They told you I was moving on over you
What doesn't kill you makes you stronger
Stand a little taller.
Bella złapała kurczowo rękę Louisa, a drugą błądziła po jego napiętych mięśniach. Mężczyzna zmierzył wzrokiem kobietę siedzącą na przeciwko i nerwowo poprawił włosy. Wiedział, że to nie mogło być jego dziecko, jednak nie miał stu procentowej pewności.
- W czym jesteś? - zapytał kolejny raz, nie dowierzając brunetce. Jego żołądek ścisnął się na samą myśl o zdradzie, ale dopiero chwilę później doszło do niego, że zrobił dokładnie to samo. Spuścił wzrok i przygryzł dolną wargę. Nikt w pomieszczeniu nie wiedział jak powinien się zachować. Bella wzięła głęboki oddech i spojrzała w kierunku swojej matki.
- Ono... - zaczęła i spojrzała na Louisa, gładząc dłonią brzuch. - Nie jest Twoje. - szepnęła i wstała ze swojego miejsca. Bella powędrowała za nią wzrokiem i powtórzyła jej ruch. Kiedy stanęła na równe nogi, zatrzymała swoją rodzicielkę, która kierowała się w stronę wyjścia. Złapała ją za ramie i spojrzała głęboko w oczy.
- Powiesz mi kto jest ojcem? - zapytała, a jej matka posłała jej niezdecydowane spojrzenie i spuściła wzrok. Och, dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? - Kochasz go? - szepnęła, mając na myśli faceta, który zrobił jej dziecko.Powodów do zdrady mogło być dużo. Mogła przestać go kochać, mogła czuć się odrzucona, albo zaniedbana.Mogła zrobić to spontanicznie i bezmyślnie, ale jaka była prawdziwa wersja?
- Kocham. - odpowiedziała, a Bella mocno ją przytuliła. Widocznie to co było pomiędzy Rosaline i Louisem, wypaliło się.
- Kocham Cię mamo. - powiedziała cicho, a jej matka zacieśniła ramiona wokół córki.
- Bardzo Cię kocham córeczko. - odszepnęła i spojrzała jej w oczy. - Zawsze Cię kochałam. - uśmiechnęła się, a po policzku brunetki, spłynęła pojedyncza łza. Rosaline wytarła ją koniuszkiem palca i założyła kosmyk jej włosów za ucho. - Kochasz go? - zapytała ledwie dosłyszalnie uchylając się nad swoim dzieckiem. Powiedziała to tak cicho, że tylko Bella mogła usłyszeć. Dziewczyna skinęła głową i odpowiedziała równie cicho, co jej matka.
- Bardzo. - szepnęła, a jej matka szeroko się uśmiechnęła. Rosaline pościła swoją córkę i podeszłą do Louisa.
- Przepraszam. - powiedziała i spotkała zdziwione oczy Lou.Ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. - Naprawdę kiedyś Cię kochałam. - dokończyła i mocno przytuliła się do mężczyzny. Louis objął ją swoimi ramionami i pocałował delikatnie we włosy.
- Jesteś cudowną kobietą. - powiedział, a Rosaline posłała mu uśmiech.
- Opiekuj się moją córką. - szepnęła i spojrzała w stronę swojej córki. - Daj jej szczęście, na jakie zasługuje. - poprosiła, a Lou skierował swoją uwagę na dziewczynę za nią.
- Obiecuję.
Stand a little taller.
Bella złapała kurczowo rękę Louisa, a drugą błądziła po jego napiętych mięśniach. Mężczyzna zmierzył wzrokiem kobietę siedzącą na przeciwko i nerwowo poprawił włosy. Wiedział, że to nie mogło być jego dziecko, jednak nie miał stu procentowej pewności.
- W czym jesteś? - zapytał kolejny raz, nie dowierzając brunetce. Jego żołądek ścisnął się na samą myśl o zdradzie, ale dopiero chwilę później doszło do niego, że zrobił dokładnie to samo. Spuścił wzrok i przygryzł dolną wargę. Nikt w pomieszczeniu nie wiedział jak powinien się zachować. Bella wzięła głęboki oddech i spojrzała w kierunku swojej matki.
- Ono... - zaczęła i spojrzała na Louisa, gładząc dłonią brzuch. - Nie jest Twoje. - szepnęła i wstała ze swojego miejsca. Bella powędrowała za nią wzrokiem i powtórzyła jej ruch. Kiedy stanęła na równe nogi, zatrzymała swoją rodzicielkę, która kierowała się w stronę wyjścia. Złapała ją za ramie i spojrzała głęboko w oczy.
- Powiesz mi kto jest ojcem? - zapytała, a jej matka posłała jej niezdecydowane spojrzenie i spuściła wzrok. Och, dlaczego to wszystko musi być takie skomplikowane? - Kochasz go? - szepnęła, mając na myśli faceta, który zrobił jej dziecko.Powodów do zdrady mogło być dużo. Mogła przestać go kochać, mogła czuć się odrzucona, albo zaniedbana.Mogła zrobić to spontanicznie i bezmyślnie, ale jaka była prawdziwa wersja?
- Kocham. - odpowiedziała, a Bella mocno ją przytuliła. Widocznie to co było pomiędzy Rosaline i Louisem, wypaliło się.
- Kocham Cię mamo. - powiedziała cicho, a jej matka zacieśniła ramiona wokół córki.
- Bardzo Cię kocham córeczko. - odszepnęła i spojrzała jej w oczy. - Zawsze Cię kochałam. - uśmiechnęła się, a po policzku brunetki, spłynęła pojedyncza łza. Rosaline wytarła ją koniuszkiem palca i założyła kosmyk jej włosów za ucho. - Kochasz go? - zapytała ledwie dosłyszalnie uchylając się nad swoim dzieckiem. Powiedziała to tak cicho, że tylko Bella mogła usłyszeć. Dziewczyna skinęła głową i odpowiedziała równie cicho, co jej matka.
- Bardzo. - szepnęła, a jej matka szeroko się uśmiechnęła. Rosaline pościła swoją córkę i podeszłą do Louisa.
- Przepraszam. - powiedziała i spotkała zdziwione oczy Lou.Ewidentnie nie spodziewał się takiego obrotu sprawy. - Naprawdę kiedyś Cię kochałam. - dokończyła i mocno przytuliła się do mężczyzny. Louis objął ją swoimi ramionami i pocałował delikatnie we włosy.
- Jesteś cudowną kobietą. - powiedział, a Rosaline posłała mu uśmiech.
- Opiekuj się moją córką. - szepnęła i spojrzała w stronę swojej córki. - Daj jej szczęście, na jakie zasługuje. - poprosiła, a Lou skierował swoją uwagę na dziewczynę za nią.
- Obiecuję.
***
Louis przyciągnął Bellę bliżej, patrząc na uśmiechniętą Rosaline, która w swoich rękach trzymała małą Leylę. Pocałował ją w czubek głowy i szepnął cicho, jak bardzo ją kocha. Dziewczyna uśmiechnęła się do swojego narzeczonego i przygryzła wargę. Ręką pogłaskała własne brzucho, była w pierwszym miesiącu ciąży, więc efekty były nikłe - ale fasolka już rosła.Brunetka podeszła do łóżka szpitalnego a jej matka podała jej nową siostrzyczkę. Bella zakochała się w niej od pierwszego wejrzenia, a jej matka poprosiła, by została matka chrzestną. Zgodziła się bez żadnych ogródek.
Okazało się, że mężczyzną, który zrobił jej dziecko był jej przyjaciel z pracy. Kiedy wyjechali na 'spotkanie książkowe', wszystko poszło szybko. Już od kilku miesięcy ze sobą kręcili, mężczyzna był przystojny, bogaty i kilka lat starszy od Rosaline. Na początku przestraszył się i zniknął na trzy tygodnie, ale wrócił na kolanach przepraszając i obiecując poprawę. Jedyne co zaskoczyło Bellę najbardziej, było to, że synem Jeremiego był Niall - dwudziestoletni 'nauczyciel' ze szkoły Belli. Kiedy spotkali się na szpitalnej sali, dziewczyna nie wierzyła własnym oczom, a kiedy Jeremi przedstawił mu, tak jakby 'siostrę' chłopak roześmiał się z całych sił odrzucając głowę do tyłu, a Bella mu zawtórowała.
Jaki ten świat jest mały.
Jak się okazało, tego dnia kiedy Nialla nie było w szkole, a mama Belli wyjechała na 'spotkanie książkowe' jego nieobecność, nie była przypadkowa. Chciał zatrzymać swojego ojca, by nie zrobił czegoś głupiego, ale kiedy dotarł na lotnisko - jego już nie było. Matka Nialla umarła kiedy on sam miał 6 lat, więc niewiele pamiętał. Opowiadał, że jego ojciec nieczęsto spotykał się z kobietami, a jedynie uciekał w pracę. Teraz był szczęśliwy, że ma dwie nowe siostry i macochę? Rosaline razem z Leylą zamieszkały z Jeremiego, a Lou i Bella sprzedali dom i kupili sobie piękny dworek, w zacisznym miejscu - godzinę drogi od rodziny.
Jaki ten świat jest mały.
Jak się okazało, tego dnia kiedy Nialla nie było w szkole, a mama Belli wyjechała na 'spotkanie książkowe' jego nieobecność, nie była przypadkowa. Chciał zatrzymać swojego ojca, by nie zrobił czegoś głupiego, ale kiedy dotarł na lotnisko - jego już nie było. Matka Nialla umarła kiedy on sam miał 6 lat, więc niewiele pamiętał. Opowiadał, że jego ojciec nieczęsto spotykał się z kobietami, a jedynie uciekał w pracę. Teraz był szczęśliwy, że ma dwie nowe siostry i macochę? Rosaline razem z Leylą zamieszkały z Jeremiego, a Lou i Bella sprzedali dom i kupili sobie piękny dworek, w zacisznym miejscu - godzinę drogi od rodziny.
***
Bella zrobiła wielkie oczy i łapiąc się za brzuch, złapała za telefon. Skurcze co chwilę stawały się coraz boleśniejsze i częstsze. Złapała kilka głębszych oddechów i spojrzała na wyświetlacz telefonu. Termin miała dopiero za dwa tygodnie.
- Will, spokojnie. - powiedziała wolno wstając. Wykręciła numer telefonu do Lou i po kilku sygnałach odebrał. - Louis. - powiedziała pewnie. - Nie jestem do końca przekonana, ale chyba się zaczyna. - jęknęła i opadła na poduszki.
- Skarbie? Zaczekaj, jadę do Ciebie.
- Nigdzie się nie wybieram. - rzuciła wrednie, będąc wkurzoną na jego logikę myślenia. Kobieta w ósmym miesiącu ciąży, ledwo chodząca ma uciekać. - Nie przyjeżdżaj już jest dobrze. - parsknęła, kiedy skurcze zaczęły się spowalniać.
- Jesteś pewna?
- Tak! - krzyknęła i w tym momencie, wody jej odeszły a Ona sama poczuła, jak bardzo William chcę przyjść na świat.
- Bello?
- Louis! ZACZĘŁO SIĘ!
- CO? Już? Skarbie wytrzymaj,już do Ciebie jadę. Nie rozłączaj się. - mówił spokojnie, a dziewczyna tylko słyszała, jak odpala samochód. Louis jechał szybko przez miasto i po pięciu minutach, skręcił w ostatnią uliczkę prowadzącą do ich dworku. Zalety kilkuletnich wyścigów. Zanim dziewczyna się obejrzała, leżała na sali szpitalnej podłączona do tego wszystkiego i czekająca, aż za dwie minuty zabiorą ją na porodówkę. Louis cały czas był przy niej i mocno trzymał jej rękę. Obiecał, że jej nie puści, nawet jeśli będzie go biła i gryzła. Co zresztą podczas porodu dziewczyna robiła. Kiedy na jej rękach położono, małego piłkarzyka - łzy same pociekły jej po twarzy. Louis delikatnie ucałował małą główkę swojego synka, a po tym jak doktor zapytał czy zechce przeciąć pępowinę - zemdlał na kilka minut. Doktor wyprowadził go na korytarz i dął szklankę wody, zapewniając że sam się tym zajmie. Kiedy po 15 minutach, wrócił do żony - tak byli pięć miesięcy po ślubie - zaczęła się z niego śmiać. Williama, nie było na sali, ponieważ pielęgniarki zabrały go, by go umyć.
- Wiesz, zastanawiam się kto tu dziś rodził. - droczyła się z Lou, kiedy ten cały biały, wszedł na salę.
Mężczyzna posłał jej uśmiech i podszedł do łóżka.
- Wszystko było dobrze. - zapewnił ją. - Dopóki nie zobaczyłem tego czegoś co miałem przeciąć. - zaśmiała się, a chłopak poprawił kosmyk jej włosów. - To wyglądało jak spaghetti. - powiedział, a całą salę wypełnił ich śmiech. - Kocham Cię. - wyznał i nachylił się,by ją pocałować.
- Ja Ciebie też. - odszepnęła cicho, w jego usta a on znowu ją pocałował. Bella posłała mu szeroki uśmiech, i palcami pogładziła jego policzek.
- Ma Twoje piękne, niebieskie oczy. - powiedziała, a chłopak ucałował jej dłonie.
- Kochałem Cię pierwszy. - powiedział, a dziewczyna skinęła głową. - Będę Cię kochał zawsze i obiecuję Ci,że będę Twoim ostatnim.
- Obiecujesz? - zapytała, chociaż była pewna jego wyznania.
- Mogę przyrzec,że uczynię Twoje i naszego synka życie, najlepszym. Takim na jakie obaj zasługujecie.
- Cóż... myślę, że lepiej nie mogłeś tego zrobić. - uśmiechnęła się do niego. Pielęgniarka przyniosła Willa, a Louis wziął go na ręce, delikatnie - uważając, by nie zrobić mu krzywdy.
Bella uśmiechnęła się na ten cudowny widok, a pojedyncza łza spłynęła po jej policzku.
I tak skończyła się historia, historia o miłości - która, przeszła wszystko. Od nienawiści, przez zaufanie, a kończąc na panicznej potrzebie drugiej osoby.
William rósł, a Louis starał się ze wszystkich sił, by spełnić złożoną obietnicę.
Można było przyznać - szło mu całkiem nieźle.
Obiecaliśmy sobie cały wszechświat.
Nie słowami.
Obiecały nam to nasze serca.
______________________________
Hej skarby! :) x
I mamy koniec! ♥
Dziękuję, wszystkim, którzy czytali i mnie wspierali!
Jesteście najlepsi! :) x
Nie zaliczam tego bloga do 'najlepszych', ale tematyka nie była zbytnio 'zwyczajna' :D
ZROBIŁAM CHYBA NAJŁAGODNIEJSZE ZAKOŃCZENIE ZE WSZYSTKICH.
no ale nic - nie chciałam Was zwodzić jakąś śmiercią :P
Zapraszam na mojego nowego bloga -
JEŻELI MOŻECIE PROSZĘ ZOSTAWCIE SWOJĄ OPINIĘ W KOMENTARZU
To dla mnie bardzo ważne!
KOCHAM WAS i Miłego życia! ♥