piątek, 24 października 2014

Rozdział 8.

- Otwórzcie okna, trzeba wpuścić tu trochę świeżego powietrza. - powiedział pan Horan gdy tylko przekroczył próg sali. Dwóch chłopaków siedzących z tyłu podniosło się ze swoich krzeseł, by zrobić to co powiedział Niall. Bella kończyła spisywać zadanie z matematyki a w całej klasie panował szmer. Jedna dziewczyna siedziała na ławce rozmawiając z innymi, druga wycierała tablicę mrugając w stronę koleżanki, po czym tamta zaczęła chichotać. Jeszcze inna patrzyła na tyłek swojego nauczyciela, świetnie się przy tym bawiąc. Niestety Belli nie było do śmiechu. Cała sprawa z Louisem martwiła ją bardzo. Nie znała powodów jego wyjazdu, ale wiedziała jedno - wydarzyło się coś złego. - Zajmijcie swoje miejsca. - powiedział Niall i wszyscy jakby od niechcenia, zaczęli podążać w wyznaczonym kierunku. Bella podniosła głowę, posyłając grymas w stronę Seleny.
Przyjaciółka bardzo dobrze wiedziała,że coś się stało.
- Wszystko okej? - mruknęła, nie odrywając wzroku od tablicy.
- Myślę,że tak. - skinęła głową, otwierając podręcznik.
- Dzisiaj zajmiemy się powtórzeniem wyrażeń algebraicznych. - zarządził Horan, a wszyscy po wydobyciu z siebie zniechęconego jęku zapisali temat. - Mam dla Was jeszcze jedną wiadomość.
W przyszłym tygodniu odbędzie się wycieczka. - ledwo skończył mówić a blondynka z końca sali uniosła rękę.
- Dokąd? - zapytała a całą salę wypełniły śmiechy.
- Jeżeli dasz mi dokończyć, to wszystkiego się dowiesz. - skomentował Niall, a dziewczyna spuściła wzrok. Chłopak wyjął z torby jakąś kartkę i już miał zacząć mówić, ale ponownie ktoś inny zabrał głos.
- Jaki będzie koszt? - zapytała brunetka z przodu, na co ten bezradnie westchnął.
- Dacie mi dojść do słowa? Wszystkiego się dowiecie, po prostu - zamilczcie.
- Jedziemy na noc? - odezwał się Connor wytrącając Nialla  z równowagi.
- Po prostu się zamknijcie! - zarządził uderzając dłonią o biurko, tak, że dwie pierwsze ławki podskoczyły. - Jeżeli ktoś jeszcze mi przerwie, zamykam ten temat! - uniósł się, a po całej sali rozeszło się pukanie do drzwi. Do środka weszła sekretarka szkoły z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Czy wszystko dobrze? - zapytała na co Niall skinął głową i zmierzwił dłonią włosy. - Dobrze. - rzuciła i odwróciła się twarzą do klasy. - Isabella Braun? - powiedziała, na co pan Horan momentalnie złapał kontakt wzrokowy ze swoją uczennicą. Bella wzruszyła ramionami, nie mając pojęcia o co chodzi.
- Tutaj. - odezwała się unosząc prawą rękę do góry.
- Świetnie, spakuj się i chodź ze mną.
- Co takiego? - zapytała zdziwiona, ale zaczęła zbierać swoje rzeczy.
- Twój tata jest tutaj. - żołądek dziewczyny wykręcił się o 360 stopni co najmniej trzy razy.
- Mój tata? - powtórzyła a sekretarka energicznie skinęła głową.
- Ten przystojniak tutaj jest? - usłyszała za sobą chichot koleżanek, a Louis jak na zawołanie pojawił się w klasie.
- Chciałbym zwolnić Bellę, mogę? - zapytał, posyłając uśmiech nauczycielowi.
- Dzień dobry panie Tomlinson! - krzyknęła dziewczyna z tyłu zwracając uwagę Louisa.
- Cześć. - odpowiedział z uśmiechem wypatrując blondynkę siedzącą na końcu sali.
- Rozmawiamy o wycieczce, jest pan pewny,że to nie może zaczekać? - przerwał Niall, lustrując Louisa.
- Przekażę jej wszystko. - odezwała się Selena posyłając uśmiech w stronę przyjaciółki.
- W takim razie świetnie. - rzucił Horan i wyjął z torby jeszcze kilka innych kartek.

***

Bella wsiadła do samochodu zamykając za sobą drzwi. Nie miała zamiaru z nim rozmawiać. Zapięła pas i skrzyżowała ręce na piersi. 
- Możesz być na mnie zła... - zaczął ale dziewczyna odwróciła się w przeciwnym kierunku. - I mnie nienawidzić, ale musiałem wyjechać. 
- Nie musisz mi się z niczego tłumaczyć. Zawieź mnie do domu. - powiedziała poważnie nie odwracając się w stronę bruneta. 
- Bello posłuchaj mnie.
- Nie! To Ty mnie posłuchaj. Nie wiem kim jesteś i czego do cholery ode mnie chcesz,ale mi się to nie podoba! W piątek mówisz mi jakieś pieprzone rzeczy o byciu Twoją dziewczyną i innych gównach, a następnego dnia jestem w domu. Nie wiem jak, nie wiem kiedy i nie wiem dzięki komu. - brunetka wzięła oddech odpinając pas i całym swoim ciałem przekręcając się w stronę Louisa - Robisz mi jakiś pieprzony żart który nikogo kurwa nie śmieszy! 
- Musiałem wyjechać...
- Co dla Ciebie znaczy ''musiałem''? Więcej pieniędzy, innych dziwek czy wypasioną furę? - zapytała, poprawiając opadające włosy. Nie wiedziała co mówi, w tym momencie wyrzucała z siebie wszystko to, co od trzech dni gromadziło się w środku. - Za kogo Ty się uważasz!? - wyrzuciła ręce w powietrze chwilę później włączając radio. Pod głosiła je na cały regulator, co Tomlinson chwilę później przerwał. 
- Patrz jak do Ciebie mówię. - prychnęła, ale spojrzała w jego kierunku. - Musiałem wyjechać dla Twojego dobra. - zamknęła oczy i z rozbawieniem pokiwała głową. 
- Takie bajeczki to Ty możesz mojej mamusi wciskać. -  zaśmiała się, a coś w jej brzuchu zrobiło fikołka. 
- Popatrz na mnie. - bezradnie zerknęła w jego kierunku chwilę później odwracając spojrzenie. - Powiedź mi,że nie pamiętasz zupełnie niczego z piątku. - Brunetka spuściła głowę zastanawiając się nad pytaniem Louisa. 
- Pamiętam... do czasu. - przerwała. - Mieliśmy umowę, byłam z Tobą a potem... - chłopak złapał jej twarz w dłonie i namiętnie wpił się w jej wargi. Dziewczyna odwzajemniła pocałunek, gładząc jego włosy. Kiedy przerwali czułość, Bella spojrzała w  niebieskie oczy nie wierząc, w to co właśnie się wydarzyło. Wzięła głęboki oddech delikatnie oddalając się od chłopaka. 
- Czy my... w piątek - powiedziała, czując, że już kiedyś dane jej było posmakować jego ust. - Pamiętam. - powiedziała a chłopak delikatnie skinął głową. - Dlaczego wyjechałeś? - zapytała, opuszkami palców bawiąc się rękawami kremowego swetra. 
- Nie mogę Ci tego powiedzieć, musisz mnie zrozumieć. 
- Chcę wiedzieć!
- Kiedyś  się dowiesz. 
- I znowu. Co dla Ciebie znaczy ''kiedyś''? - krzyknęła robiąc cudzysłów w powietrzu. - Masz mnie za kretynkę? Wiem, że ja też zawiniłam i nie jestem pewna czy da się to jakoś odplątać, ale spróbujmy. - zaproponowała przygryzając dolną wargę. 
- Jeżeli tylko zechcesz...
- Tu nie chodzi o to kto czego chce. - skarciła go. - Wiem, że dajesz mojej matce szczęście i nie chcę tego burzyć. 
- Nic nie rozumiesz! 
- Więc mnie oświeć! - krzyknęła otwierając drzwi i wychodząc na zewnątrz. Louis z całej siły uderzył płaską ręką w kierownice. 
- Wejdź do środka. - powiedział spokojnie wychodząc na zewnątrz. 
- Nigdzie z Tobą nie jadę. - prychnęła. - Nie - dopóki wszystkiego mi nie wytłumaczysz. 
- Porozmawiamy w domu. - zaproponował stając przy dziewczynie i otwierając jej drzwi. 
- Jesteś głuchy? - zapytała retorycznie. - Nigdzie się nie ruszam. - dokończyła zamykając je z powrotem. Louis spuścił głowę i z niedowierzaniem zaczął się śmiać. 
- Złamałem naszą umowę. - powiedział opierając się o samochód i wyczekując reakcji dziewczyny. 
- Którą? - zapytała zdając sobie sprawę z tego, jak wiele tajemnic łączy ją z Louisem. 
- Piątkową. 
- O cholera. - przeklęła głośno. - Ty świnio! Chodzi o tą rudą dziwkę prawda!? Widziałam jak kręci się wokół Ciebie. - ucięła wchodząc do samochodu i ponownie zatrzaskując za sobą drzwi. Louis wziął głęboki oddech i także zajął miejsce w aucie.
- Pamiętasz naszą umowę? - zapytał poprawiając swoje włosy. - Pamiętasz ją dokładnie?
- Jasne. - prychnęła. - Nie miałeś zainteresować się żadną dziewczyną tamtego wieczoru. - wzięła głęboki oddech. - Żadną. 
- I własnie tutaj tkwi problem. - brunetka spojrzała w jego kierunku oczekując odpowiedzi. - Bo prawdopodobnie się w Tobie zakochałem. 


_______________
GAME OVER. 
Lou Ty DRANIU ^^ ♥ 
HAHAHAH KOCHAM GO TAKIEGO ''DOJRZAŁEGO'' XD
USTALMY
 25 KOMM - NEXT :)
ROZDZIAŁ JEST JUŻ NAPISANY WIĘC RESZTA ZALEŻY OD WAS :)
MIŁEGO WEEKENDU. 




poniedziałek, 6 października 2014

Rozdział 7.

Bella po raz kolejny rzuciła okiem na odbicie w lustrze. Uśmiechnęła się do siebie i sięgnęła z szafki tusz do rzęs, który nałożyła. Wzięła torebkę a następnie zapakowała do niej najpotrzebniejsze rzeczy.
- Bella, no dalej! - usłyszała z dołu głos Louisa i zabierając przedmioty zbiegła na dół. - Powinniśmy już jechać. - skarcił ją.
- Możesz być ciszej? - zapytała. - Przecież mama może Cię usłyszeć. - spojrzał na nią i w momencie uśmiech pojawił się na jego twarzy. Zmierzwił swoje włosy i odwrócił się by zabrać kluczyki z komody. Brunetka posłała mu zdezorientowane spojrzenie a ten zatrzymał się na przeciwko i szybkim ruchem języka, zwilżył usta.
- Twoja mama jest na jakimś babskim wieczorze. - uśmiechnął się. - Nie ma jej od pół godziny. - dokończył a brunetka uderzyła się w głowę. No tak, przecież wspominała jej o tym kilkakrotnie.
- No tak. - spuściła głowę i poprawiła kosmyk opadających włosów. - Idziemy? - zapytała a Louis tylko skinął głową i razem udali się do garażu.
- Od dawna tu stoi? - Bella otworzyła usta na widok czarno-zielonego ścigacza. Tak to  prawda. Ostatnio była tu z dwa - trzy lata temu. Od śmierci ojca, nie chciała widzieć skasowanego samochodu, który wkrótce później został usunięty. Jednak wspomnień nie da się wymazać.
- Nie. - uśmiechnął się na zmieszaną minę brunetki. - Uzgodniłem z Twoją mamą,że zabieram tutaj jego i Stevena.
- Stevena? - powtórzyła.
- Samochód. - zachichotała i delikatnie odgarnęła włosy do tyłu. Louis poprawił jeansową kurtkę i podał dziewczynie kask. - Załóż go. -  zaoferował, a dziewczyna zabrała od niego przedmiot.
- Dlaczego nie dostanę czarnego? - droczyła się z nim doprowadzając go do śmiechu.
- Ponieważ moja droga - zmierzwił dłonią włosy. - Czarny był moim pierwszym.
Brunetka uśmiechnęła się i nałożyła na głowę zielony kask.

***
Kiedy dojechali na miejsce, wokół było już mnóstwo ludzi. Bella w tłumie odszukała wzrokiem przyjaciółkę i  od razu pomachała jej ręką.
- Tam stoi Sel. -poinformowała Louisa, a ten skinął głową. Już miała się odwrócić, ale brunet złapał ją za nadgarstek.
- Zaczekaj. - powiedział i nerwowo przygryzł wargę.
- Tak? - zapytała, a Louis posłał jej blady uśmiech.
- Lepiej będzie jeżeli będziesz podawała się za,uhh - moją dziewczynę.
- Co? - zapytała, myśląc, że najzwyczajniej w świecie się przesłyszała.
- Zaufaj mi. - ponaglił rozglądając się wokół. - Jest tu mnóstwo nieodpowiednich ludzi. - skrytykował próbując przekonać ją do własnego zdania. - Nie chcę by wydarzyła Ci się krzywda. - dokończył a brunetka próbowała ułożyć to wszystko w swojej głowie. Następnie skinęła głową i posłała uśmiech w stronę bruneta.
- Zgadzam się. - zwilżyła dolną wargę. - Pod jednym warunkiem. - założyła ręce na piersi, a Louis posłał jej szeroki uśmiech. Dokładnie takiej reakcji się spodziewał. - Dzisiejszego wieczoru nie zainteresujesz się żadną dziewczyną. - zaproponowała, a Tomlinson podał jej dłoń.
- Żadną. - odwzajemniła gest i ruszyła w kierunku Seleny.

***

Około pół godziny później na linii startu ustawiło się kilkanaście motorów. Znalazł się tam Harry i chłopak z którym Bella jechała tydzień temu. Louisa nie było. Nigdzie. Przeleciała wzrokiem wszystkich naokoło, jednak osoby której szukała nie było. 
- Daj mi znak, jeśli zobaczysz Lou. - powiedziała do przyjaciółki, a ta cicho zachichotała. 
- Lou? - powtórzyła i spojrzała na zdezorientowaną brunetkę. - Pragnę Ci przypomnieć, że to Twój ojczym. - uświadomiła ją. - Znasz zasady. 
- Przestań. - urwała szybko. - Wiesz dobrze,że się w Nim nie zakocham. - wyjęła telefon w celu wpisania numeru Louisa. - Poza tym, nie uzgadnialiśmy naszych zasad z moją matką. - skrytykowała przyjaciółkę, za jej lekkomyślne osądzenie. 
- Tak, ale...
- Bello. - usłyszała za sobą wysoki głos Louisa. Odwróciła się i zmierzyła ojczyma wzrokiem. Wyglądał okropnie. Z jego wargi sączyła się krew. a na  ciele pojawiło się kilka siniaków. Jego oko przybrało fioletową ramkę.
- Wszędzie Cię szukałam... - wydukała nie mogąc oderwać oczu od sączącej się krwi.
- Chcę, byś wzięła ze mną udział w wyścigu. - powiedział, a dziewczyna skinęła głową i zostając w stanie osłupienia, zajęła miejsce na motorze.

***
Kiedy dwa dni później przekroczyła próg szkoły, ledwo trzymała się na nogach. Czuła,że w każdej chwili może zasnąć - chociażby na stojąco. Gdy w piątek po wygranym wyścigu udała się z innymi ludźmi do baru, gdzie prawdopodobnie spędziła większość nocy, wróciła do domu. Tam, jej matka domagała się wyjaśnień. Louisa nie było  od soboty wieczorem, wyjechał na jakieś ''służbowe'' spotkanie. Brunetka wiedziała,że w jej życiu wydarzyło się coś nieodpowiedniego. 
Tamtej nocy widziała Louisa poobijanego i bez najmniejszych chęci do życia. Wyglądał okropnie, a Ona zamiast zapytać go o stan zdrowia - zignorowała to, sądząc,że to nie jest jej problem. 

- Isabello! Domagam się wyjaśnień! - usłyszała, kiedy zabierała torbę z krzesła w kuchni. 
- Co mam Ci wyjaśniać!?- krzyknęła równie głośno, będąc zmęczoną wywiadem matki. - Mam dość tej całodobowej, cholernej opieki! - dokończyła i przeczesując dłonią włosy,podeszła do stołu by upić łyk soku. Nabrała powietrza wiedząc, że ta rozmowa nie dobiegła jeszcze do końca. 
- Nie odwracaj się jeśli do Ciebie mówię! - skarciła ją równie wycieńczona matka. - Wychodzisz w piątek wieczorem, Bóg wie gdzie i wracasz następnego ranka zalana w trupa! Przecież ty ledwo trzymałaś się na nogach! - Rosaline wyrzuciła ręce w powietrze, nie dowierzając w słowa własnej córki. 
- Mam 16 lat! - zbuntowana brunetka nie dawała za wygraną. 
- To jest Twój argument? - Bella skinęła głową, a jej matka się zaśmiała. - Cóż jest równie beznadziejny co twoje zachowanie. - podsumowała, a Bella przeklęła pod nosem i wybiegła z domu.
- Idiotka.  

Dziewczyna zabrała książki i ruszyła w stronę sali matematycznej. Kciukiem otarła policzek, czując spływającą po nim łzę. 
- Bella? - uniosła wzrok kiedy poczuła, że przez przypadek na kogoś wpadła. - Co Ci jest? - Connor złapał za podbródek brunetki, unosząc go ku górze,jednak ta szybko odtrąciła jego rękę. - Płakałaś? - zapytał a dziewczyna zrobiła krok w tył, patrząc wrednie w jego kierunku.
- Odwal się, okej? - i nie oczekując odpowiedzi udała się w stronę klasy. Była pewna,że to dopiero początek jej męczarni. Do końca lekcji zostało siedem godzin w tym dwie z panem Horan, nie mogło być gorzej. 
- Uhg, nienawidzę poniedziałków! - krzyknęła i usłyszała za sobą cichy śmiech przyjaciółki. 
- Ja też. - odwróciła się a Selena szybko przytuliła przyjaciółkę. 
- Gdzie byłaś? - zapytała zakładając kosmyk włosów za ucho. 
- Prawdopodobnie przeżywałam najpiękniejszy weekend w życiu. - skomentowała rozmyślając nad dwoma dniami spędzonymi w towarzystwie swojego chłopaka. - A co z Tobą? - czarnowłosa posłała dziewczynie wyczekujące spojrzenie. 
- Pomijając fakt, że w piątek po wyścigu udałam się na imprezę z której kompletnie nic nie pamiętam i to,że moja matka ma pretensje o wszystko co zrobię ach i, że Louis po tym jak był cały poobijany zniknął na dwa dni to WSZYSTKO W MOIM ŻYCIU JEST OKEJ.  - uniosła się, z całej sił pchając drzwi od sali. 
- Louis zniknął? Co Ty mówisz?
- Matka sądzi, że wyjechał na ''służbowe spotkanie'', ale proszę Cię. - skomentowała szybko. - Wtedy w piątek, zawarliśmy umowę. - Selena zamrugała kilkakrotnie, nie odrywając wzroku od przyjaciółki. - Miałam udawać jego dziewczynę, ponieważ jacyś ludzie byli niebezpieczni? Nieważne. Zgodziłam się, ale pod warunkiem, że nie będzie zarywał do żadnej innej dziewczyny tego wieczoru. 
- Dotrzymał obietnicy?
- Prawdopodobnie nie. Wrócił poobijany więc myślę,że po prostu poszedł z jakąś laską która miała chłopaka, który miał kilku silnych przyjaciół.
- Przestań, nie zrobiłby tego. - Selena nie zgodziła się z opinią przyjaciółki. 
- Czemu tak myślisz? Przecież to Ty przekonywałaś mnie do tego, że jest okropny. 
- Cóż, można powiedzieć, że mam powody dla których mogę mu choć trochę zaufać. 


______________
Helooooooł robaczki! : *
Było 21 komentarzy więc oto jest :)
Dziękuję! ♥ 
Tak więc, gdzie udało się Louisiątko? 
hmm, Czy Connor będzie miał większe znaczenie? 
Co wydarzy się na przyszłej lekcji i pana PRZYSTOJNEGO ^^? 
Tego i wielu innych dowiecie się za 30 komentarzy pod tym rozdziałem. 
Trochę mam pomysł i już się za Niego zabieram. 
Tak więc trzymajcie kciuki!
Dużooooooo Miłości! ♥ 
Kocham! Baj :*:*:*:*