny. - powiedział odgarniając włosy w jej czoła.
- Wiesz,że nie o to mi chodzi. - szepnęła drapiąc go za uchem. Zamknął oczy, ale wiedział, że ten temat jest nieunikniony.
- Porozmawiamy o tym, kiedy się wykąpiemy? - zapytał a dziewczyna, delikatnie skinęła głową i posłała mu uśmiech.
- Mam ochotę na prysznic. - rzuciła, a Louis wstał i owinął jej ciało białym prześcieradłem. Uśmiechnął się na ten widok i zupełnie nagi wziął dziewczynę w swoje ramiona. Ta zachichotała, wtuliła się w jego tors i ponownie zatopiła się w jego nieziemskim zapachu.

***

Dziewczyna zajęła miejsce na kanapie, kiedy Louis krzątał się po kuchni i przyrządzał jakiś deser. Bella włączyła telewizor i nakierowała na jakąś stację muzyczną. Tomlinson przyniósł jej lody truskawkowe z truskawkową polewą i truskawkami. Brunetka uśmiechnęła się ale kiedy spojrzała na jego niespokojny wyraz twarzy wiedziała, że czeka ich bardzo długa rozmowa. 
- Smacznego. - powiedział i zajął miejsce obok niej. 
- Więc co teraz? - zapytała, a chłopak wziął głęboki oddech. 
- Nie mam najmniejszego pojęcia. - nie kłamał. Nie wiedział jak ma się zachować i co w tym wypadku trzeba zrobić. 
- Myślisz,że jak zareaguje? - wzięła jedną łyżkę deseru i oparła się o kanapę. 
- Szczerze mówiąc, to nigdy nie widziałem jej wściekłej. - wzruszył ramionami i zrobił to co dziewczyna. Bella wtuliła się w jego klatkę piersiową i delikatnie uśmiechnęła. 
- Nigdy nie dawałeś jej do tego powodów. - powiedziała cicho nie odwracając się w jego stronę. - Zawsze cieszyła się,że Cię ma. - dokończyła i odstawiła lody na stół. - Ona Cię kocha. - powiedziała  spojrzała mu głęboko w oczy. 
- Ale czy to jest powód dla którego ja mam cierpieć? - zapytał, a brunetka poprawiła swoje mokre włosy. 
- To nie powinno się wydarzyć. - rzuciła nagle. - Powinnam Cię nienawidzić, a a nie z Tobą sypiać. zamknęła oczy i potarła dłońmi skronie. Nagły natłok myśli przyprawił ją o dreszcze. 
- Więc co powinniśmy zrobić? - zapytał a brunetka momentalnie otworzyła oczy. 
- A co zrobilibyśmy miesiąc temu? - zapytała, a szeroki uśmiech wkradł się na jej usta. 
- Tylko nie umowa. - Louis pokręcił przecząco głową, a brunetka szybko wdrapała się na jego kolana. Ujęła jego twarz w dłonie i delikatnie zaczęła gładzić jego policzki. 
- Tylko pomyśl. - zaczęła entuzjastycznie. - Dzięki temu jej nie zranimy... Ty jej nie zranisz. 
- Wolisz być nieszczęśliwa? - odpowiedział, nie do końca przekonany.  
- Będę szczęśliwa. - ucięła szybko. - Przecież z Ciebie nie zrezygnuję. - poprawiła jego włosy i złożyła krótki pocałunek na jego czole. 
- Nie rozumiem. - rzucił, zwilżając dolną wargę. 
- Będziesz miał dwie dziewczyny... To znaczy - nie do końca. - urwała zastanawiając się nad tym dłużej. - Wciągu dnia, możesz robić z moją matką co tylko chcesz, ale kiedy zegarek wskaże dwudziestą drugą będziesz mój. Tylko MÓJ. 
- To nie możliwe...To nie jest fair - względem Ciebie, względem twojej matki. 
- Przestań. - rzuciła szybko i zeszła z jego kolan. - Nie możesz wszystkiego utrudniać. - parsknęła i stanęła na przeciwko Lou. - To korzystne. Ja będę miała Cię na własność, a matka nie będzie nieszczęśliwa. 
- To chore. 
- Niekoniecznie. - przerwała mu. - Będziesz wieczorami zabierał mnie na wyścigi i będziemy się kochali, przecież nie musisz uprawiać seksu z moją mamą skoro tego nie chcesz. 
- Przestań. - wstał i przekręcił głowę na bok. - Żartujesz prawda? Powiedz, kurwa,że żartujesz.
- Czyli nie podobało Ci się to co zrobiliśmy u góry? 
- Przecież wiesz, że to nie oto chodzi. 
- Własnie, że tak. W tym wszystkim chodzi o Cibie, o mnie i o moją...
- Wróciłam! - po całym domu rozległ się wesoły głos Rosaline i chwilę później stanęła naprzeciwko kochanków. - Mam dla Was bardzo ważną wiadomość. - powiedziała i zmierzyła dwójkę spojrzeniem, po czym Louis podszedł bliżej niej i złożył pocałunek na jej policzku. Chciał pokazać Belli, że to prędzej czy później i tak będzie ją raniło. Jednak uśmiech nie zszedł z twarzy nastolatki. 
- Wyjeżdżam. - uśmiechnęła się radośnie. - Za tydzień i na tydzień! - rzuciła szczęśliwa i zaklaskała wesoło w ręce. 
- Jak to? - zapytała zmieszana Bella. 
- Gdzie? - dodał Louis. 
- Jedziemy z dziewczynami z klubu książki do Paryża! Na wielkie spotkanie! - jeszcze chwila i Rosaline zaczęła by wysoko skakać. 
- Skarbie. - Bella spojrzała w kierunku Louisa, ale dopiero do niej doszło, że On patrzył na jej matkę. 
Zmieszała się i spuściła wzrok.
- Jak to do Paryża? 
- Dostałyśmy zaproszenia! Och, jestem taka szczęśliwa Louis! - krzyknęła i mocno go przytuliła. 
- Baw się dobrze mamo. - rzuciła cicho Bella i cofnęła się o kilka kroków, po czym odwróciła się i schodami powędrowała na górę. 
- Co jej jest? - zapytała kobieta, nie odrywając wzroku od schodów. 
- Chyba tęskni za matką. - powiedział i delikatnie objął ramieniem Rosaline. - Musisz dać jej trochę czasu. 


_________________
Hejka skarby! Było 31 komm ♥ 
JESTEŚCIE NAJLEPSI ♥ 
Tak Bardzo ♥ 
Lou i Bella. 
och Tommo, który facet odmówił by takiej propozycji? 
Zastanów się. 
AHHAHAHA, JAK MYŚLICIE CO DALEJ? ^^
3o komm i NEXT ♥ 



piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 10.

Tydzień później dziewczyna siedziała w szkole na kolejnej lekcji języka angielskiego. Od weekendu dzieliły ją zaledwie dwie lekcje. Może nie było by tak źle, gdyby jedna z nich nie była  z jej 'ulubionym' nauczycielem.
- Jaka jest odpowiedź w ósmym? - szepnęła Selena szturchając Bellę w bok, tak by ta się nie wystraszyła i przypadkiem nie wydarła na pół klasy. Dziewczyna zmierzyła przyjaciółkę wzrokiem i delikatnie skinęła głową. Odszukała zadanie i równie cicho podała czarnowłosej odpowiedz.
Uwielbiała język angielski i zwyczajnie bez żadnego uczenia, pisała testy najniżej na ocenę dobrą.
- A jedenaste? - zapytała ponownie a dziewczyna przewróciła oczami.
- C. - szepnęła poprawiając włosy.
- Kocham Cię. - Selena posłała dziewczynie szeroki uśmiech i zaznaczyła odpowiedź. - Oddajemy? - spojrzała na nią, a Bella pokiwała głową i obie dziewczyny wstały podchodząc do biurka pana Danielsa. Mężczyzna skinął głową wskazując miejsce w którym mają znaleźć się ich egzaminy.
- Możecie wyjść z klasy. - uśmiechnął się biorąc do ręki inne kartki. - Tylko po cichu. - przyjaciółki zabrały torby, praktycznie bezszelestnie i wyszły  klasy.
- Zgadnij co dzisiaj jest! - pisnęła Gomez gdy przekroczyły próg klasy.
- Piątek? - odpowiedziała retorycznie brunetka.
- Co wiąże się z...? - ponaglała, wywołując jeszcze większe zdołowanie u swojej koleżanki.
- Ostatnią matmą, oraz kolejną jedynką od tego dupka? - zapytała wywracając oczami i usiadła na ławce w korytarzu.
- Nie będzie tak źle, uśmiechniesz się do niego i ocenę dopuszczającą masz. - zachichotała, a brunetka uderzyła ją w bok. Czarnowłosa oburzyła się pocierając ręką obolałe miejsce. Po chwili obie wybuchnęły śmiechem. - Więc? Jedziesz dzisiaj? - Selena ściszyła głos, schylając się w stronę przyjaciółki.
- Niema mowy. - odpowiedziała bez namysłu. - Nie mam zamiaru powtarzać ubiegłego tygodnia.
- Och, przestań. - skarciła ją dziewczyna, a po całym korytarzu rozległ się dźwięk dzwonka. - Jesteś już teraz uprzedzona bardziej niż moja mama. - zrobiła pauzę odblokowując komórkę. - A uwierz mi, to nie jest normalne.
- Tak, tak. - brunetka wstała z ławki kierując się w stronę sali matematycznej. Nie miała ochoty spóźniać się na kolejne lekcje matematyki. - Chodź już. - ponagliła koleżankę i kilka minut później obie siedziały na swoich miejscach.W klasie panował chaos, wszędzie porozrzucane były papierkowe kulki a na tablicy widniał biały napis ''Miejsce na seksowny tyłeczek Horana'' i strzałka w stronę krzesła stojącego przy biurku nauczyciela. Bella wyzwała w myślach osobę która wpadła na coś tak głupiego, ale nie miała pojęcia kto to nabazgrał. Kiedy przez próg klasy przeszedł pan Horan, delikatny uśmiech wkradł się na jego usta, ale nie chciał tego pokazać.
- Witajcie. - rzucił odkładając torbę na biurko. - Wiem,że to ostatnia lekcja i nie macie sił ani ochoty na dalszą edukację, ale musimy. - odsunął krzesło i ponownie spojrzał na biały napis. - Naprawdę cieszę się,że podoba Wam się mój tyłek, ale czy ktoś może to zmazać? - Bella za plecami usłyszała kilka obelg Connora oraz innych chłopaków skierowanych w stronę blondyna i cicho zachichotała. Nikt do zmazania zabawnego napisu się nie zgłosił, co w tym wypadku równało by się z tym, że to on jest autorem tego dzieła.
- Panna Braun? - Bella usłyszała głos który przesączony był irlandzkim akcentem i już wiedziała co się kroi. - Mogłabyś? - zapytał posyłając jej delikatny uśmiech.
- Nie napisałam tego. - odburknęła, a nauczyciel zmierzwił dłonią włosy.
- Wiem to, znam twoje pismo.
- Więc dlaczego ja mam to zmazać? - jęknęła wysilając się na uśmiech.
- Ponieważ Cię proszę? - chłopak odpowiedział pytaniem na pytanie, a z racji tego, że był piątek oraz siódma godzina lekcyjna dziewczyna zrezygnowana wstała od ławki i poszła zmazać tablicę. Blondyn posłał jej szeroki uśmiech i skupił się na swojej pracy.
- Sprawdziłem ostatnie sprawdziany. - powiedział a brunetka upuściła gąbkę którą właśnie zmazywała napis, co nie uszło uwadze blondyna.  - I nie, nie jestem z Was dumny. - zmierzył klasę przenikliwym spojrzeniem. - Ostatnia ławka piszecie poprawkę. - zwrócił się do Connora i jego towarzysza. - Wasze testy nie różniły się ani jednym słowem. - wytłumaczył. - Więc wedle waszego życzenia, nie różnią się też ilością błędów oraz oceną. - podszedł do ich ławki i wręczył im testy.
- Brawo Seleno. - uśmiechnął się i oddał dziewczynie kartkę. - Mam nadzieję,że to dopiero początek.
Czarnowłosa uśmiechnęła się i zaczęła piszczeć widząc ocenę bardzo dobrą na swoim teście. Dwa dni wcześniej nie mogła pomóc Belli, ponieważ nauczyciel rozsadził je i dał inne grupy, co tylko utwierdziło brunetkę w tym, że jej nienawidzi. Ze wzajemnością. Rozdał wszystkie testy i zaczął kierować się w stronę dziewczyny.
- Przykro mi? Bello, musisz wziąć się do pracy. - powiedział i wręczył dziewczynie kolejny, oblany test. - Zostań po lekcji, musimy coś uzgodnić. - brunetka skinęła niechętnie głową i udała się do ławki. Chciało jej się płakać ponieważ, to kolejna ocena niedostateczna co równie dobrze równa się z uziemieniem. Złamała też umowę z Louisem, który nie będzie z tego dumny. Kiedy dzwonek zadzwonił dziewczyna ociężale się spakowała i niechętnie podeszła do biurka.
- Świetnie. - powiedział kiedy dziewczyna usiadła na przeciwko niego, a reszta klasy opuściła salę. - Chcę Ci powiedzieć, że po raz kolejny mnie zwiodłaś. - skarcił brunetkę i łącząc swoje dłonie na biurku skupił całą uwagę na dziewczynie. - Co masz na swoją obronę?
- Cholera. - przeklęła głośno. - Uczyłam się. Naprawdę się uczyłam - musi mi pan wierzyć. - spojrzała na niego błagalnie a chłopak posłał jej blady uśmiech.
- Cóż, ja mogę ci wierzyć ale życia nie dasz rady przejść na ''ładne oczy''. - zrobił cudzysłów w powietrzu i poprawił włosy. - Tyle razy dawałem Ci szansę. - otworzył dziennik i wskazał na rząd niedostatecznych ocen przy jej nazwisku. - Obiecałaś mi, że weźmiesz się do pracy. - powiedział ale Bella się nie odezwała. - Chcę Ci powiedzieć,że jestem zmuszony poinformować Twojego ojca.
- Nie ma pan prawa! Nie znowu. - ściszyła swój głos, ponownie siadając na krześle. - Jak to mojego ojca? - spojrzała na Niego, ale ten nie wyrażał żadnych uczuć.Chyba nie nazwał tak Louisa.
- Twojego opiekuna. Prosił mnie więc jestem do tego zmuszony.
- Co takiego? Louis prosił pana,żeby pan na bieżąco go informował o moich ocenach? - zapytała a torba opadła na ziemię.
- Właśnie tak. - odpowiedział bez ogródek. - Taka jest moja praca, lecz jeżeli chcesz mogę poinformować  o tym Twoją matkę.
- Nie! - krzyknęła szybko. - Poprawię się! - powiedziała łapiąc nauczyciela za dłoń leżącą na biurku.- Musi mi pan wierzyć!
- Przykro mi Bello, jest już za późno. - dziewczyna zabrała dłoń i wstała z krzesła.
- Bardzo dziękuję. - odburknęła głosem przesączonym sarkazmem. Odwróciła się i zaczęła kierować się w stronę wyjścia. - Nidy Cię nie lubiłam. - burknęła pod nosem jednak na tyle głośno, że nauczyciel ją usłyszał.
- A ja wręcz przeciwnie. - odpowiedział z uśmiechem, jednak brunetka już opuściła salę.

***

Dziewczyna weszła do domu i z całych sił trzasnęła drzwiami. Usłyszała głos matki i pokierowała się w stronę salonu. Na kanapie siedział Louis z Rosaline na kolanach. Brunetka zmierzyła ich wzrokiem a następnie przeniosła go na otworzoną butelkę czerwonego wina. 
- Skarbie stało się coś? - zapytała matka nie zmieniając pozycji. 
- Nie. - odwróciła się i już miała wychodzić, kiedy rozmyśliła się. - Właściwie to tak. - zmierzyła Tomlinsona morderczym spojrzeniem. - Dostałam jedynkę z matematyki. - Burknęła. - I chcę, żebyś do cholery zajął się swoimi własnymi sprawami. - obdarowała Louisa śmiertelnym spojrzeniem którę chwilę później przeniosła na swoją matkę. - A Ty skup się na wybieraniu swoich partnerów.- docięła i zginęła w głębi domu, pozostawiając domowników w kompletnym osłupieniu. 
Rzuciła się na łóżko w swoim pokoju i biorąc laptopa, zaczęła serfować po internecie. Około dwie godziny później, usłyszała pukanie do drzwi. 
- Czego? - syknęła, kiedy drzwi zaczęły się otwierać. 
- Mogę wejść? - w progu  stanął  Louis trzymając kubek z herbatą w ręku. 
- Nie. - odpowiedziała jednak ten wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi. 
- Wyjdź stąd. - rozkazała. - Mam cholerną ochotę na Ciebie nakrzyczeć,a nie chcę robić scen przy matce. - rzuciła odkładając komputer. 
- Rosaline wyszła. - spojrzał na nią. - Jak co piątek zresztą. - dokończył a brunetka przewróciła oczami. - Więc co takiego zrobiłem? 
- Ty naprawdę nie wiesz? - roześmiała się i wstała z łóżka podchodząc do szafy i szukając w nim ciepłego swetra. 
- Oświeć mnie. 
- Nie będę Cię kurwa oświecać! - skarciła go. - Jesteś popierdolony!
- Och,naprawdę? 
- Tak, cholera, naprawdę! Wtrącasz się w moje sprawy chociaż nie masz, pieprzonego prawa! - krzyknęła a Louis zmierzył ją spojrzeniem. Miała na sobie spodenki od piżamy i gruby sweter. - Jesteś chory! Mówisz mi, że mnie kochasz a obściskujesz się tam z moją matką! - dokończyła wymachując dłońmi w powietrzu. 
- Jesteś zazdrosna? - zapytał a dziewczyna opadła na łóżko.
Oczywiście,że nie. 
TAK!
- Chyba uderzyłeś się w głowę. - skomentowała szybko. 
- Ach czyli ten Twój humorek to przez tę jedynkę? Jakoś nie mogę uwierzyć. 
- Jesteś taki popieprzony. 
- Przestań przeklinać. - skarcił ją. 
- Będę kurwa robiła wszystkie pieprzone rzeczy, jakie mi się do cholery będą podobały! - krzyknęła, wyrzucając z siebie przekleństwa jak wyuczony na pamięć wierszyk. 
- Jesteś taka piękna. - podszedł bliżej i ukucnął przy łóżku, naprzeciwko Belli. Rękoma dotykał jej kolan. 
Dupek.
- Przestań. - powiedziała od razu, ale wszystkie negatywne emocje jakby uleciały? Wstała a brunet zrobił to co Ona. 
- Nauczę Cię. - powiedział robiąc krok w przód. Spojrzał na nią z góry, ponieważ był od niej o pół głowy wyższy. 
- Czego? - zapytała. 
- Czego  tylko będziesz chciała. - splótł ich ręce i delikatnie zbliżył twarz w jej kierunku, muskając przy tym usta Belli. Dziewczyna odwzajemniła pieszczotę, panicznie tego potrzebując. - Począwszy od chemii - zaczął składając pocałunki na szyi dziewczyny i odgarniając jej grube włosy. Ta usiadła na łóżku chwilę później na nim leżąc. Louis zawisnął nad nią, szybko łącząc ich usta. Jego grzywka opadła łaskocząc przy tym dziewczynę. - Kończąc na matematyce. - cały pokój wypełnił śmiech dziewczyny, po czym przyciągnęła go bliżej ponownie złączając ich usta w pocałunku.

___________

Awww ♥ 
Co jak Co, ale takiego Louisa to ja lubię :D 
HAHAHA
BYŁO 30 KOMENTARZY! 
JESTEŚCIE NAJLEPSI TAK BARDZO. 
♥ ♥ ♥ ♥ 
KOCHAM! :*:*:*:*
+ MAM DLA WAS NOWEGO BLOGA - 
O ZŁYM ^^ ♥  HORANIE :) JEŻELI CHCECIE MOŻECIE JUŻ
 DODAWAĆ SIĘ DO OBSERWATORÓW.
WIĘC - 
30 KOMM - NEXT. 
a muszę Wam powiedzieć, że w następnym rozdziale będzie kolejna ''umowa'',
mniej więcej najważniejsza w całej ich historii. :) 
Kocham i miłego weekendu! ♥ 





sobota, 1 listopada 2014

Rozdział 9.

Bella spuściła wzrok, układając w swojej głowie każde pojedyncze słowo Louisa. Chłopak złapał ją za rękę, próbując zwrócić na siebie jej uwagę.
- Nie zrobiłeś tego. - powiedziała podnosząc na niego wzrok. - Przecież kochasz moją mamę. - dokończyła a Tomlinson posłał jej delikatny uśmiech.
- Tak naprawdę nigdy nie byłem zakochany. - odpowiedział a dziewczyna szybko cofnęła swoją rękę.- Nie umiem kochać. - rzucił uruchamiając silnik.Brunetka nie odpowiedziała. Zapięła pasy i skupiła całą uwagę na widokach za szybą. Kiedy samochód się zatrzymał i dziewczyna chciała wysiąść Louis złapał ją za rękę.
- Daj mi czas. - powiedziała poprawiając swoje włosy. Chłopak zmierzył ją wzrokiem i delikatnie puścił.
- Nie. - opowiedział szybko. - Jeżeli teraz powiesz mi,że nic do mnie nie czujesz - dam Ci spokój. - spojrzał na nią, a brunetka delikatnie się wzdrygnęła. Zabrała rękę i szybko spuściła głowę.
- Nie mogę Ci tego powiedzieć. - rzuciła i odwracając się na pięcie zniknęła w głębi domu.

***
Dziewczyna przebrała się w luźne ubrania i biorąc ze sobą laptopa usiadła na łóżku. Serfowała po sieci kilka minut, dopóki dźwięk telefonu jej nie przerwał. 
- Słucham? - zapytała przykładając komórkę do ucha. 
- To ja. - szepnęła Selena. 
- Wszystko w porządku? - zamknęła komputer i całą swoją uwagę zwróciła na głos po drugiej stronie. - Gdzie jesteś? - syknęła, kiedy przyjaciółka nie odpowiedziała. 
- Jestem z Harrym. - powiedziała dość pewnie Selena. - Dzwonię do Ciebie żeby Ci powiedzieć, że śpię u Ciebie. - roześmiała się głośno. 
- Kiedy będziesz? - zapytała szybko.
- Przestań. - zaśmiała się jeszcze bardziej. - Przecież nie o to mi chodziło. - skarciła ją. - Jeżeli moja mama zadzwoni, jestem u Ciebie i akurat śpię. - wytłumaczyła szybko i wzięła głęboki oddech. 
Zdezorientowana Bella już miała coś powiedzieć, ale przyjaciółka znowu jej przerwała.
- Też Cię kocham! - krzyknęła radośnie i rozłączyła się. Brunetka spojrzała na czarny ekran i schowała telefon do tylnej kieszeni spodni. Zeszła na dół i ruszyła w stronę kuchni. 
- Gdzie Louis? - zapytała kiedy spostrzegła mamę stojącą przy kuchennej wysepce. 
- Pojechał do sklepu. - uśmiechnęła się. - Powinien zaraz wrócić. 
- Okej. - burknęła i zajęła miejsce na przeciwko rodzicielki. 
- Zaakceptowałaś go? - Rosaline posłała córce uśmiech - wymuszony uśmiech. 
- Taa, myślę, że tak. - rzuciła i ucinając temat wstała by nalać sobie soku pomarańczowego. 
- Idę dziś z koleżankami na kawę. - powiedziała, kiedy dziewczyna sięgnęła szklankę z górnej szafki. Bella odwróciła się w jej stronę i skinęła głową. 
- Fajnie. - upiła łyk soku nie spuszczając wzroku ze swojej mamy. - Jakaś specjalna okazja? - zapytała, chociaż niespecjalnie ją to interesowało. 
- Nie. - spuściła wzrok. - Zwykła kawa. - powiedziała a brunetka uśmiechnęła się. 
Żyła z matką od tylu lat, że wiedziała że coś jest nie tak. 
- Okłamujesz mnie? - zapytała szybko.
- Skarbie. - Rosaline podeszła i mocno przytuliła swoją córkę. - Wiesz,że nie mam przed Tobą tajemnic. 
- Tak. - uśmiechnęła się. - Przepraszam. 
Nagle w kieszeni nastolatki zadzwonił telefon. Wyciągnęła go i szybko przycisnęła do ucha. 
- Tak? - zapytała stanowczo. 
- Dzień Dobry, Isabello. - usłyszała po drugiej stronie słuchawki. - Z tej strony Anee Gomez. 
- Och... - szepnęła szybko kierując się w stronę schodów. - Mama Seleny.
- Tak, podobno śpi u Ciebie. Muszę z Nią pilnie porozmawiać, a Ona nie odbiera telefonu. - wytłumaczyła, a dziewczyna uderzyła się w czoło. 
Myśl, myśl, myśl. 
- Onaa, ś-śpi. - zająkała się, mrużąc oczy z zażenowania,iż kolejny raz musi okłamywać mamę Seleny. 
- Mogłabyś ją obudzić? To pilne. 
- Tak jasne. - przygryzła wargę ze zdenerwowania. - Tylko, że Ona zasnęła dosłownie kilka minut temu. 
- Rozumiem, ale to naprawdę bardzo ważne. 
- W takim razie musi mi pani dać pięć minut. - szepnęła. - Dobrze? 
- Zgadzam się. - odpowiedziała bez zastanowienia. - Pośpiesz się. 
- Oczywiście. - Bella przerwała połączenie i wzięła głęboki oddech. 
Co teraz? 
Szybko założyła tenisówki i z biegła na dół. 
- Mamo! - krzyknęła mijając w korytarzu Louisa. - Musisz mnie gdzieś zawieźć. Szybko! - krzyknęła, wyrzucając ręce w powietrze. Matka zmierzyła ją wzrokiem, przerywając nakładanie tuszu na rzęsy. 
- Skarbie zaraz wychodzę. - odpowiedziała jej, a Bella była już w trakcie wybierania numeru do Seleny. 
- Proszę! Musisz mi pomóc! - krzyknęła jednocześnie dodzwaniając się do przyjaciółki. - Gdzie jesteś? Twoja mama Cię szuka. - zaczęła panikować, ponieważ zostały jej jakieś trzy minuty. 
- W parku. - odpowiedziała leniwie. - Czego Ona znowu chce? 
- Szczerze? To mam to w dupie. - rzuciła, a po chwili zmierzyła się z przenikliwym wzrokiem Rosaline. - Zaraz tam będę. 
- Och, okej. - syknęła i rozłączyła się. 
- Mamo! 
- Bella!
- Musisz mnie tam zawieźć!
- Co się dzieje? - spojrzała na nią i znowu zaczęła nakładać makijaż. 
- Zostały mi  trzy minuty.
- Na co? - Bella wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Dlaczego rodzice tacy są? 
- Zwiozę ją. - odezwał się Louis wchodząc do kuchni. Rosaline popatrzyła na swojego chłopaka i posłała mu wdzięczny uśmiech. 
- Świetnie! Szybko! - ponagliła, a on podszedł do jej matki by zostawić całusa na jej policzku. 
- Baw się dobrze. - rzucił i zabierając kluczyki z szafki ruszył za swoją pasierbicą. 


***

Dziewczyna powiedziała Louisowi, że w zaledwie dwie minuty musi znaleźć się w parku. 
Powiedziała to Louisowi - człowiekowi który się ściga. W sumie,  nie mogła trafić lepiej. Brunetka otworzyła szeroko oczy, kiedy licznik w samochodzie wskazywał nienormalne cyfry. 
W mgnieniu oka znalazła się w parku. Wybiegła na zewnątrz odnajdując przyjaciółkę. 
- Selena! - krzyknęła,pomachała do niej dłonią i szybko znalazła się obok niej. - Nie wiem co kombinujesz - przerwała mierząc się ze spojrzeniem Harrego - Ale nie chcę brać w tym udziału. - telefon dziewczyny rozbrzmiał a przyjaciółka przytknęła go do ucha. 
- Słucham? - powiedziała i kawałek się oddaliła. 
- Mów ciszej! - szepnęła dość głośno. - Przecież dopiero wstałaś. - skarciła ją a reszta towarzystwa zaczęła chichotać. 
Dziewczyna spojrzała w stronę Louisa i delikatnie się uśmiechnęła. 
- Dzięki za pomoc. - powiedziała a On odpowiedział jej tym samym. 
- Polecam się na przyszłość. - rzucił ściskając dłoń Harrego. Po chwili dołączyła do nich Selena. 
- Muszę wracać. - przewróciła oczami. - Mój brat się rozchorował. - przeklęła po cichu i poprawiła włosy. 
- Odwieziemy Cię. - zaproponował Louis a Bella spojrzała w jego kierunku. 
- Ja ją zawiozę. - przerwał Harry łapiąc czarnowłosą za rękę. 
- Dzięki. - powiedziała Selena i mocno przytuliła brunetkę. - Jestem Ci dłużna. - szepnęła. 
- Jak zawsze. - odpowiedziała Bella i razem z Louisem zaczęła kierować się w stronę samochodu. 
Szli w ciszy dopóki Louis nie zdecydował się jej przerwać. 
- Masz ochotę na spacer? - zapytał odwracając się w stronę dziewczyny. Bella spojrzała w jego oczy i delikatnie pokiwała przecząco głową. 
- Zimno mi. - powiedziała pocierając ramiona które pokryła gęsia skórka. Tomlinson ściągnął marynarkę zostając w samym T-shircie i podał ją dziewczynie. Brunetka zastanawiała się chwilę czy ją ubrać, czy odmówić. Jednak wzięła ubranie. Ruszyli w stronę jednej z ławek. Kiedy dotarli na miejsce Bella całą swoją uwagę skierowała na plac zabaw który znajdował się niedaleko. 
- Zastanawia mnie tylko jedno. - przerwała ciszę odwracając się w  stronę Louisa. - Powiedziałeś , że się we mnie zakochałeś. - szepnęła jakby bojąc się, ze ktoś może usłyszeć. Tomlinson skinął głową, a brunetka zaczęła mówić dalej. - Powiedziałeś też, że nigdy nie byłeś zakochany. - dokończyła a Louis ponownie skinął głową. 
- Zgadza się. - odpowiedział zamykając w swojej dłoni, ręce dziewczyny. - Poczułem to pierwszy raz, kiedy spojrzałem w Twoje oczy. - pogładził ją po policzku. - Nadal pamiętam kiedy się w Tobie zakochałem. 



________________________

Hejka! ♥ 
Przepraszam,że dopiero dzisiaj ale jak na złość się rozchorowałam :(
Złapał mnie jakiś wirus i leżałam w łóżku. 
-,- 
DZIĘKUJĘ ZA 27 KOMENTARZY!  :*:*:* 
Jesteście kochani!
30 komm - NEXT :) 
Rozdział jest już gotowy :>
Podoba Wam się taki Lou? ^^ 






piątek, 24 października 2014

Rozdział 8.

- Otwórzcie okna, trzeba wpuścić tu trochę świeżego powietrza. - powiedział pan Horan gdy tylko przekroczył próg sali. Dwóch chłopaków siedzących z tyłu podniosło się ze swoich krzeseł, by zrobić to co powiedział Niall. Bella kończyła spisywać zadanie z matematyki a w całej klasie panował szmer. Jedna dziewczyna siedziała na ławce rozmawiając z innymi, druga wycierała tablicę mrugając w stronę koleżanki, po czym tamta zaczęła chichotać. Jeszcze inna patrzyła na tyłek swojego nauczyciela, świetnie się przy tym bawiąc. Niestety Belli nie było do śmiechu. Cała sprawa z Louisem martwiła ją bardzo. Nie znała powodów jego wyjazdu, ale wiedziała jedno - wydarzyło się coś złego. - Zajmijcie swoje miejsca. - powiedział Niall i wszyscy jakby od niechcenia, zaczęli podążać w wyznaczonym kierunku. Bella podniosła głowę, posyłając grymas w stronę Seleny.
Przyjaciółka bardzo dobrze wiedziała,że coś się stało.
- Wszystko okej? - mruknęła, nie odrywając wzroku od tablicy.
- Myślę,że tak. - skinęła głową, otwierając podręcznik.
- Dzisiaj zajmiemy się powtórzeniem wyrażeń algebraicznych. - zarządził Horan, a wszyscy po wydobyciu z siebie zniechęconego jęku zapisali temat. - Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość.
W przyszłym tygodniu odbędzie się wycieczka. - ledwo skończył mówić a blondynka z końca sali uniosła rękę.
- Dokąd? - zapytała a całą salę wypełniły śmiechy.
- Jeżeli dasz mi dokończyć, to wszystkiego się dowiesz. - skomentował Niall, a dziewczyna spuściła wzrok. Chłopak wyjął z torby jakąś kartkę i już miał zacząć mówić, ale ponownie ktoś inny zabrał głos.
- Jaki będzie koszt? - zapytała brunetka z przodu, na co ten bezradnie westchnął.
- Dacie mi dojść do słowa? Wszystkiego się dowiecie, po prostu - zamilczcie.
- Jedziemy na noc? - odezwał się Connor wytrącając Nialla  z równowagi.
- Po prostu się zamknijcie! - zarządził uderzając dłonią o biurko, tak, że dwie pierwsze ławki podskoczyły. - Jeżeli ktoś jeszcze mi przerwie, zamykam ten temat! - uniósł się, a po całej sali rozeszło się pukanie do drzwi. Do środka weszła sekretarka szkoły z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Czy wszystko dobrze? - zapytała na co Niall skinął głową i zmierzwił dłonią włosy. - Dobrze. - rzuciła i odwróciła się twarzą do klasy. - Isabella Braun? - powiedziała, na co pan Horan momentalnie złapał kontakt wzrokowy ze swoją uczennicą. Bella wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia o co chodzi.
- Tutaj. - odezwała się unosząc prawą rękę do góry.
- Świetnie, spakuj się i chodź ze mną.
- Co takiego? - zapytała zdziwiona, ale zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Twój tata jest tutaj. - żołądek dziewczyny wykręcił się o 360 stopni co najmniej trzy razy.
- Mój tata? - powtórzyła a sekretarka energicznie skinęła głową.
- Ten przystojniak tutaj jest? - usłyszała za sobą chichot koleżanek, a Louis jak na zawołanie pojawił się w klasie.
- Chciałbym zwolnić Bellę, mogę? - zapytał, posyłając uśmiech nauczycielowi.
- Dzień dobry panie Tomlinson! - krzyknęła dziewczyna z tyłu zwracając uwagę Louisa.
- Cześć. - odpowiedział z uśmiechem wypatrując blondynkę siedzącą na końcu sali.
- Rozmawiamy o wycieczce, jest pan pewny,że to nie może zaczekać? - przerwał Niall, lustrując Louisa.
- Przekażę jej wszystko. - odezwała się Selena posyłając uśmiech w stronę przyjaciółki.
- W takim razie świetnie. - rzucił Horan i wyjął z torby jeszcze kilka innych kartek.

***

Bella wsiadła do samochodu zamykając za sobą drzwi. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Zapięła pas i skrzyżowała ręce na piersi. 
- Możesz być na mnie zła... - zaczął ale dziewczyna odwróciła się w przeciwnym kierunku. - I mnie nienawidzić, ale musiałem wyjechać. 
- Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Zawieź mnie do domu. - powiedziała poważnie nie odwracając się w stronę bruneta. 
- Bello posłuchaj mnie.
- Nie! To Ty mnie posłuchaj. Nie wiem kim jesteś i czego do cholery ode mnie chcesz,ale mi się to nie podoba! W piątek mówisz mi jakieś pieprzone rzeczy o byciu Twoją dziewczyną i innych gównach, a następnego dnia jestem w domu. Nie wiem jak, nie wiem kiedy i nie wiem dzięki komu. - brunetka wzięła oddech odpinając pas i całym swoim ciałem przekręcając się w stronę Louisa - Robisz mi jakiś pieprzony żart który nikogo kurwa nie śmieszy! 
- Musiałem wyjechać...
- Co dla Ciebie znaczy ''musiałem''? Więcej pieniędzy, innych dziwek czy wypasioną furę? - zapytała, poprawiając opadające włosy. Nie wiedziała co mówi, w tym momencie wyrzucała z siebie wszystko to, co od trzech dni gromadziło się w środku. - Za kogo Ty się uważasz!? - wyrzuciła ręce w powietrze chwilę później włączając radio. Pod głosiła je na cały regulator, co Tomlinson chwilę później przerwał. 
- Patrz jak do Ciebie mówię. - prychnęła, ale spojrzała w jego kierunku. - Musiałem wyjechać dla Twojego dobra. - zamknęła oczy i z rozbawieniem pokiwała głową. 
- Takie bajeczki to Ty możesz mojej mamusi wciskać. -  zaśmiała się, a coś w jej brzuchu zrobiło fikołka. 
- Popatrz na mnie. - bezradnie zerknęła w jego kierunku chwilę później odwracając spojrzenie. - Powiedź mi,że nie pamiętasz zupełnie niczego z piątku. - Brunetka spuściła głowę zastanawiając się nad pytaniem Louisa. 
- Pamiętam... do czasu. - przerwała. - Mieliśmy umowę, byłam z Tobą a potem... - chłopak złapał jej twarz w dłonie i namiętnie wpił się w jej wargi. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, gładząc jego włosy. Kiedy przerwali czułość, Bella spojrzała w  niebieskie oczy nie wierząc, w to co właśnie się wydarzyło. Wzięła głęboki oddech delikatnie oddalając się od chłopaka. 
- Czy my... w piątek - powiedziała, czując, że już kiedyś dane jej było posmakować jego ust. - Pamiętam. - powiedziała a chłopak delikatnie skinął głową. - Dlaczego wyjechałeś? - zapytała, opuszkami palców bawiąc się rękawami kremowego swetra. 
- Nie mogę Ci tego powiedzieć, musisz mnie zrozumieć. 
- Chcę wiedzieć!
- Kiedyś  się dowiesz. 
- I znowu. Co dla Ciebie znaczy ''kiedyś''? - krzyknęła robiąc cudzysłów w powietrzu. - Masz mnie za kretynkę? Wiem, że ja też zawiniłam i nie jestem pewna czy da się to jakoś odplątać, ale spróbujmy. - zaproponowała przygryzając dolną wargę. 
- Jeżeli tylko zechcesz...
- Tu nie chodzi o to kto czego chce. - skarciła go. - Wiem, że dajesz mojej matce szczęście i nie chcę tego burzyć. 
- Nic nie rozumiesz! 
- Więc mnie oświeć! - krzyknęła otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz. Louis z całej siły uderzył płaską ręką w kierownice. 
- Wejdź do środka. - powiedział spokojnie wychodząc na zewnątrz. 
- Nigdzie z Tobą nie jadę. - prychnęła. - Nie - dopóki wszystkiego mi nie wytłumaczysz. 
- Porozmawiamy w domu. - zaproponował stając przy dziewczynie i otwierając jej drzwi. 
- Jesteś głuchy? - zapytała retorycznie. - Nigdzie się nie ruszam. - dokończyła zamykając je z powrotem. Louis spuścił głowę i z niedowierzaniem zaczął się śmiać. 
- Złamałem naszą umowę. - powiedział opierając się o samochód i wyczekując reakcji dziewczyny. 
- Którą? - zapytała zdając sobie sprawę z tego, jak wiele tajemnic łączy ją z Louisem. 
- Piątkową. 
- O cholera. - przeklęła głośno. - Ty świnio! Chodzi o tą rudą dziwkę prawda!? Widziałam jak kręci się wokół Ciebie. - ucięła wchodząc do samochodu i ponownie zatrzaskując za sobą drzwi. Louis wziął głęboki oddech i także zajął miejsce w aucie.
- Pamiętasz naszą umowę? - zapytał poprawiając swoje włosy. - Pamiętasz ją dokładnie?
- Jasne. - prychnęła. - Nie miałeś zainteresować się żadną dziewczyną tamtego wieczoru. - wzięła głęboki oddech. - Żadną. 
- I własnie tutaj tkwi problem. - brunetka spojrzała w jego kierunku oczekując odpowiedzi. - Bo prawdopodobnie się w Tobie zakochałem. 


_______________
GAME OVER. 
Lou Ty DRANIU ^^ ♥ 
HAHAHAH KOCHAM GO TAKIEGO ''DOJRZAŁEGO'' XD
USTALMY
 25 KOMM - NEXT :)
ROZDZIAŁ JEST JUŻ NAPISANY WIĘC RESZTA ZALEŻY OD WAS :)
MIŁEGO WEEKENDU.